Dorian sięgnął do szklanki ze szkocką w chwili gdy krupier zaczął ponownie tasować karty i rozdawać je graczom. Alkohol gładko spłynął do żołądka mężczyzny, tylko na chwilę goszcząc w ustach. Lód w drinku rozpuścił się już niemal całkowicie przez co sam trunek przestał smakować tak jak na początku.
Zibi z lekkim uśmiechem podniósł swoje dwie karty i od razu zmienił twarz w pozbawioną wyrazu maskę. Miał ochotę wygrać tu co nieco. Setka za którą tu wszedł musiała się w końcu zwrócić. Kątem oka spojrzał na resztę graczy. Wujek Ed z trudem ukrywał uśmiech, gładząc dla niepoznaki wąsy. Mogło to znaczyć tylko tyle że już teraz miał parę. Sammy zaś intensywnie wpatrywał się w swoje karty, co ozaczało że najpewniej dostał niskie karty, i w to różnych kolorach. Z twarzy nieznajomego mało co dało się wyczytać. Delikatne drżenie prawej dłoni wskazywało na jego zniecierpliwienie. Nie mógł doczekać się odsłonięcia kolejnych kart.
-Wchodzę za 12.- rzucił sam, pozbywając się żetonów za dziesięć i dwa dolary.
-To samo.
-Ja też.
-Dwunastka.- Zibi zakończył wstęp, tak jak wszyscy dorzucając do stosiku swoje żetony.
Następnie wszycy weszli za 25 dolarów. Dorian ukrył zainteresowanie, gdy nieznajomy dołożył do pięćdziesięciu. Szuler spokojnie wyrównał z nim, czekając na odsłonięcie trzech pierwszych kart.
Dziewiątka pik, walet karo, as trefl.
Sammy z cichym jękiem spasował, odrzucając na bok swoje karty. Wujaszek, któremu nigdy jeszcze nei zdażyło się chyba zrezygnować z gry dorzucił kolejne dwadzieście dolarów. Zibi uśmiechnął się pod nosem, pozbywając się reszty żetonów.
-Wchodzę za wszystko.- rzucił lekko, wymuszając na pozostałych graczach wyrównania względem siebie do maksymalnej kwoty. Nieznajomy skrzywił się nieznacznie, pasując. Wujek Ed z zadowoleniem nastroszył wąsy gdy kolejnymi odsłoniętymi kartami okazały się ósemka trefl i król pik.
-Odsłaniamy karty.- zarządził szczupły krupier siedzący na końcu stolika.
Wujcio wyszczerzył się szeroko, odsłaniając swoje karty.
-Dwa asy. Czyli mam trójkę.- oznajmił, sięgając po dymiące się w popielniczce cygaro. Zibowski skłonił się weteranowi z szacunkiem. Lubił dziadka. Miał dużo kasy przez co nie żal było mu go skubać a przy okazji staruszek był całkiem miły. -Brawo, panie generale.- uśmiechnął się, łechcząc ego wąsacza. Płynnym ruchem odsłonił swoje karty.-Dziesiątka pik i dama kier. Strit.
Emeryt zaśmiał się rubasznie, roztaczając dookoła siebie chmurę dymu.
-W mordę, Dorian! W życiu nie widziałem większego szczęściarza od ciebie. Nom... Był Sally który w Wietnamie dostał postrzał z milion dolarów, ale on na tym nie zarobił.
-Pan też dzisiaj nieźle sobie poczyna.- odparował, patrząc znacząco na stosik żetonów przed rozmówcą. Spokojnie zebrał ze stołu swoje żetony.-Życzę panom miłej gry, gdyż ja niestety muszę się zbierać.
Sprawnie zapakował żetony do drewnianego pudełeczka z logiem kasyna i skinął reszcie głową, wolną ręką podnosząc do góry swój kapelusz z małym piórkiem. Odchodząc, szybko przeliczył blinas kosztów i zysków. Stówa na wejście, czterdziestka za drinka, fajki i krewetki w sosie... 198 dolców czystego zysku. Nieźle jak na taką małą grę.- pomyślał z zadowoleniem i obrócił się na pięcie gdy obok przeszła kelnerka która podawała mu zamówienia.
-Zapomniałbym o napiwku.- wyszerzył się do niej, wsuwając do kieszonki na jej piersi żetony warte dwadzieścia osiem dolarów. Dziewczyna, jak każda kelnerka w tym lokalu, była ładna i zgrabna. Na dodatkową zapłatę odpowiedziała uroczym uśmiechem i dygnięciem. Dorian aż westchnął tęsknie, gdy ruszyła w głąb sali kręcąc przy tym zgrabną pupą w krótkiej spódniczce.
W kantorze siedział aktualnie Nick, znany już Zibiemu z powodu dość częstych wizyt w tym kasynie. Chłopak wyszczerzył się do szulera.
-Widzę ża nasza Kitty wpadła panu w oko.- zagaił, szybko przeliczając żetony. Dorian uniósł z rozbawieniem brew.
-Znając cię, to ty startowałeś już do każdej z tych dziewczyn, więc cicho siedź i licz kasę.- odciął się, wyjmując z kieszeni papierosa i zapalając go. Benzynowa zapalniczka Zippo wystrzeliła kilkucentymetrowym płomieniem.
-Dwieście siedemdziesiąt dolarów.- oznajmił w końcu Nick, wykładając na ladę pieniądze. Dorian spokojnie chował plik banknotów do kieszeni i zwyczajowo odpalił chłopakowi dwudziestaka. Lubił zachowywać dobre stosunki z personelem miejsc swojego zarobku.
Zostawiając za sobą gwarną i duszną salę, ruszył w stronę wyjścia.
__________________ Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die... |