Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2011, 11:56   #4
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Alison weszła wściekła do mieszkania. Napotkała na trzy pary oczu należące do wygłodniałej szajki mężczyzn: Marka, Mardocka i Leibera.
- Wiecie co? To naprawdę, zadziwiające, że nikt nie ma siły wstać by poprowadzić rozruch, ale wszyscy przybiegacie tu na śniadanie – warknęła i z korytarza odbiła wprost do łazienki.
Niech głodują. Była 7.15, a ona cała spocona dopiero wróciła z przebieżki dla kotów. Uh! Gdyby chociaż nowi rekruci potrafili biegać, a nie, tak jak ci, po drugim kilometrze zaczynają udawać, że zaraz puszczą pawia. Gdzie się podziali wszyscy mężczyźni? Co prawda, poranne przebieżki o tej porze roku miały jedną, poważną wadę. Wychodziło się w bluzie, bo chłodno, a wracało będąc zlanym potem. Jednak, nie przesadzajmy, to nie jest obóz letniskowy.
Im dłużej o tym myślała, tym bardziej dochodziło do niej, że powinna tym mięczakom skopać tyłki. Jednak - to jutro. Szczęśliwie chłodna woda zadziałała kojąco na nerwy Alison. Postała trochę w strumieniach uspokajając myśli, a gdy wyszła chłopcy ozdabiali stół malutkiej kuchni świeżo ściętymi kwiatami. Rozpoznała je w mig. Jej ulubione białe tulipany rosły w jednym jedynym miejscu w jednostce - w klombie przed budynkiem generalicji.
Mimowolny chichot wydarł jej się z gardła. I jak tu się złościć?
- To co dzisiaj chłopaki? – Alison wiązała w pasie fartuszek. Wbrew pozorom lubiła ten rytuał. Śniadanie w czwórkę, było o niebo zabawniejsze od gotowania dla samej siebie. A jakby to nie było nagrodą samą w sobie, to jeszcze oni zmywali.
- Jajecznica ze szczypiorkiem i grzanki? – zapytał Leiber pozostałych, a reszta skwapliwie przytaknęła.
- No dobra – uśmiechnęła się i przystąpiła do gotowania.
Wiadomości wysłuchali w pogłębiającej się ciszy. Gdy dziennikarka skończyła spojrzeli po sobie i wybuchnęli gromkim śmiechem.
- Ironmany są wśród nas! - powiedział konspiracyjnym tonem Leiber.
- Niech Ironman się schowa, ja chcę być Spidermanem! Wziuuuuch! - Mardock udał, że wypuszcza z nadgarstków pajęcze sieci.
- No to ja będę Batmanem, a ty siorka - Catwoman.
- Nie no co ty? Lepiej Tęczynką! Kobietą o uzdrawiającej mocy tęczy - Alison dumnie wypięła pierś, lecz po chwili się zerwała zauważając która godzina - A teraz wybaczcie. Szkolenie czeka.
I już jej nie było.

Wykłady były potrzebne rozwiajającym się wojskowym. Alison całą sobą starała się w to wierzyć i pragnęła jakoś umilić chłopakom czas spędzony w sali. Ostatni rok dał jej się w znaki. Wojna w całej krasie, ona udowadniała studentom, że aerodynamika im się przyda, a oni udowadniali, że wręcz przeciwnie. W ostatecznym rozliczeniu cały rok dostał zrodzone w znoju i pocie 4. W tym roku nie miała na coś takiego ochoty. Tylko, jak umilić mechanikę płynów lub jak sprawić, by zainteresowali się przepływami laminarnymi? Alison znalazła odpowiedź w pierwszym z zarekwirowanych na wykładach playboyów - cycki i samochody, no i samoloty. Stworzyła kilka modeli biegnącej laski rodem ze Słonecznego Patrolu. Chłopcy byli zachwyceni. Co prawda nie wiadomo na ile po prostu wpatrywali się w kobiecą sylwetkę, a na ile rozumieli coś z wykładu. Jednak znacznie chętniej obliczali skomplikowane wiry powietrzne na dekolcie panienki, niż prosty model poruszającego się ostrosłupa. Na wszelki wypadek, co drugi filmik był maszyną. To pozwoliło im się trzymać w ryzach. Plus, w razie gdyby wpadł jakiś generał, zawsze mogła przerzucić na niewinnego Miga. Na ile metoda była skuteczna - okaże się na zaliczeniu.

Po kilku godzinach wykładów z aerodynamiki, latanie było tym czego potrzebowała - relaksem. Ekipa z którą latała dawno obrosła już w piórka. Wiedzieli co i jak, w lot łapali wszystkie rozkazy i uwagi. Teraz stali w nienagannym szeregu na nagrzanej płycie lotniska i starali się nie uśmiechać. Z miernym skutkiem. Jednak nie mogła ich za to winić, ją też świerzbiły ręce.
- No dopse Panocki. Dzisiaj oblatujemy tamten potocek, zrobimy kilka rundecek, ustawimy się w kilku szykach i w bazie bedziem na uosiemnastą. Zrozumiano? Wykonać!
Grupka mężczyzn niemal zawyła z radości rozbiegając się do swoich maszyn. Alison podeszła do tej którą zwykła określać jako własną. Z niebywałą dla siebie czułością pogłaskała nagrzany słońcem metalowy kadłub.
- Co tam ślicznotko, stęskniłaś się?- spytała ledwo słyszalnie.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 22-05-2011 o 12:10.
Eyriashka jest offline