Dorota ze zdziwieniem obserwowała zmianę nastawienia sprzedawcy, równie nieoczekiwaną jak wszystko, co zdążyło się już dziewczynie przytrafić. Nie rozumiała, zupełnie nie rozumiała, a jednak czuła, że temat Nadziei nie jest tak błahym, jakim się jeszcze przed chwilą wydawał.
Sprzedać Nadzieję? Jak można sprzedać Nadzieję? Jak można wyzbyć się czegoś, co samo w sobie jest pojęciem abstrakcyjnym, zwykłą ideą istniejącą w umyśle, ale nie posiadającą materialnej formy?
Nadziei samej w sobie nie można przedstawić, chociaż można jej objawy, ukazujące się w ludzkim zachowaniu i postawie.
Czy ten człowiek miał jeszcze Nadzieję? Na cokolwiek?
Dorota przypatrywała się osłupiała sprzedawcy, mając przed oczami jego kły oraz triumfującą minę. Był zadowolony z siebie? Zadowolony z tego monologu? W czym jego zdaniem wygrał?
- Przepraszam, jeżeli uraziłam. Nie miałam tego na celu. - odezwała się ugodowo, po czym westchnęła. - Więc... Co mogłabym oddać w zamian za Nadzieję? - spauzowała, zastanawiając się. - Nadzieję na powrót do domu, do wcześniejszego życia. - sprecyzowała, pamiętając słowa sprzedawcy.
Jeżeli był to sen, to sprzedając cokolwiek i tak nic nie traciła, prawda? Prawda?
Nierealność. Czysta, niezrozumiała nierealność. |