Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2011, 21:08   #4
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Ciemno. Mokro. Kraty. Te trzy rzeczy nieodłącznie kojarzyły się z lochami. Nie wydano jej Inkwizycji więc nie była w ich lochach. Dodając jeszcze to, że chcą ją sprzedać, było jedno rozwiązanie.

Łowcy... niewolników.

Jej usta dawno nie używały tej dosyć prymitywnej i ograniczonej formy porozumiewania się, jaką była ludzka mowa. Oczywiście, znała ją. W końcu wychowywali ją trochę jej rodzice. Ale co to zmienia, skoro tego języka nie używała prawie nigdy? Czasami, by nie zapomnieć, by pamiętać o przeszłości. A tak, jedynie warknięcia, śmiech czy ziewanie. Zupełnie normalne odruchy, jakie nie wymagały przypominania sobie o dwunożnych istotach, pełnych zepsucia i pogardy dla natury.

Zamek nie był zbyt ciężki do otworzenia. Właściwie to takie zamki otworzyłby każdy kto miałby choć tyle siły by do nich podejść i na tyle zręczne dłonie by wsadzić tam coś podłużnego i chwilę pogmerać. Z cichym skrzypnięciem otworzyła je, wystawiając głowę. Spokojnie rozejrzała się po okolicy. Nikogo nie było. Powoli stawiła pierwszy krok, zaraz za nim drugi i kolejny. Jak zawsze, poruszała się na palcach. Szybko i cicho, jak prawdziwy wilk, nie jak na kogoś ludzkiej postury. Zamek skrzyni nie był bardziej skomplikowany od tego w drzwiach krat. Szczenięco proste.

Ludzie zakrywali swoje ciała ubraniami. I Nina, jako częściowy człowiek, musiała je również nosić. Przez te złe ludzkie geny nie posiadała futra na całym ciele i musiała nosić ubrania by utrzymać ciepło. Wszystkie sukienki czy nawet spodnie odrzuciła na samym wstępie. I właśnie dlatego ucieszyła się z pewnej prostej, ale idealnej dla niej skórzanej zbroi. Zakrywała wszystko od kolan po łokcie i szyję. Dzięki temu każdy nagi skrawek był zakryty, a futerko nie musiało jej się pocić. I były jej mikstury. Nie była zielarką nie wiadomo jakiej skali. Ale potrafiła rozpoznać wiele ziół nie po nazwach ludzkich oraz zrobić z nich proste eliksiry lecznice. Nie wystarczające do leczenia ran w trakcie bitwy, ale na pewno starczające by leczyć członków jej stada w czasie wolnym lub gdy nie były w stanie walczyć. Miała ich trochę, w specjalnych uchwytach? Kieszonkach? Nie wiedziała jak to ludzie nazywają, ale małe, szklane i podłużne pudełeczka, fiolki, były całkiem liczne. Schowała je na swoje miejsca i ruszyła. Drogi były kręte, a drzwi liczne, tak samo łowcy. Ale to byli jacyś wyjątkowo mierni ludzie, o słabych genach, które nadawały się jedynie do płodzenia bękartów, nie prawdziwych wojowników stad. Ostatecznie dorobiła się 43 złotych monet, jednego antidotum oraz dodatkowego leczenia. Przyczaiła się za ścianą. Byli tam ludzie. I to nie byli Łowcy Niewolników. Mieli inny zapach. Na razie nie będzie wychylać uszu bez potrzeby. Lepiej uciekać niż poparzyć futerko.
 
Kizuna jest offline