Kiti znalazła sobie miejsce do spania u boku Ursusona. Zwinęła się w kłębek.
„Ten człowiek jest bardzo odważny, dobroduszny i mądry! – pomyślała jeszcze. – Czasem brak mu tylko szczęścia i pewności siebie.”
Ziewnęła i podrapała się za uchem.
„Mam nadzieję że wszystko potoczy się dobrze. Ta rozróba w knajpie była zupełnie niepotrzebna, niepotrzebna, niepotrzebna! Ciekawe co się tam stało... Dirith był ranny ale czy to on zaczął jatkę? Znając go całkiem możliwe... Z drugiej strony podpita magini też nie jest oazą spokoju... Źle się stało, źle źle źle! I gdzie jest Szrama, ta druga pani kleryk!? Zostałam sama z tą nieokrzesaną bandą!? No nie nie nie! A na dodatek Dirith znowu wsiąkł gdzieś!”
Nie miała sił szukać go tego nocy. Była zmęczona wydarzeniami i rzucaniem czarów. Miała nadzieję że drow się zjawi niebawem ale nie zjawił się.
Rankiem obudziła się nadal zwinięta w kłębek przy Ursusonie. Wstała, otrzepała się, przeciągnęła łapy, wylizała nieco futro.
http://sztuka.blox.pl/resource/wilk4599ds.jpg
„Mam nadzieję że magii ma się lepiej”
Poszli sprawdzić co z nią i faktycznie, miała się wręcz dobrze, żyła! Kiti odetchnęła w duchu. Odnaleźli się też panowie elfowie i pół-elfowie!
„Diritha nadal nie ma... Muszę sprawdzić co knuje ten drow!!! W końcu przyszłam tu głównie w tym celu, podążać za Stadem! Sprawdzić co knuje ten drow! Mam złe przeczucia”.
Wyruszyła z powrotem pod knajpę, z zamiarem wytropienia Diritha. Starała się uważać na strażników miejskich, chować się gdzie się da, chodzić bocznymi uliczkami, w razie czego uciekać i schować się gdziekolwiek, w krzakach, piwnicy, za uchylonymi drzwiami.