Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2011, 02:06   #34
MatrixTheGreat
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
„Tak… to piekło powoli się kończy… Zostało jeszcze tylko jedno zadanie i będzie można odetchnąć”

Wyglądało na to, że plebania, w przeciwieństwie do reszty budynków nie ucierpiała zbytnio przy ostrzale. Jaka szkoda… byłby kolejny kłopot z głowy, ale nie może być zbyt różowo. Matt z uśmiechem patrzył na uciekających Niemców, to był jego błąd jednak Bóg musiał nad nim czuwać. Seria pocisków przeleciała dokładnie nad jego hełmem.

- Matt kurwa! - pociągnął go w dół Campbell, chociaż oboje byli już dość pochyleni.
- Kevin… jak wrócimy do domu… stawiam ci whisky…
- Świetnie dawno nic nie piłem.
- Walą z plebani? - zapytał sierżant, który jakby dopiero zaczynał się otrząsać.
- A widzisz gdzieś jeszcze coś czego nie zdobyliśmy? Zostali już chyba tylko tam.
- Jakieś propozycje? - wszyscy spojrzeli z niedowierzaniem na Matt’a, wydawało się, że zaczyna się dobrze bawić - Mam pewien pomysł.

Fireheart ostrożnie wyjrzał zza rogu. W południowej ścianie plebani były trzy okna. Strzały rozległy się ponownie, niedobitki waliły z prawego okna.

- Raul, Kevin, Stafford zaporowy! - wydarł się sierżant, a żołnierze posłusznie zaczęli posyłać ołów w stronę szwabów - Lee zrób mi wyrwę w tym oknie!

Hunter, który dotychczas pozostawał na tyłach teraz wreszcie mógł się odegrać. David załadował bazookę i poklepał kolegę po plecach, by dać do zrozumienia, że jest gotowa do strzału. Lee nacisnął spust i smuga dymu przecięła powietrze. Pocisk wysadził prawą część południowej ściany, robiąc dziurę wielką jak pokój znajdujący się w środku.

- Raul, Gary, zostajecie. Lee też czekasz tutaj z nimi, załaduj już swoją koleżankę bo może być jeszcze potrzebna. Cała reszta za mną biegiem. Osłaniajcie nas!

Ruszyli z krzykiem, na szczęście ogień już się nie odezwał. Ustawili się pod ścianą, a Matt zajrzał do dziury. Pokój przypominał kuchnię, na środku leżały zmasakrowane wybuchem zwłoki Niemca. Dziwne, że tylko jeden. Sierżant pokazał gestem by wejść do środka. Jedne drzwi prowadziły na lewo, drugie prosto.

- Carter, Green, Stone i Blackshire na prosto. Stafford, Brown i Campbell za mną. - powiedział półszeptem Matt.

Obie drużyny ustawiły się na miejscach. Drużyna sierżanta celowała w drzwi, a on sam wyważył je kopniakiem. Może było to nierozważne, ale jakże widowiskowe. Matt już nie myślał, teraz działała adrenalina. Na jego szczęście za drzwiami nikogo nie było. Pokój wyglądał na jadalnię, a naprzeciw były kolejne drzwi. Tym razem to James popędził je otworzyć, tylko delikatniej. Wtedy z tyłu dobiegły ich odgłosy strzałów, poprzednia drużyna musiała się na kogoś natknąć.
Brown uchylił drzwi lecz nikogo nie zauważył. Stafford i Fireheart nie opuszczając karabinów chcieli już wchodzić, więc James otworzył drzwi trochę szerzej i… do jadalni wpadł celnie wymierzony granat. Joseph nie tracąc zimnej krwi wkopał go z powrotem do pomieszczenia i zamknął drzwi, gdyż przerażony Brown stanął jak wryty. Wszyscy odskoczyli od drzwi, a zza nich dało się słyszeć przed wybuchem: „Scheiße!”.
Cała czwórka wskoczyła do środka jednak zwłok nie było. Zauważył je dopiero Campbell, który wyjrzał przez wybite okno. Niemiec musiał próbować wydostać się nim, gdy granat z powrotem wpadł do pomieszczenia.
W tym pomieszczeniu także były tylko jedne drzwi, na prawo. Matt ostrożnie je otworzył i zobaczył, że wychodzą na ten sam korytarz, na którym wcześniej padły strzały. David o mały włos nie wystrzelił w sierżanta, który pojawił się za nimi.

- Cholera! Uważajcie następnym razem!
- Czemu stoicie?
- Jak weszliśmy tutaj to większa grupka uciekała akurat na zewnątrz - wskazał drzwi na końcu korytarza - chcieliśmy ich posłać do diabła, ale nie zdążyliśmy. Rzuciliśmy się za nimi, jednak zaczęli do nas strzelać z następnego pomieszczenia. Wykurzyliśmy ich stamtąd bez strat po obu stronach, bo się wycofali w głąb domostwa. Teraz pilnuję, żeby nie zaskoczyli nas od tyłu, gdyby tamtym zachciało się wracać. William wziął pozostałych tam.

