Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2011, 11:15   #222
Kritzo
 
Kritzo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłość
Co tarot miał do całej sprawy nie miało żadnego znaczenia, niektóre rzeczy się po prostu wie i trzeba iść tym tropem. Szkoda jedynie, że świadomość nie zawsze nadąża za przeczuciami, życie byłoby o wiele prostsze pomijając sferę zastanawiania się. O ile znajdowaniu książek nie mógł zarzucić nic, to spędzanie godzin nad własnymi notatkami mogło czasem irytować. Nie mniej jednak oszczędzało to znaczną ilość czasu teraz, lub w przyszłości – z nią Colin miał niewiele na co dzień wspólnego. Wielka szkoda, bo odpowiedzialność za historię nie była zbyt wielka. Drobne błędy, już nie miały wpływu na niczyje życie. Oby i te nie miały.

Tekst zdawał się być przedziwnym szyfrem. Ciąg liczb, później związane ze sprawą określenia i jego własne notatki. Numerologia i Drzewo Życia, wilk – wilkołaki, i szyfr. Miały różne formy, prawdopodobnie nie bez przyczyny, musiały więc się od siebie różnić. Osobne informacje, wyrwane z kontekstu życia. Dotyczyły przeszłości, teraźniejszości i miały rzutować na przyszłość – inaczej by się to nie pojawiło. Tak więc po kolei.



1-3-7 Keter – Tiferet – Malchut (Ego – Triquetra? - Saligia!)

Keter jest 1 sefirą w kabale żydowskiej i oznacza być może duszę, lub osobę, szczególnie patrząc na “Ego”. Jedynka to pierwszy, najlepszy, indywidualny ale też agresywny. Trzy po trzy, najwyraźniej zapisy sobie odpowiadały. Tiferet jest szóstą sefirą – pięknem, czystością, podobnie jak jedno ze znaczeń Triquetry, która mogła się okazać dosyć kluczowa. Trójka nie pasowała znaczeniami, ale była przecież trójką! Jak absurdalnie by to nie brzmiało, trzy pasowało do okultystycznego znaku trójcy, nie rzadko magów. Trójka oznacza komunikację, neutralność. Połączenie siódemki przypisanej świadomości, Malchut – światowi materialnemu, najbardziej niedoskonałemu i 7 grzechom głównym było chyba kluczowe, ale najmniej jasne.

Siódemka jest liczbą doskonałą, przynajmniej w religiach o korzeniach żydowskich, siedem dni na stworzenie świata - to była ważna liczba. Pojawiła się nawet trzykrotnie w tej dziwnej książkowej wizji. Kłuciły się z tym jednak grzechy, jest ich również siedem, czyżby były doskonałe?
Świat materialny bliżej miał do grzeszności, niż do niebiańskiej siódemki” – powiedział do siebie w myślach i podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
To materia jest grzeszna, jest najdalej od duszy, są na dwóch biegunach, a Drzewo Życia bogato ilustruje jak odległa jest to różnica. Czysta dusza przechodzi w grzeszną materialną osnowę. Czy może to tylko opis? Opis kogo, każdy ma duszę i ciało.
Dlaczego przy grzechach i czystości zapisałem znaki interpunkcyjne? Coś pominąłem, ach...

Jeżeli jest to opis osoby, nawet jeśli brakuje na razie przesłania trzeba to uporządkować. O kogo może chodzić? Mamy jeden, czyli jedność, Keter – źródło światła i osobowość. Jedna ważna osoba promieniująca światłem, to znaczy ideą. I osoba ta jest grzeszna... Ktoś ważny, wyjątkowy. Skoro trójka odpowiada w pewien sposób za jedność, to czemu przechodzi do grzechu? Kolejność jest odwrócona, bo w kabale chodziło o oczyszczenie, tutaj dusza spływa w grzech. Grzech, który zawiera cząstkę doskonałości. Teologia nie ma wiele wspólnego z okultyzmem. No dobrze ma, ale nie dla Colina, który może i miał zasobną wiedzę, ale od kiedy zajmuje się sztuką tajemną zajął się tematem nienależycie. Przynajmniej w jego ocenie, niejednego mógł już czegoś i w tej dziedzinie nauczyć.

