Sierżanci Winters i Fireheart
Po opanowaniu tłumu wszystko poszło naprawdę sprawnie. Saperzy odholowali wrak niemieckiego czołgu na pobocze, potem sprawdzili most. Ledwo skończyli to ostanie a pojawił się szwadron amerykańskich niszczycieli czołgów M10. Ludzie cieszyli się, rzucali kwiaty na pancerze ale ku waszemu zadowoleniu, drogi nie zagradzali. Adam także był zadowolony. Zrobił mnóstwo zdjęć , sporo też rozmawiał z żołnierzami, robiąc notatki. Obiecał, że przyśle do waszych domów egzemplarz jego tygodnika. Wasze rodziny na pewno będą dumne i szczęśliwe, widząc was całych i zdrowych w blasku chwały. Po jakimś czasie przyjechała kompania piechoty, która miała was zluzować. Nadszedł czas pożegnania z mieszkańcami miasteczka. Obowiązki wzywają. Następne dni mijały wam na , zażartych nieraz, walkach obronnych. Jednakże, już do końca kampanii nikt z waszej drużyny nie zginął, toteż tym bardziej pamiętaliście te pierwsze dni kampanii i walkę o miasteczko. Okazało się że „Góra" doceniła wasze wysiłki. W czasie gdy wasza jednostka został już przeniesiona do rezerw, odznaczono was brązowa gwiazdą.
(Wcześniej, sierżant Winters otrzymał, nieco spóźnione, purpurowe serce).Wasze jednostka poniosła spore straty, potrzeba było uzupełnień, co oznaczało dla was dość długi pobyt w koszarach w bezpiecznej Anglii. Mówiono, że sprzymierzeni zakończą wojnę jeszcze przed zimą, pełni nadziei wchodziliście na okręty. Jednak pewien ryzykowny plan, brytyjskiego dowódcy, miał sprawić, że wrócicie na pole walki, szybciej niż się spodziewaliście… to już jest jednak temat na zupełnie inną historię.
KONIEC