Góra lubił w polaczkach to że umieją się bawić. I to że w tak niepewnych dla tych ziem czasach żyją pełnią życia. Z innej strony cóż im pozostało. Has jednak zastanawiał się czy ludzie na tych ziemiach nie mają nic w łepetynach? Jak można będąc chrześcijaninem nie mieć króla, rycerzy scentralizowanej władzy? Jak można do kroćset żyć w małych klanach rozbijająć państwo na dziesiątki zwalczających się ze sobą psów? W Głowie mu się nie mieściło a była ona duża jakim cudem poganie tak urośli tu w siłę? Ponoć chrzest tu przyjęto! Zatem poganie powinni być już albo nawróceni albo martwi. Tak to przynajmniej odbywało się w porządnych miejscach. Jakim niewątpliwie było Cesarstwo niemieckie. Ojczulek by zemdlał w Hamburgu jakby zobaczył co się tu dzieje. Góra sam miał gdzieś boga czy bogów. W życiu liczy się władza i przyjemności. Jedno zawsze szło w parze z drugim. A teraz przyszło mu ruszać na jakąś wyprawę. Może to i dobrze trochę ruchu nie zaszkodzi. A i kilka monet wpadnie... Pniaków trzymał blisko siebie na początku stanowili straż przednią potem jednak przemieścili się do środka kolumny. Powodem tego ruchu było pewne zdarzenie.
- Ludmiła, żona Dowgirda, pana na Orzycu prosi waści na naradę.
-Zaiste dobry to krok. Już jadę.
Pniaki zaś otoczyły grupę. Aczkolwiek w przyzwoitej odległości pozostając. By afrontu nie czynić.
-Pani.- powiedział Has lekko uniżając głowę. |