Uznając siódemkę za przebudzenie, w końcu oznacza świadomość, czystość energii, zwycięstwo przez wytrwałość byłaby to sama prawda. Jednak zupełnie bezużyteczna! Oczywiste fakty nie mogły przesłaniać ukrytej głębi. Może nie przebudzenie, ale droga, od osoby do pewnego celu. To był opis czyjejś ścieżki. Colin zadrżał na myśl, że ma dostęp do tak osobistej przepowiedni. Nie wiedział kogo, ale musiał być to ktoś istotny. Po pierwsze pojawiła się, to niezwykle istotne. Po drugie była na pierwszym miejscu, co podnosiło jej rangę. W odniesieniu do obecnych wydarzeń, było niewiele osób, które mogłyby się poszczycić tak dużą uwagą Losu.

Kluczowe były trzy ostatnie z ciągów. Zaprzątały umysł profesora przez następne kilka minut wywołując lekkie zmęczenie. Łyk słodkiej herbaty dostarczył minimalnych porcji cukru i myśli stały się bardziej klarowne. Może nie precyzyjne, tego nie wiedział, ale czasem trzeba postawić krok, nawet jeśli jest nie pewny, by móc iść dalej.

Mając do czynienia z przepowiednią dotyczącą czyjejś przyszłości duchowej, Colin ocenił ją dosyć surowo. Dąży do doskonałości, jednak występuje pewna dychotomia. Doskonałość rozbija się o materialność i grzeszność. Wielka przyszłość, sromotny upadek, brak spełnienia. Niby doskonałość, ale przesiąknięta grzechem. Ktoś ma wiele pokus i raczej im się nie oprze. Nie, jeśli nie pojawi się ktoś z zewnątrz.

To było doprawdy męczące i rezultat był dosyć nieoczekiwany. Nadal nie wiedział kogo dotyczy, ale nie miał pomysłu. Chwila odpoczynku zwykle daje powiew kreatywności. W międzyczasie można zająć się drugą linią przepowiedni, która zdawała się bardziej oczywista.

1-2-1 Chesed – 2C (Wilk) – (1 = 2)

Pierwsze co rzuca się w oczy to wilk. Oczywiście nie chodzi tu o zagrożenie podczas spaceru po okolicznych lasach, a o likantropów. Nawiasy zdawały się być pewnym równaniem, nie komentarzem. Komentarz by dawał przesłanie – informację od siebie samego do siebie świadomego. Chesed, czwarta sefira, oznaczał miłość w kontekście twórczym, niczym łaska, miłosierdzie.

Mamy jeden, dwa, jeden, jeden równe jeden. To dosyć dziwaczne, ale może oznaczać ciąg. Jedna droga dla dwóch, jeden zostanie? Być może dwóch czeka jeden los. Dwa „C” Wilk, dwa wilkołaki, ale czym byłoby „C”. Wskazówka powinna znajdować się w tej samej linii. Nie ma więcej informacji. Jedyna rzecz, która była możliwa, to Chesed, ponownie, ale inaczej zapisane. Zawiera się w tej dwójce, łączy wilki. To mogłaby być miłość, sojusz... Są dwa, a Chesed jest męską sefirą, więc chodzić mogłoby również o braci. To jednak byłoby za mało, jeden równe dwu, oznacza bliźniaków, lub też wspólną drogę. Bliskie to grona osób, których mogłyby dotyczyć te zagadki.

Crin i Caracin – dwóch jest jednym, łączy ich wspólny los i jeden cel. Tylko martwiła go ta jedynka, na końcu ich drogi...

