Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2011, 20:40   #16
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Jacek popatrzył dziwnie na mężczyznę. Był pewien, że tamten zrozumiał jego słowa, odpowiedź jednak była tak enigmatyczna i banalna zarazem, że musiał zagadnąć do sprzedawcy jeszcze raz.
- Przepraszam, ale chyba nie bardzo rozumiem, co ma pan na myśli... Gdzie ja w ogóle jestem? Jak się nazywa to miasto?- Sprzedawca mógł być psychiczny, musiał jednak spróbować dowiedzieć się czegoś konkretnego.
Teraz to sprzedawca spojrzał z dużą dozą podejrzliwości na Jacka:
- Cóż, nie wiem, czy nazwa cokolwiek panu powie, no ale skoro tak na tym panu zależy, to jesteśmy w Szalonym Mieście. Przynajmniej Wy, mieszkańcy świata równoległego tak nazwaliście to miejsce. - Mężczyzna westchnął. Najwidoczniej tłumaczenie obcym za każdym razem tych samych jakże logicznych i oczywistych rzeczy było ponad jego siły. - Czy jeszcze coś chciałby pan wiedzieć?
- Świata równoległego...?- wymruczał pod nosem pisarz, próbując znaleźć takie znaczenie tych słów, które pasowałoby do zadanego przezeń pytania, jednak nic, oprócz czysto teoretycznego pojęcia naukowego, nie przychodziło mu do głowy. Czyżby naprawdę mężczyzna miał na myśli odbicie świata realnego, alternatywną do "naszej" rzeczywistość, świat znajdujący się gdzieś poza znanymi nam granicami, w tajemniczym czwartym wymiarze przestrzeni, przenikający się z "naszym" tylko przy wybranych konfiguracjach czasoprzestrzennych odpowiednich dla oby światów... Czyżby którakolwiek z teorii, które przecież w dużej mierze opierają się wyłącznie na założeniach, mogła być prawdziwa? Czyżby właśnie fantasta dostąpił zaszczytu odwiedzenia tej tajemniczej krainy? Trudno było w to wszystko uwierzyć, ale chyba odpowiedź brzmiała: tak. Póki co jednak nie był zbyt zadowolony z takiego obrotu sprawy, w końcu nie kontrolował procesu przemieszczania się pomiędzy światami, co przyprawiało go o dreszcze. Był niespokojny i czuł się tu jeszcze bardziej obco niż na swoistej Ziemi. Nigdy nie sądził, że tak zareaguje na tak fantastyczną, mającą ogromny potencjał sytuację, teraz jednak musiał przyznać sobie otwarcie- bał się i chciał wrócić do domu.
- Szalone Miasto? Ale... jak się tu dostałem? I co ważniejsze, jak mogę wrócić?
- Trudno mi powiedzieć, jak pan się tu dostał
- handlarz rozłożył ręce. - W sumie kiedyś każdego z nas to spotkało i z tego co wiem, każdego w inny sposób. Widzi pan - kupiec nachyli się do Jacka konspiracyjnie - ja na przykład goniłem mojego psa, który zerwał mi się ze smyczy. Głupie bydle... Ech, tak czy inaczej - goniłem go i potknąłem się o jakiś wystający spod chodnikowej płyty korzeń. I nagle, kiedy się podniosłem, byłem już tu. I, tak jak teraz, było równie szaro, ponuro i deszczowo. I oczywiście ciemno. W Szalonym Mieście jest tylko noc - pokiwał smutno głową - Od czterech lat próbuj się wydostać i jak do tej pory nie udało mi się trafić na drzwi albo okno do równoległego świata. Są one niewidoczne, zamaskowane, i pojawiają się tylko wtedy, gdy same chcą - niestety, żadne modlitwy ani intensywne myślenie nie są w stanie ich otworzyć. Co mi więc pozostaje - uśmiechnął się gorzko - zadomowiłem się tu, otworzyłem kram... i czekam. Aż natknę si na drzwi.

