~Cholerni Templariusze. Żywcem mnie nie wezmą...
Szabla wyskoczyła z pochwy, a Zahir zaczął zataczać końcówką niewielkie kręgi. Wiedział, że szanse ma niewielkie, zwłaszcza jeżeli czegoś nie wymyśli. ~Może by spróbować uciec, nie... nie godzi się!
Sparował pierwsze uderzenie. Zastawa, płytka finta i sztych. Jego starania nie zrobiły na przeciwnikach wielkiego wrażenia.
~Myśl trzeźwo!
Unik, wypad i cięcie na odlew. Ostrze ześlizgnęło się po kolczudze. Musi wykorzystać mobilność, to jego szansa.
Uchylił się przed kolejnym ciosem, kopnął jednego z przeciwników i wywinął się tak, by całą trójkę mieć od frontu. W cieniu pobliskiej alejki ujrzał zamaskowanego człowieka. To Żmija. Haqq spojrzał błagalnie w jego kierunku, licząc na pomoc.
Zastawa, wypad, cięcie nyżkiem i wreszcie trafienie. Szkarłatna ciecz zabrudziła białą tunikę na udzie. Walka trwała. Nie poddawał się. ~ Żmija! Ty psi synu pomóż mi... - pomyślał blokując kolejny dobrze wyprowadzony cios. |