PD MAV MAM AMP BB PRFBK PTPK TDBK UKDM-AAA-BB (7-1: umrze ta osoba)

To było irytujące, jakiś szyfr lub skrót – kosmicznie długi skrót, albo zbiór skrótów. Każda litera mogła skrywać dowolną wiadomość. Jednak tylko pozornie – odpowiedź znajdowała się sama w tej linii. Zawsze tak jest, inaczej nie dałoby się robić takich psikusów umysłowi. Najgorsze jest to, że sam sobie to zrobił, zapewne z dobrą wiarą, ale kompletnie nie kojarzył co sobie myślał pisząc to na kartce.

Pewne było tylko to, że ten ktoś zginie. Przynajmniej jeśli Colin nic z tym nie zrobi, co wywołało na jego twarzy niesmak. Do tej pory szło mu raczej w przeciwnym kierunku i miało to zapewne zebrać swoje żniwa, gdy tylko adrenalina obecnych wydarzeń opadnie.

Nawias był znów własną wskazówką. Skoro kabała do tej pory była pomocna i przewijała się w trzech pozostałych notach, nie trzeba było jej tu przywoływać. Nie był to jednak ciąg przyczynowy. Siedem do jeden, albo minus, tak więc sześć - „zaawansowana matematyka” i nuta irytacji. Ta osoba, więc ktoś doskonały, kto coś straci? A może to była wskazówka, a dotyczy to osoby ukrytej w ciągu znaków. Żydzi mają siedmioramienne świeczniki. Ponoć kiedy jedna świeca zgaśnie wróży to nieszczęście. Też pasuje.
Najważniejsze było i tak odkryć o kogo chodzi. Przesłanie było oczywiste, ktoś umrze! Nie zależnie od tego czy to był ktoś ukryty w dziwnym równaniu, czy w ciągu znaków, można było to powstrzymać.

Znaki były dosyć nieprzychylne obróbce. Nie wyglądały na skrócone słowa. Brakowało samogłosek, na których można byłoby się oprzeć. Zagubione „A” mogło oznaczać wszystko, szczególnie, że słowa miały być połączone myślnikami. Na sprawę należało więc spojrzeć nieco szerzej i zawęzić pole poszukiwań.

Kto jest na tyle istotny by zasłużyć na swoją wróżbę? Do tej pory dostały ją wilkołaki. Wśród magów od razu mógł wykluczyć Roberta, który co najwyżej mógł umrzeć na wściekliznę. Raczej propozycja szczepienia nie byłaby dobrze przyjęta przez Diakona. Mag zaśmiał się ponuro. Diakon i Jon byli dość istotni by się to mogło ich tyczyć. Reszta zgonów, łącznie z jego własnym, nie miała większego znaczenia. Nic bez nich nie upadnie, świat się nie zawali – przykre, ale prawdziwe.

Jon "Abraham#17" Fire i Mistrz Aureliusz Marek Prim. Który z nich? Colin nie znał się na informatyce, nie potrafił wykrzesać w sobie pomysłu na to, co zrobić z tym koszmarem. Liczyć wartości liter i dodawać? Co z tego wyjdzie? Dosyć pracochłonne. Zresztą po co mu wskazówka, której nie rozumie?
Właśnie dlatego spróbował dopasować Mistrza Aureliusza do tego ciągu. Dlaczego właśnie on?

Informacja mogła być ukryta pod postacią szkół hermetycznych, je wszak znał, w przeciwieństwie do informatyki. MAV – Mistrz ars Vis, MAM – Mistrz ars Materiae – o ile o to chodziło to Jon by został wykluczony całkowicie, a Aureliusz potwierdzony. Pozostały zapis był dziwny, choć tytuł już się zgadzał, imię i nazwisko również, a reszta... Przypomniał sobie akta Diakona. Widać nawet śmieciowe informacje czasem mogły się do czegoś przydać (zapewne zwrot „śmieciowe” nie pojawiłby się przy dowolnej innej osobie).