Jacek trawił zdobyte informacje. Trudno było mu w to wszystko uwierzyć, ale już od początku czuł, że coś jest nie tak z tym miejscem. Teraz miał potwierdzenie, jeśli oczywiście miałby wierzyć mężczyźnie. A wierzył. I mimo, a może właśnie dzięki, jego osobistej historii, a szczególnie wtręcie dotyczącym długości jego pobytu tutaj, uspokoił się nieco. W świetle obecnej sytuacji szanse na wydostanie się stąd były równie nikłe, jak szanse myszy na pokonanie lwa w pojedynku bokserskim. Lew może się poślizgnąć i skręcić sobie kark, jednak na to mysz nie powinna liczyć. Jacek postanowił dowiedzieć się nieco więcej o tym świecie równoległym. Na razie wie, że panuje tu wieczny mrok, chociaż nie ma podstaw żeby się domyślić, co jest tego powodem- zasłonięcie słońca przez inną, większą planetę, czy też może brak fizyczności świata (nie mógł wszakże wykluczyć, że świat ten istnieje tylko jako mentalna pustka, która z czasem została zapełniona myślami przybyszów, w pełni niefizyczna ale całkowicie realna), lub też coś zupełnie innego, co jeszcze nie przyszło mu do głowy.
- Czy ten świat jest duży? Ile jest tu takich miast jak to?- starał się dowiedzieć jak najwięcej, obserwując przy okazji reakcję rozmówcy. Może jednak kłamie?
Sprzedawca, trochę zniecierpliwiony, przestąpił z nogi na nogę:
- Nie wiem nic o innych miastach ani czy takowe w ogóle istnieją. Jeśli chodzi o Szalone Miasto, to jest porównywalne wielkością do Krakowa. Z tym, że ma inny układ, infrastrukturę... no i mieszkańców. Pan wybaczy, ale muszę jeszcze porozkładać towar... Za chwilę skończy się 25ta godzina i jeśli nie uda mi się nic sprzedać mogę popaść w poważne tarapaty. - To powiedziawszy schylił się pod stół i z ogromnym zaangażowaniem zaczął grzebać w ukrytych pod ladą pudłach i koszach.
Dopiero teraz Jacek tak naprawdę przyjrzał się oferowanym towarom. Starał się ukryć zdziwienie, lecz nie miał pojęcia, czym mógł handlować mężczyzna, musiał więc przerwać mu po raz kolejny.
- Przepraszam, a co pan sprzedaje? Może byłbym zainteresowany- dodał pospiesznie widząc pochmurną minę mężczyzny.
- A - zreflektował się sprzedawca - Taaak... mam tu trochę naprawdę cennych i niezbędnych każdemu podróżnikowi rzeczy. Nadzieja, dar zapomnienia, eliksir wybaczenia, szczypta odwagi... prowadzę handel wymienny.Jeśli chciałby Pan zamienić jakieś ważne dla niego wspomnienie, bądź też zostawić jakąś dobrą cechę w zamian za któryś ze składników, możemy negocjować.

Jacek stał jak wryty przy kramie, nie kryjąc już zdziwienia czy też nawet zszokowania. Handel wspomnieniami, nadzieją, odwagą... Kilka z tych całkiem nieźle nadawało się do książkowej fabuły, jednak żeby zgodzić się na coś takiego? Pozbyć się cząstki siebie, żeby zyskać cząstkę obcej osoby, i to tylko dlatego, że ta osoba miała "tego czegoś" więcej od nas... "Samodoskonalenie jest masturbacją","Bierzmy od innych to, czego nam trzeba","Cudze wcale nie jest gorsze, niż swoje","Jestem tym, co się na mnie składa, jeśli wymieniam cząstkę siebie na obcą cząstkę, to nie jest już ona obca, tak samo jak ta, którą oddałem, nie jest już moja","Trzeba iść do przodu, zważać na swoje potrzeby, nie zaś sentymentalnie oglądać się na to, co było","Dobre wspomnienia są dla słabych, dla tych, którzy nie potrafią znaleźć szczęścia w teraźniejszości","Nasze zalety dla innych mogą być wadami, i odwrotnie. Czemu tego nie wykorzystać i nie pozbyć się tego, czego w sobie nie lubimy, a co chętnie widzieliby u siebie inni?".
