Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2011, 11:43   #36
Slywalk
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
Bitwa zakończyła się ledwie kilka minut temu, a nie wiadomo skąd pojawiło się tyle osób. Chyba naprawdę musieli mieć tu ciężko, skoro ledwo ucichły strzały, a oni wyszli z kryjówek. Do Wintersa podbiegła jakaś dziewczynka z kwiatkami i zaczęła coś mówić po francusku. Sierżant nic nie rozumiał, uśmiechnął się tylko i wziął kwiatki. W zamian dał dziewczynce garść cukierków które nosił, od czasu pobyty w szpitalu. Uśmiechnęła się i zaraz znikła w tłumie. Winters zatrzymał Evansa.
- Masz – powiedział i wręczył mu kwiatki – Daj to jednej z tych Francuzek.
Zostawił zakłopotanego Johna i poszedł szukać dowódcy.

***

-Może będę mógł pomóc? Znam francuski… Nie przedstawiłem się…Adam Damond z „American Ilustreted Post”
- Matthew Fireheart. I tak, byłoby miło. Musimy utorować drogę, mogą sobie być, ale na poboczu.
-Spróbuje porozmawiać, najlepiej jednak znaleźć miejscowy autorytet np księdza wtedy posłuch będzie natychmiastowy.
- Lipton, White, łapcie cukierki i zabierzcie dzieciaków w jedno miejsce, nie chcę by się pałętały, gdy będą przejeżdżać czołgi. Reszta zbiórka! Matt jeśli nie masz nic przeciwko to pierwsi obejmiemy wartę przy moście.
- Skoro chcesz to nie ma sprawy. Chociaż wydaje mi się, że byłoby dobrze, gdyby nasi ludzie stanęli przy krawężnikach wzdłuż całej drogi i nie pozwalali na nią wejść gdy czołgi będą jechać. Trzeba będzie zachować dość duże odstępy bo nie ma nas tu tyle. Chyba, że faktycznie wykorzystamy jakiegoś księżulka czy kogoś takiego... Raul, William do mnie! Carter, weź te nieśmiertelniki i zanieś je O’Neil’owi. Shepardson, zbierz całą resztę i przyprowadź do mnie.
- Poślę czterech ludzi na most, a reszta niech zajmie się ludźmi. O takie rozwiązanie mi chodziło. Okey, Evans, Compton, Wynn i Welsh na most. Reszta formować linię.
Nasi ludzie przystąpili do wykonywania rozkazów. Adamowi nie bardzo szła rozmowa z miejscowymi ciężko było w tym hałasie. No i mały facet z okularami o grubych szkłach ma raczej małą silę przebicia.
- Gdzie jest nasz czołg? Możemy wejść na pancerz, będziemy lepiej widoczni, przykujemy uwagę i wtedy Adam może poprosić, by wskazali miejscowego księdza, burmistrza czy... coś. Co myślicie?
-Dobry plan, tak będzie mi dużo łatwiej. Z tym burmistrzem jednak lepiej uważać to może być kolaborant ,jak znam życie...-Powiedział Damond- A czołgu chyba nie zgubiliście?-dodał po chwili ze śmiechem.
-Eh, najprawdopodobniej kierowcę porwały dziewczyny - powiedział i uśmiechnął się Winters.- Matt zajmiesz się tymi ludźmi? Moi ludzie Ci pomogą, ja muszę znaleźć jakiegoś sanitariusza.
Richard czuł w prawym ramieniu rosnący ból, Lipton prowizorycznie opatrzył go, bo nie było czasu, ale lepiej żeby obejrzał to sanitariusz.
- Jasne, poradzę sobie. Idź bo jeszcze się wykrwawisz - dodał pół żartem.
- Dzięki za troskę - powiedział Richard i poklepał Matta po plecach - Do zobaczenia.
- Powodzenia.
-Tobie się bardziej przyda – powiedział Winters i poszedł szukać Granta.
 
Slywalk jest offline