Pedagog Diakon Mistrz Ars Vis oraz Ars Materiae Aureliusz Marek Prim bani Bonisagus, Przewodniczący Rady Fundacji Białych Kruków, Pan i Twórca Perłowych Kamieni, jeden z twórców Dziedziny Białych Kruków, uczeń Księcia Diakona Mistrza Ars Fati, Ars Essentiae, Ars Vis i Ars Mantis Ahmeda Al-Aliastra bani Bonisagus i jako Przewodniczący Rady Fundacji – oto i winowajca, tudzież ofiara. Może i w sądzie nie byłby to najlepszy dowód, ale ktoś przedstawiający się w ten sposób nie mógł być niewinny. Colin oczywiście na czas rozpatrywania problemu daleki był o rozmyślaniach na temat rozwoju własnego imienia w ciągu najbliższych lat.

Chciał jeszcze szukać znaczeń ukrytych w tych słowach, ale nie miało to już znaczenia. Jeżeli w koszmarnie długiej formie przedstawiania się Diakona jest jakieś przesłanie, na pewno sam już je zna. Przepowiednia dotyczy czegoś bliskiego i jest tym śmierć. Czy to Diakon kogoś zabije, czy ktoś zabije Diakona tego nie wiedział. Na pewno powinien uważać i znajdować się blisko niego. To może oszczędzić fundacjikłopotów w przyszłości. Nie da się tego odgadnąć, niektórych rzeczy nie da się przewidzieć – trzeba ich doświadczyć i ich im sprostać.

Tak właśnie miało być z ostatnią, czwartą pracą tego wieczora, którą sam sobie sfundował. Po co komu krzyżówki?



Hod wypaczona! tak! Hod = 7 (tutaj! Teraz!) 111 (ktoś spotkał mesjasza Hod)

Kolejna zagadka. Hod oznacza chwałę, świadomość świata materialnego. To nie żydowskie wierzenia są jednak wypaczone, a coś w otaczającej rzeczywistości? Kabała nie była ulubioną dziedziną Colina, ale odpowiedź znaleźć się musiała w samym drzewie życia. Netcach jest czystą energii, Hod nadaje mu formę i razem dają Yesod. Ta z kolei równoważy siły, daje możliwość kreacji. Dynamika, Statyka i Entropia. Hod utrwala, urzeczywistnia energię pochodzącą z Netcach. To statykę ktoś wypaczył, a przynajmniej któregoś z jej przedstawicieli.

Mniej radykalnie, mogliby to być Hermetycy, ale jaki znów mesjasz? Technokraci? Mieliśmy pewne spotkania z technokratami. Ciężko jednak powiedzieć, czy technokracja jest na prawdę spaczona. Lepiej tego jednak nie wykluczać, szczególnie ze względu na zbliżającą się bitwę.

Coś poważniejszego, bardziej ogólnego... Tkacz, wzorce podstawowe, awatary, paradoks. Mesjasz którejkolwiek z nich? Tkacz to pająk wzorca, raczej dziwne zjawisko i niezbyt istotne. Duchy paradoksu, to tak, Colin sam już je spotkał, jednak na chwilę obecną nie ma to wielkiego znaczenia. Może ważnym pytaniem jest to, po co chciałby się z kimkolwiek owy mesjasz spotykać? Skoro Hod jest spaczone, to mógłby dążyć do naprawy. W przypadku duchów paradoksu byłoby to raczej widoczne, to całe sprzątanie wypaczenia, więc można by odsunąć ich na dalszy plan. Nawet technokrata mógłby chcieć oczyszczenia w swoich szeregach, czymkolwiek miałoby nie być wypaczenie lokalnych technokratów.

