Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2011, 16:13   #7
Eleywan
 
Eleywan's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znany
Wstałem z "ławki" dokładnie filtrując informację, które do mnie dotarły. Cholera widziałem wiele dziwnych rzeczy, ale bez przesady. Koleś pokryty srebrem od którego odbijają się kule? Nie ma szans. Manualnie wyłączyłem telewizor i puściłem muzykę z wierzy ustawionej w rogu sali.


Gdy echo muzyki wypełniło pomieszczenie, wolnym krokiem skierowałem się do worka treningowego, gdy byłem dostateczne blisko potraktowałem go wysokim kopnięciem, potem się zatraciłem i nim się zorientowałem zleciało koło 30 minut. Stwierdziłem, że dobrze będzie troszkę pomachać kataną, to też wziąłem drewniany miecz do kendo który walał się w pokoju i zacząłem serie uderzeń w worek, zapomniałem się przy tym troszkę, i rozwaliłem go w strzępy. Z przerażeniem stwierdziłem, iż już czas kolejnej walki więc pospiesznie narzuciłem na siebie koszulkę, i wyleciałem z pomieszczenia jak z procy.

Przechodząc boczną uliczką, zaczepiło mnie 3 kolesi, liczyli chyba na to, że będę kolejną ofiarą. Jednak gdy pierwszy z nich oberwał we splot słoneczny precyzyjnym uderzeniem i zalał się pianą, to oddani koledzy zmyli się prędko.

Nie minęło dziesięć minut i już byłem, przy wejściu do opuszczonej stacji metro. Jak zwykle przywitało mnie dwóch goryli, znali mnie, bez słowa wpuścili do środka.
Pewnym krokiem skierowałem się do organizatora.
-Jaka dzisiaj stawka?- Zapytałem arbitra, to jedynie mnie interesowało, nie miało znaczenia z kim i tak ci uliczni bojówkarze nic nie znaczyli dla mnie. Po prostu byli wybrakowani.
-Dwa kawałki, jak zwykle.-Rzucił wyraźnie zmęczony.
Ale co taki ćpun jak on może mieć do roboty? Nie wiem, jak najszybciej mam nadzieje znaleźć dobrą robotę, bo męczą mnie konszachty z tymi obwiesiami.

Chwilę potem zostało utworzone koło, i zobaczyłem jakiegoś chuderlawego typka naprzeciw mnie. Chyba był nowy bo miał nadzieję na wygraną. Została chwila do walki. Usłyszałem szept do ucha.
-Uważaj, podobno jest niezły.-Cichy, słodki głosik Sashy dudniał w moim uchu.
Sasha, Rosjanka która przez walnięte ojca trafiła w takie środowisko a nie inne, na szczęście nie brała, przynajmniej tak mi mówiła, była jednak śliczna.
Uśmiechnąłem się do niej szeroko, ona wiedziała ,że nie musi się o mnie martwić.
Koleś tradycyjnie wyleciał na mnie z partyzantem, sparowałem uderzenie lewą ręką, a krawędzią prawej dłoni uderzyłem go w potylice.Koleś osunął się na Ziemie. Okrzyki zachwytu rozeszły się po pomieszczeniu, zignorowałem to i wziąłem "wypłatę", następnie opuściłem metro.
Sasha ruszyła za mną.
-Wyjeżdżam, ojciec wie gdzie jestem wysłał już ludzi którzy mają się mną zająć.-Powiedziała obojętnie.
-Ja naprawdę cię lubiłam.-Dodała, i ruszyła biegiem.
Przez chwilę chciałem pobiec za nią, ale chyba by tego nie chciała. Toteż opadłem na pobliską ławkę. I czekałem, a na co? Sam nie wiem.
 
Eleywan jest offline