Matt pokazał reszcie, by pobiegli z nim do Cartera. Mało co nie dostał pociskiem i rzucił się do ściany w charakterze osłony. Z drzwi do następnego pokoju ładowali w nich Niemcy.

- I jak? - zapytał radiotelegrafistę.
- Srak! Nie możemy nic zrobić, przydusili nas ogniem! Nas jest więcej, ale mają stosunkowo mały cel: te drzwi, więc gówno możemy zrobić. Czekamy aż im się skończy amunicja!
- Niezbyt dobry pomysł! Stone! Zamień się z Blackshire’m! Dostałeś morfiny, ale jakby nie było on jeszcze nie dostał, leć po niego!

Ronald pobiegł, a po kilku sekundach był już u nich David.

- Przygotuj odłamkowy młody! - powiedział do niego sierżant i wyczekał, aż Niemcy będą przeładowywać. Nie wychylał się, wystawił tylko Thompsona i nacisnął spust. Szkopy musiały na chwilę się schować za osłonę, a to dało David’owi wystarczający czas, by wrzucić do środka granat. Nastąpił wybuch i amerykanie z impetem weszli do środka.

- Jest tylko jeden trup! - krzyknał William - Było ich więcej!
- Jesteś pewny?
- Na sto procent sierża…
- Tam jest! - krzyknął Blackshire, który zauważył ruch w następnym pokoju.

Doskoczyli do ściany, a David wychylił się i zauważył, że Niemiec jest schowany za zwykłym drewnianym stołem. Stanął w drzwiach i pociągnął za spust będąc pewien, że przebije osłonę szwaba. Odezwało się jedyne cichy dźwięk, który towarzyszył pustemu magazynkowi. Z przerażoną twarzą zobaczył jeszcze jak szkop wychyla się z za stołu i posyła serię z MP40 w jego stronę. Szczęście w nieszczęściu zaraz po strzałach Niemca odezwał się… BAR Raula, który właśnie stał za oknem. Blackshire’a trafiło kilka pocisków, wszystkie w nogi. Gdy zorientowali się, że szkop nie żyje do rannego szybko doskoczył sanitariusz.

- Wszystko w porządku młody, wyliżesz się z tego… - powtarzał do wrzeszczącego z bólu David’a.
- Widzę, że wpadłem o kilka sekund za późno - rzucił Shepardson - Zauważyliśmy, że szwaby się wycofują, więc postanowiliśmy wejść od drugiej strony i wam pomóc.
- To było niebezpieczne!
- Ale jak widzisz intuicja mnie jednak nie zawiodła, gdyby nie ja to pewnie gryzłby już ziemię.
- Wiem i dzięki ci… Dobra, przeszukać resztę budynku! Raul, ty idziesz ze mną.

Ludzie rozpierzchli się poszperać, a Matt wszedł po prostu w najbliższe, nie sprawdzane drzwi. Wyglądało na sypialnię. Odsunął karabin od ramienia, gdy był już pewien, że nikt go nie zaskoczy w środku. Gdy chciał wychodzić potknął się o coś. Raul chwycił go, by nie upadł i oboje sprawdzali co to było. Luźna deska w podłodze, wyglądało na to, że była to jakaś mała piwniczka. Usunęli przeszkodę i aż oczy im się zaświeciły na sam widok znaleziska.

***

Cała drużyna, oprócz sierżanta i Raul’a stała już na zewnątrz, a Kevin darł się za uciekającymi przez most Niemcami i aż skakał z radości:

- Tak!!! Cha cha cha! Idzicie się pieprzyć! I tak was dopadnę! - wrzeszczał i rzucił hełmem w stronę mostu.
- Wyluzuj, jeszcze będziesz miał niejedną okazję do rozróby - poklepał go po ramieniu Davis.
- Stary, nie cieszysz się?
- Nie ma z czego… tyle niepotrzebnej śmierci…
- Na to nie mamy wpływu, oni strzelają do nas, my do nich.
- To jest bez sensu… Black… Hall… Pamiętasz jak jeszcze razem z nimi graliśmy w baseball?

Oboje spuścili głowy. Jakąś minutę po tym z drzwi wyszedł Fireheart z uśmiechem na ustach.
- Chłopcy! Patrzcie co znaleźliśmy! - wszyscy skierowali wzrok na Raul’a, który wyszedł właśnie z budynku ze skrzynią szampana i wina. Prawdopodobnie były między nimi także butelki mszalnego.
- Chodźcie i częstujcie się! Zasłużyliście…
 
MatrixTheGreat jest offline