Te trzy jedynki nie miały większego sensu. Chociaż... tak wygląda zapis binarny 7! Sam się sobie zdziwił, że kojarzy taki fakt, ale był w końcu mistrzem nietypowych przeczuć i rozwiązywania zagadek. Do tego jeszcze jest to kolejne siedem. Dowodzi to raczej związania ze statyką elektroniczną. Technokracja, lub... Jon? Co on miałby mieć z tym wspólnego? Może to on kogoś, coś spotkał? Lub jest zagrożony. Ta linijka wróżby wygląda bardziej na informację, niż przesłanie. Jeśli dobrze trafi przestroga okaże się po prostu zbędna, bo konsekwencje staną się od razu jasne.

Tutaj i teraz, jest to dosyć istotne. Tutaj jako Fundacja, co pasowałoby do Jona, a nie pasowałoby do zabezpieczeń znajdujących się w Horyzontalnej Dziedzinie Białych Kruków. Jeśli to miałoby być bardziej ogólne, to oznaczałoby miasto i trop kierowałby się w stronę technokratów.

Ostatnia rzecz, Hod jest doskonałe, w ramach boskiej siódemki, lub kieruje się w stronę dynamiki, co dla technokratów jest na pewno znacznym spaczeniem. Wirtualni Adepci z kolei chociaż są niejako statyczni, nie można odebrać im pewnej równowagi z dynamiką, większej nawet niż Synowie Eteru.

Prawie wszystko stało się jasne. Brakowało tylko istotnej kwestii, kogo dotyczy ta przepowiednia ścieżki. Nikt nie ma tyle pecha, by dotyczyło go kilka wróżb. Jeśli nawet, to jedna mogłaby zawierać wszystko, lub z niej wynikałyby następstwa. Po co układać przepowiednię, która spełni się tylko, jeśli nic nie zrobi się z pierwszą? Nie po to dostał ją na tacy. Mistrz Aureliusz już miał swój los zapisany, podobnie wilkołaki. Ostatnia linia zdawała się tyczyć technokracji lub Jona, zdawała się to jednak przyszłość odległa, nie zagrażająca najbliższym godzinom. Będzie musiał obserwować swych towarzyszy, wszystkich w fundacji. Niestety nie mógł nikomu dość zaufać by swobodnie porozmawiać na ten temat, w zamian nie zostając odsuniętym od sprawy. Musi obserwować, odpowiada trochę za tą grupę. Przyszedł na kontrolę, znalazł uchybienia, a teraz musi posprzątać. Szkoda, że nigdy wcześniej tego nie robił. Dlaczego właśnie on?

Profesor położył się spokojnie na łóżku, by nieco odpocząć. Herbata już dawno ostygła, czego się dowiedział biorąc ostatni jej łyk. Cała sytuacja była dosyć szalona, niezwykle złożona. Retrospektywnie pewnie łatwo będzie wyciągnąć wnioski, ocenić niezbędne kroki. Jeżeli się jest w centrum, widzi się to jednak zupełnie inaczej. Dużą część uwagi zajmuje własne przetrwanie. To pewna lekcja pokory. Tyle spędził nad księgami i historią ludzkości. Dopiero teraz zaczyna rozumieć, że to wszystko nie jest takie proste. Tutaj pisze się historia i dobrze, by to oni mogli ją ostatecznie spisać.

Później też było pracowicie. Trzeba było opracować zaklęcie, odpowiednie zwroty i styl. Wszystko byłoby nieco łatwiejsze, gdyby był jeszcze potężniejszym magiem, wszak i tak wiele już potrafił. Jednak nadal nieco brakowało, znał swoje ograniczenia. Potrzeba było jednak czasu, czasu przeznaczonego na pracę, taką jak na przykład ta. Rozmyślał, kreśląc krąg i odpowiednie symbole na przygotowanym arkuszu. Wziął też zapas popiołu, więcej niż zwykł ze sobą nosić. I jeszcze zdjęcia...

