Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2011, 19:11   #8
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Przy stoliku zasiadało niezłe towarzystwo: Senator Henderson, Nowak z Levington, Al Bolzano, chcacy zjednoczyć siły w Małej Italii, Michaił Aleksejewicz, Rusek, właściciel nieźle prosperującego klubu Potiomkim. Był jeszcze Yiancg, łysy chińczyk z Chinskiej dzielnicy. Najwięksi gangsterzy w mieście, siedzący pokojowo obok siebie przy stoliku. No, może bez Hndersona, on raczej nie był gangsterem.

Z tego co Zibi zauważył, to senator go trochę okłamał. To nie było spotkanie przy pokerze, tylko bankiet na conajmniej 30 osób! Poker to był tylko dodatek i to tylko dla kilku wybranych osób. Reszta gości znajdowała się za drzwiami, w przepastnym holu 5. piętra budynku.

Zbliżała sie już oczekiwana przerwa, czas gry pozwolił dostrzec Zibiemu, kto jak gra, i czy wygrywa. Senator po prostu grał, rzadko co wygrywał. Nowak trzymał się z tyłu, często wycofywał się z gry, w rezultacie ilośc jego żetonów nie różniła ise znacząco od tej na początku spotkania. "Gra rozsądnie" Chińczyk grał, żeby grać, wciągle tracił drobne sumy, raz udało mu się wygrać. Najgorzej szło jednak makaroniarzowi, ten nerwowy koleś wciągle tracił żetony. A do tego łypał spode łba i był cały czerowny. Panem szczęścia mógł się nazwać Rosjanin, co postawił, to prawie zawsze wygrywał. Zibi, próbując odwrócić jego dobrą passę, ukradkiem dorzucił Hendersonowi Asa z dołu talii, ale na nic się to nie zdało. Michaił, wypijając kolejny kieliszek wódki, zgarniał ze stołu kolejny raz żetony.

Minęło jeszcze kilka minut, gdy po kolejnej (tym razem szczęśliwej dla Nowaka partii), odezwał się senator:
-No trochę czasu pograliśmy. Może zrobimy przerwę i dołączymy do towarzystwa?
Wszyscy przytaknęli. Zibi ułożył karty i spojrzał na gracz:
-Proszę przeliczyć żetony.
Wszyscy zaczęli przeliczać żetony, Włoch, swoimi grubymi paluchami omal nie przewrócił szklanki stojącej przy jego marnych krążkach, które przesuwał prawie po całym stole. Nowak po prostu przejechał wzrokiem po swich żetonach, miał je poukładane w kolumny - porządek musi być.
Chwilę potem wstał Chińczyk, za nim reszta towarzystwa. Dorian wyszedł ostatni i zaraz skierował się za Yiangiem czy ja mu tam. Najpierw musiał go znaleźć.

Na bankiecie u Hendersona zebrała się cała śmietanka polityczna i bankowa w mieście. Przestępcza też, o czym mówiłem już na początku. Stali w grupkach, po kilka osób, mówiąc przyciszonymi głosami, albo chwaląc się swoimi samochodami, albo kto daje większe koperty.
Zibi wypatrzył Chińczyka chodził teoretycznie bez celu po całym piętrze, okrążając poszczególne grupki. Zibi począł ostrożnie zbliżać sie od tyłu do Łysego.

-Tak, zgadza się, dziś w nocy, wyścig motocyklowy, start o 3 nad ranem, przy północnym moście na Monopol Ave. Dają 3 tysiące zwycięzcy.
-Nie żal ci forsy na wyścigi jakichś patałachów?
-Trochę żal, ale moja żona uwielbia wyścigi, a w okolicy nie ma żadnych legalnych. raz w miesiącu 3 koła to niewielki wydatek. Trasa taka jak zwykle, meta przy Ammunacji w południowym Hepburn. Będzie możliwosć obstawiania poszczególnych zawodników.
Zibi zatrzymał się. Obok niego grupka bodajże bankowców gadała o nielegalnych wyścigach ulicznych. Motocyklowych!
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest teraz online