Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2011, 22:09   #9
BoYos
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Wszystko trwało zbyt długo. Ile można mieć nadzieję, na coś, co się nie stanie? Czy tak właśnie czuli się ludzie podczas wojen? Czy to jest to, o czym myślę? Nie płacz skarbie. Jeszcze żyjesz. Zaraz, ocknij się. Będziesz miał jeszcze piękne chwile życia. A potem Cię zjedzą. Tak jak sarnę zjadają dzikie lwy, tygrysy. Poczujesz to, jak to być czymś co jest potrzebne komuś do przeżycia. A nie...to złe porównanie. Im przecież na niczym nie zależy. I tak przeżyją...mylę się?


Marek otworzył oczy. Spał w swoim pokoju. Kurort. Tak, minęło już ładne 6 lat od czasu, gdy się tu zabunkrowali. Pamięta dokładnie jak to było. Wtedy z Mersim byli w warsztacie. Nagle wybuch. Panika. Nie wiedział co się dzieje. Na szczęście z transportem nie miał problemów. Warsztat samochodowy umożliwił mu opuszczenie miasta. A raczej rzeczy w warsztacie. To co zobaczył jadąc ulicami było przerażające. Nie wiedział czemu nie wysiadł i nie zaczął ratować kogo popadło. Gdyby nie to, że czytał książki w poprawczaku o zombii to w życiu by nie wpadł na to, że coś takiego może istnieć. Literatura poucza! Tak było w jego przypadku.

Mimo, że to obserwował dokładnie, nadal miał złudzenie - jest to do opanowania. Ale... ale jak!?
Populacja Polski liczyła ponad 30 mln ludzi. Magazynek w pistolecie to średnio po 12 naboi. 10 naboi kosztuje 20 złotych. Koszty produkcji, koszty wszystkiego. Nie da się zabić 30 mln ludzi. Nie pistoletami. A co po bombach atomowych. Podmuch połamie ich w kościach, poskręca ręce, a te bydlaki nadal żyć będą. Patrząc na polską politykę...Więzienia też by się zaraz poprzepełniały. A te przesłuchania?
- Jak się nazywasz...? Poważna twarz mundurowego wpatrzona w obgryzionego ze skóry człowieka.(albo raczej to co po nim zostało)
- Grooooammrfff....
- Mów, albo tego pożałujesz. Trafisz do celi z grubym Bobem.
Marek sam się z tego śmiał, chociaż nie powinien. Toż był na włos od śmierci.
Mersi. Owczarek Niemiecki. Mądra psina. Nie wiedząc czemu nauczył się podawać klucze, o które prosił. Co prawda z początku miał problem z odróżnieniem 16tki od 18tki, ale po kilku miesiącach nie było po tym śladu.
Jechali tak Toyotą Rav4 dopóki nie zabrakło wachy. Przed samym miastem. Czemu kierował się nad morze? Puste złudzenie - "one" nie umieją pływać, a może - "Ryb nie zabraknie do jedzenia"? nie umiałby teraz tego stwierdzić. Coś go ciągnęło.
Ledwo uszli z życiem w mieście. Trafił do kurortu. A co potem? Potem...a zresztą...sami wiecie.

Wstał. Poranna gimnastyka. Słońce, które padało przez balkon mówiło mu tylko o tym, że czas ruszyć swoją dupę na zewnątrz. Zawsze gdy otwierał drzwi od pokoju, modlił się by nie wskoczyła na niego banda zajadłych zombii, które w nocy wdarły się przez bramy, pozabijali wszystkich, a teraz padła kolej na niego. Wtedy odwróciłby się i szybko skoczył przez balkon. Jednak w jego wizji, na zewnątrz było czarno. Czarno od zombie. Nawet morze było w zombiakach. Nie mógłby jednak wrócić, gdyż już leciał z balkonu. Chciałby umrzeć podczas uderzenia o podłogę. Dlatego skakałby na...głowkę?

Przekręcenie klamki. Otworzył drzwi. Jednak nic się nie stało. Marek, był starym cwaniakiem. Dobrze wiedział o tym, że Mersi zacząłby szczekać, nim zombiak by wszedł na posiadłość. Mądra psina.

Nie zamykał pokoju na klucz. Po co. Co ma do ukrycia? Pieniądze? Nie rozśmieszajcie mnie. A może kosztowne rzeczy? Jedzenie? Nie, te trzyma się w lodówce albo zamrażalce. Wszystkie cenne rzeczy nosił przy sobie. Inni jednak na pewno nie okradliby go. Żyli tutaj jak we wspólnocie. Musieli sobie pomagać. Jeśli chcieli przeżyć jak najdłużej.

Zszedł na dół i powitał zgromadzonych machnięciem ręki. Rzecz działa się przed murem, który ucierpiał już wystarczająco. Podczas gdy wszyscy omawiali co by zrobić, Torwar przeszedł pare razy koło pękającego muru. Gdy ucichło odwrócił się.
- Murarzem nie jestem. Nie wytrzyma dłużej niż 3 dni. Musimy załatwić beton. Dla bezpieczeństwa. Tylko...czy jeszcze coś zostało? - zapytał
 
BoYos jest offline