Szatan, mroczna strona Jacka, czysta logika... Cokolwiek to było, bombardowało umysł Koseckiego sentencjami mającymi ukazać mu pozytywne strony takiego handlu, ten jednak nadal miał wątpliwości. W takim wypadku zatraca się własne Ja, można je bowiem dowolnie modyfikować w nieskończoność, niezależnie od tego, jak daleko od pierwowzoru zabrniemy. Co wtedy dzieje się z Duszą? Czyż nie jest ona przypisana do danego człowieka, do jednego konkretnego zestawu genów, tak jak system operacyjny zainstalowany na konkretnym komputerze? Czyż nie jest ona niepodzielna, nierozerwalna, współistniejąca ze wszystkimi cechami człowieka? Tak myślał dotychczas, ale teraz... Teraz zastanawiał się, czy w ogóle Dusza ma prawo istnieć w tym świecie, a skoro i w tym, to i w innych. Bo czy możliwe byłoby zostawienie Duszy w "naszym świecie"? Czy możliwe, że w tym momencie, Jacek Kosecki nie ma Duszy? Może Dusza jest obecna w drugim Jacku Koseckim, który właśnie spaceruje ulicami Krakowa, rozeźlony na brak weny? Może nie tyle przeniósł się do Szalonego Miasta, co jakaś jego cząstka została tu przeniesiona, jako reprezentacja jego osoby? Ale, pytam ponownie, co z Duszą? Czy to możliwe, żeby rozerwała się i istniała równolegle w dwóch światach, czy jest w nich obu jednocześnie, czy może razem z reprezentacją pisarza jest reprezentacja jego Duszy, drobny fragment większej całości w pełni identyfikowalny i jednaki z całością, z której pochodzi?

Za wiele dywagacji, za wiele.I zbyt mało informacji, zdecydowanie.
- Ja... Przyjdę kiedy indziej... Dziękuję za pomoc- odpowiedział niemrawo, nadal jeszcze oszołomiony ilością myśli, które nazbierały się w jego umyśle przez ostatnie kilka sekund.
Co teraz? Ma się zaaklimatyzować, jak ten nieszczęsny kupiec? Ma rozpocząć życie od nowa, tutaj, w krainie wiecznie panującej nocy, spisując na straty dorobek minionych dwudziestu dziewięciu lat? On nie znalazł wyjścia, bo go nie szukał, czekał, aż rozwiązanie samo do niego przyjdzie. Naiwny głupiec, teraz pewnie zbyt przywykł do panującej sytuacji, żeby chcieć się stąd ruszyć, chociaż tego nie przyzna, modli się o to, żeby wyjścia nie odnaleźć. Bo kto wie, gdzie i kiedy powróci? Kim będzie? Jak wiele się zmieni, jak wiele zostanie takie samo... Jedna wielka niewiadoma. A tutaj- zna już krainę, w takim stopniu, w jakim jest mu to potrzebne, zna ludzi, ma własny kram, i chociaż można było zrozumieć, że nie idzie mu zbyt dobrze, to jednak jest to pewien pewnik, punkt zaczepienia. Czy zdołała przetrwać w nim jeszcze nadzieja na powrót do domu, czy może zgasła, nie pielęgnowana i ignorowana? A może po prostu sprzedał ją za ładny uśmiech czy miłe wspomnienie?

Jacek musiał to wszystko przemyśleć, dać czas myślom na poukładanie się w odpowiedniej kolejności, w odpowiednich przegródkach. Chciał opuścić targ jak najprędzej, wiele kramów oferowało te same towary, co znajomy kupiec, przysparzało to pisarza o ból brzucha. Jedynym miejscem do którego mógł się tutaj udać, oprócz Nieznanego, był hotel, który widział w poprzedniej alejce. Hotel i odpoczynek pasowały do siebie jak ulał, jednak czy w tym świecie cokolwiek jest tak, jak powinno? A raczej, "tak, jak oczekiwał tego Jacek?".
Nadal rozmyślając o tym przedziwnym świecie ruszył w stronę hotelu.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline