Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2011, 11:27   #11
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Ta menda Mendoza nomen omen zawsze pakował się w jakąś kabałę. Orin Halder znał ten typ człowieka. Gdyby przypadkiem powiedział prawdę, to by mu chyba jęzor usechł. Urodzony krętacz, oszust i sukinsyn. Krasnolud miał wątpliwą przyjemność prowadzić z nim interesy, gdyż ten syn żmii był jedynym człowiekiem w De`Alvione, który znał kogoś w mieście kupującego oksydant. Bardzo rzadki minerał, na którego żyłę natrafił Orin zupełnie przypadkiem w Wywernich Górach. Teraz też jak zwykle zalegał mu z zapłatą za ostatnią dostawę, a z doświadczenia Halder wiedział, iż bez obicia mordy nie wyciągnie od gnojka złota.
Prawdę powiedziawszy krasnolud miał dość i obmyślał, jakby tu się dowiedzieć z kim pośredniczy Mendoza, by się go pozbyć, gdy w karczmie „Pod Kiecką Trollicy” znalazł go Konstanty. Służący Ruryków i jego dobry znajomy. Jeden z nielicznych jakich Orin miał w De’Alvione. Kostek nie chciał powiedzieć po co mu potrzebny Mendoza, więc Halder nie nalegał. Miast tego poszli na miasto szukać tej mendy. Szczęście im dopisywało, wystarczyło jeno trochę pokręcić się po rewirze, by w jakiejś bocznej uliczce od Rymarskiej znaleźć zgubę. Właśnie sukinkot leżał na glebie, a kilku podejrzanie wyglądających jegomości próbowało coś z niego wydusić.
- Tylko go nie uszkodźcie panowie, mamy z nim do pogadania. – rzekł podejrzliwie przysłuchując się rozmowie dwóch z nich. Trochę mętnawej o wynajmowaniu.
- To prawda chciałem wynająć łowcę, którykolwiek z panów nim jest. – odezwał się niespodziewanie Konstanty.
- Po prawdzie skoro wszyscy już tu jesteśmy, łącznie z naszym drogim Mendozą możemy sobie wiele wyjaśnić. – sługa Ruryków uśmiechnął, a oczy zabłysły mu wesołością, jak gdyby powiedział właśnie jakiś dowcip.
Wolno, ale zdecydowanie podszedł do leżącego mężczyzny i spytał zebranych.
- Czy można?
Pochylił się nad Mendozą, a w jego ręku błysnęła klinga sztyletu. Źrenice leżącego rozszerzyły się ze zdumienia i strachu.
Konstanty tymczasem szybkim ruchem rozciął mu kaftan na piersi, by wsadzić w rozcięcie rękę. Po chwili wydobył zza podszewki płaską, aksamitną sakiewkę. Wysypał z niej na otwartą dłoń srebrny sygnet, jakim posługiwano się do pieczętowania listów i złożoną kartkę papieru.
- A więc to Ty. – pokiwał smutnie głową, a na jego pucołowatej twarzy wymalowało się coś na kształt smutku. – Wiesz że musisz zginąć.
Powiedział jakby stwierdzał oczywisty fakt, a wszystko już było przesądzone.
- Zaraz. Chwileczkę Panie Konstanty. – wtrącił się Halder – Jakie zginąć? A czemuż to? Ten drań mi jest winien kilka groszy, a i informacje o pewnym człowieku co ...
- Panie Orin wiesz do czego służy orsalit? –
spytał nagle Konstanty przerywając wypowiedź krasnoluda i wprawiając go w zdumienie.
- No … alchemicy robią z niego świecący ług. – zaczął niepewnie.
Na te słowa Mendoza mimo fatalnego położenia zaśmiał się cichym, kpiącym śmiechem.
- To składnik zaklęcia przemiany i kontroli. Pozwala zmienić człowieka w dowolną postać, na przykład bestię i kontrolować jego umysł. – wypowiedziane słowa zawisły złowrogo w powietrzu.
Konstanty ściszył głos. Widać było że mówi z trudem, jak gdyby wciąż się wahał, ile może wyjawić.
- Mój Pan chciał podarować królowi egzotyczne zwierzę, które sprzedał mu pewien kupiec z południa. Nie wiedział, iż naprawdę w swoim imieniu wysyła przemienionego zabójcę. Gdy się zorientował i wysłał pościg dowódca oddziału okazał się być zdrajcą. Wraz z uwolnioną bestią wymordował wiernych Rurykowi ludzi i ukrył się gdzieś w Wywernich Górach. Teraz bezdrożami podążają do stolicy.
Pucołowata twarz Konstantego była blada jak papier.
- Mój Pan nie może ufać swoim ludziom. Wśród nich może być więcej zdrajców. Dlatego potrzebuje pomocy ludzi obcych. Was Panowie.
Stwierdził Konstanty patrząc na zgromadzonych.
- Czy mu pomożecie? – spytał z nadzieją w łosie.
- Taa … - mruknął krasnolud wyciągając fajkę i powoli ją nabijając.
- No to mój interes szlag trafił. A co z nim? – spytał szturchając butem leżącego Mendozę.
 
Tom Atos jest offline