Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2011, 20:25   #9
Shooty
 
Shooty's Avatar
 
Reputacja: 1 Shooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodze
Greg nadal pamiętał. Minął już praktycznie tydzień od ostatniej operacji, ale on ciągle nie mógł zapomnieć o tym, co z nim robili. To było po prostu straszne… Zbyt straszne, żeby kiedykolwiek – choćby na chwilę – wyrzucić je z głowy. Zaczynało się niewinnie. Naukowcy twierdzili, że czeka go tylko kilka krótkich badań testowych, wmawiali mu swoją pomoc i usiłowali namówić do współpracy. I prawie im się udało… Niestety, popełnili jeden, w tym przypadku kluczowy, błąd: bolało.

Tysiące igieł, tysiące malutkich, ale niezwykle długich igiełek, które wbijały mu się daleko pod jego skórę. Wystarczająco daleko, aby dosięgnąć większości narządów – wątroby, żołądka, nawet serca. Nie spodziewał się, że ich ambicje sięgają aż takiego stopnia. Myślał: „Skupią się na zewnętrznych częściach ciała, na pewno”. Niestety, i tutaj się pomylił, a ból, jakiego wtedy doznał, nie mógł się z niczym równać… Podobno go znieczulili… Ciekawe…

Ale on im się za to odpłaci… Zniszczy ich. Po prostu zniszczy. Już nigdy nie będą mogli cieszyć się z nadchodzących dni albo napawać radosnym życiem. Będą tylko na zewnątrz – a w środku puści jak kokosy.

Wiozącym go samochodem potężnie zatrzęsło. Siedział skulony na stalowej ławce pomiędzy dwoma uzbrojonymi żołnierzami, mając przed sobą, na sąsiedniej ławce, jeszcze trzech. Jechali pojazdem specjalnym, przeznaczonym właśnie dla takich trudnych przypadków jak on. Wielki, opancerzony wóz zdolny przewieźć nawet największe ciężary. Eskortowały ich trzy kolejne samochody, trochę mniejsze, ale również wykonane z niezwykłą dbałością o detale. Prawdopodobnie pasażerowie posiadali bronie najwyższej klasy – najdroższe, najlepsze. A może nawet wyrzutnie rakiet? Kto wie.

Kto wie również, czy może to nie dzisiaj jest dzień zapłaty? W końcu, tutejsze drogi nie są zbyt równe. Nietrudno o wypadek…

Następna wypukłość. Greg minimalnie, żeby nie rzec niezauważalnie, docisnął nogi do podłogi, sprawiając, że wóz opadł z większą siłą niż powinien. Naukowcy nie przewidzieli jednego. Uznali, że wszystkie przeprowadzane na nim badania, zmniejszą jego nadnaturalny potencjał. Tymczasem wręcz pomogły mu go opanować, tworząc z niego maszynę do zabijania, która opanowała swoje umiejętności niemal perfekcyjnie.

Kolejna hopka. Tym razem Rat uderzył stopami o nawierzchnię, doprowadzając do zakołysania się pojazdu. Jeden z żołnierzy trafił przez to głową w kant wnętrza samochodu, co wywołało natychmiastową serię przekleństw. Greg czuł, iż zbliżają się do ostatniej z drogowych nierówności, więc nie zamierzał zmarnować tej okazji. Czas zakończyć podchody. Zaczyna się wojna.

Nie musiał długo czekać. Już po chwili „pancernik” wzniósł się lekko w powietrze, co Rathbone wykorzystał, czyniąc swoje odnóża tytanicznymi i z mocą przypierając do podłogi. Tak jak przewidywał, wóz gruchnął o asfalt, a do ich uszu dobiegł dźwięk pękających opon. Nie chcąc zmarnować następnej okazji, Greg utwardził tułowie i uderzył nim o wnętrze samochodu. W wyniku uderzenia wpadli w poślizg. Kierowca nie był w stanie utrzymać pojazdu na drodze i nie trzeba było długo czekać na tego skutek. Dosłownie kilka chwil później auto trafiło w betonową kolumnę, wgniatając niemal cały bok.

Eskorta zatrzymała się kilkadziesiąt metrów za miejscem zdarzenia. Wszystkim znajdującym się tam żołnierzom szczęki opadły na widok pobojowiska, jakie uczyniło kilka niewielkich dziur w drodze. Pechowy pojazd zrównał z ziemią większość rzeczy, na które trafił, niszcząc m.in. płot kolczasty, kilka motocykli i niewielki samochód.

Najodważniejszy z pasażerów zdecydował się sprawdzić ściernisko jako pierwszy. Wyszkolony, w kamizelce kuloodpornej, z karabinem w ręku, wyszedł i powoli podszedł do zniszczonego wozu. Szybko odrzucił kilka brył – pozostałości ze zniszczonej kolumny – i grzebał dalej, szukając jakichkolwiek oznak życia. Niestety, trafił na tę najmniej oczekiwaną. Odgarnąwszy kolejne gródki ziemi, wystrzeliła spod nich stalowa ręka, która natychmiast zacisnęła się na jego szyi. Ostatnią rzeczą jaką zobaczył, były niesamowicie srebrne oczy wpatrujące się w niego bez śladu współczucia. Współczucia i człowieczeństwa.


******



Od rana trąbiono tylko o jednym. Czy to radio, czy telewizja, czy prasa, wszędzie mówiono tylko o katastrofie niedaleko bazy wojskowej. Właśnie media dotarły tam jako pierwsze, czyniąc z wydarzenia sensację dnia i podając wszystko na swój sposób – dużo hałasu, mało konkretnych informacji. Pewna była tylko liczba ofiar: dwie w stanie krytycznym ze zmiażdżonymi kończynami, szesnaście martwych w skutek zarówno uduszenia, jak i obić lub wykrwawienia.

I nawet pomimo tego jak bardzo wojsko starało się zataić informacje o więźniu, to dziennikarzom udało się do nich dotrzeć. Już kilka godzin po zdarzeniu całe LA wiedziało o ucieczce człowieka ochrzczonego jako „Tytan”. I o tym, że to prawdopodobnie on doprowadził do możliwości ucieczki.

Quentin z uwagą śledził wiadomości, w międzyczasie nie szczędząc dozorcy uwag i zwróceń uwagi. W końcu musiał jakoś odreagować za to, że w poprzednim tygodniu to on odwalał za niego całą brudną robotę. Curtis również skupił się na newsach dnia, nawet odrzucając na bok papiery z ostatniego przemytu. Alison zadziwiła samą siebie, odrzucając program lotniczy na rzecz informacyjnego. Tommy wyłączył swoją ulubioną grę MMORPG, chcąc obejrzeć wykłady dziennikarzy, a Alex po kryjomu wpatrywał się w ekran telewizora, co chwilę sprawdzając czy przez ramię nie zagląda mu wściekły kierownik. Matthew ponownie został obudzony przez jingiel, więc nie miał nawet wyboru. Identycznie zareagował świat podziemny, gdzie Nero, tak jak pozostali stali bywalcy, skupili się na wiadomościach. Z tą różnicą, że dla nich postać uciekiniera była prędzej wzorem do naśladowania niż wrogiem publicznym.
 
Shooty jest offline