Przejrzał akta i wydobył z nich zdjęcia wszystkich zainteresowanych. Te, które łatwo będzie zastąpić, gdyby nie udało się ich odzyskać. Schował je do koperty, kopertę do foliowego worka i zakleił szczelnie taśmą. Westchnął i schował zawiniątko do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Od niego mogło zależeć czyjeś życie. Nie tak, że coś mogło się stać i wtedy należy interweniować. Miał je na wyciągnięcie ręki i jedynie z przyczyn organicznych, lub przewrotności fatum, nie mógł działać skuteczniej. Wypadki się zdarzają, ale zaniedbanie jest o wiele gorsze. Już teraz czuł presję. Trzeba odświeżyć, choć odrobinę magiczną energię. [1]

***

W drodze Colinowi było na prawdę zimno. Przywykł co prawda do mrozu, ale nie takiego. Kilka warstw ubrań, które miał na sobie na niewiele się zdawały. Chłód dostawał się z zewnątrz, ale też rósł wewnątrz. Pod ręką miał swoją nieodłączną walizkę i przypiętą do pasa księgę z zakładkami w kluczowych miejscach. Nie żeby nie pamiętał gdzie co jest, ale szybciej jest wybrać od razu odpowiednią stronę. Tego był pewien, widząc stado wilkołaków, rosnące w koło emocje. Szczególnie, gdy znaleźli się już nad jeziorem.

Brak Akina był złowróżbny, mógł oznaczać kłopoty. Zmiana ich planów co do zamachu również mogła mieć wpływ na obecną sytuację. Nie wziął tego pod uwagę, ale to nie miało już znaczenia. Nie czas na rozmyślania, jedynie na działanie.

Zebrali się wreszcie w dogodnym miejscu, nieco przestraszeni, napięci niczym... wilk gotowy do skoku. To chyba było najlepsze określenie w tych warunkach. Colin rozejrzał się i w wyobraźni zaznaczył krąg, szeroki tak by w razie potrzeby przesunięcia się, wciąż mógł roztaczać swoje działanie. Miały być to dwa kręgi, jeden specjalnie przygotowany, drugi wewnątrz uniwersalny. To było trudne miejsce do uprawiania sztuki, szczególnie dla kogoś specjalizującego się w arkanach sił.

Stanął w samym środku wyznaczonego sobie kręgu i wbił w twardy śnieg swoją laskę. Wysunęło się ostrze, nim wykopał niewielką jamkę, gdzie spoczęło zawiniątko z fotografiami towarzyszy broni. Zakopał, udeptał i westchnął. Wszystko się zaczynało, to i on zaczął. Skupił wolę i skoncentrował się na ukrytych zdjęciach. Wyszeptał słowa opracowanego wcześniej zaklęcia i mistyczna nić przeznaczenia połączyła jego umysł z subtelnymi drganiami nici życia, nad którymi pochylały się teraz Tkaczki. [2] To było najważniejsze, by zdążył działać, gdy będzie taka potrzeba. Dlatego też na ten cel spożytkował część swojej mistycznej mocy. Reszta będzie potrzebna później.

Popiół który trzymał w ręku uniósł się w powietrze i otoczył ich całunem, by po chwili zacząć wbijać się w śnieg, coraz głębiej, aż do samej ziemi. Na ziemi zaczęły rysować się mistyczne wzory, a to było dopiero przygotowanie.[3]

Może i jego pomoc byłaby użyteczna. Jednak gdyby nie przybył do Moskwy wszystko i tak by się dopełniło. Za zadanie obrał sobie utrzymanie Fundacji po oczyszczeniu jeziora. Jeśli mu się nie uda, jego będą pytać, co zrobił, by nie dopuścić do katastrofy. W końcu też po to go przysłali, by trzymać rękę na pulsie.

----
[1] Pierwsza
[2] Entropia
[3] Siły i pierwsza
 

Ostatnio edytowane przez Kritzo : 04-06-2011 o 13:35.
Kritzo jest offline