Garrenz westchnął. Jego twarz trochę złagosniała. Wchodźcie - powiedział. Weszliście do obszernego salonu. Na ścianach wisiały trofea wojenne: miecze, tarcze, włócznie, topory... Broń była właściwie wszechobecna. Poza tym, w salonie były dwie szafy, stół i parę krzeseł. Na pierwszy rzut oka pomieszczenie wydawało się skromnie przystrojone. Potem zauważa się, że bronie były zdobione złotem i szlachetnymi kamieniami. Wszystkio to musiały kosztować fortunę. Usiadliście przy stole. Krzesła i stół były proste, bez żadnych ozdób. Jeden ze strażników miał obowiązek codziennie zaglądać do domu wariatów - powiedział Garrenz swoim grubym, donośnym głosem. - Pewnego dnia przybiegł tu przerażony, niemal obłąkany. Wyjąkał coś o trupie, rozszarpanych drzwiach i krwi. Poszliśmy na miejsce - ja i paru moich ludzi. Zobaczyliśmy to... Byliście tam już? - zapytał. Kiedy przytakneliście, kontynuował. - Wezwaliśmy dedektywa z Karzburga, największego miasta w okolicy i jednego z największych w całym Ostermarku. Wyglądał mi bardziej na skrytobójcę, niż dedektywa, więc postanowiłem wynająć również jakąś bardziej zaufaną osobę - Davina. Dedektywa znajdziecie wieczorami w karczmie "Pod Tłustym Mięsem". Więcej nie wiem. Jakieś pytania? |