Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2011, 16:54   #6
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Znowu jakiś kmiot poskarżył się na błahostkę. Rutyna, nie rutyna, ale pieniądze są choć dla Antonio nie były one najważniejsze. Generalnie siedzenie na tyłku na terenie gildii było na dłuższą metę nudne. Dlatego teraz mając za plecami dwóch kompanów, szedł spacerkiem na farmę tego nieszczęsnego rolnika.
Już w wejściu zostali zaproszeni do stołu. Nic dziwnego, zapewne zależało mu na dobrze wykonanej robocie bo z czystego serca na pewno nie dałby jadła bandzie obdartusów, którzy mogą mu poderżnąć gardło następnego dnia bo im zapłacono. Gulasz jaki upichciła żona farmera był przepyszny. Potem ku zdziwieniu gości właściciel przybytku wręczył im małe fifki wlewając do nich krwistoczerwony napój. Lekko słodkawy smak wina nieco pokrzepił goryli. Choć tak naprawdę gorylami można nazwać tych dwóch, nie Antonio. Tamci byli wielcy i umięśnieni, ale byli również zapuszczeni w wyglądzie. Antonio był i dobrze zbudowany i zachowywał podstawy elegancji.
Włosy, krótkie, gładko i starannie przycięte, zarost zadbany. Wyróżniał się tym spośród reszty co czasem było powodem przyjacielskich żartów.
Antonio miał na sobie jasnoniebieską tunikę, stalowy napierśnik z wyżłobionym małym wzorem pyska jaguara na lewej piersi, na barkach leżała skóra szarego wilka, związana skórzanymi rzemieniami z napierśnikiem tworząc miły dla oka kontrast. Beżowe spodnie, z metalowymi nagolennikami, zszyte na kolanach, skórzane buty, bardzo wygodne i do chodzenia i w czasie walki, duży, brązowy pas, do którego przytroczona była mała torba na podręczne przedmioty trzymał portki na swoim miejscu. Zdecydowanie najniebezpieczniejszą dla przeciwnika częścią zbroi były skórzane rękawice ze stalowymi wstawkami na palcach i knykciach, które miały na powierzchni malutkie guzy robiące większą krzywdę niż gołe pięści.
Reszta "oddziału" ubrana była w skóry, czasem przetykane jakimś kawałkiem metalu. Również bronią Antonio mógł się poszczycić. Duży, dwuręczny, obusieczny topór z wzorem gałązki laurowej na ostrzach. Broń w tej chwili była umieszczona za pasem zapiętym przez szyję jak torba.
Antonio miał również charakterystyczną rzecz na lewym ramieniu. Wyżłobione głęboko słowo "Lancieo", ale nie opowiadał skąd to ma bo wiedział, że i tak nikt mu nie uwierzy.
Usadowił się na taborecie przy stodole opierając topór o jej ścianę.
Takie było właśnie życie najemnika chroniącego farmy. Siedzenie i pilnowanie, czasem kogoś lub coś pogonić. Za to dostawało się parę monet i zwykle jakiś prezent od zadowolonego pracodawcy w formie pęta kiełbasy, chrupiącego chleba, albo baniaka mleka.
Jego warta przebiegła dość szybko, ruszył do stodoły obudzić kompana. Kiedy spojrzał pół zamkniętymi oczami na Antonio, ten pokazał mu palcem na taboret i kiedy kolega powlókł się na stołek osobiście ułożył się do snu.
Coś mu zaczęło gulgać, ale uznał, że to świnie albo coś... Ale zaraz, świń nie ma w stodole. Otworzył oczy, a nad nim wisiała zamaskowana twarz i ręka ze sztyletem. Nieświadomie uderzył człowieka pięścią rozpryskując jego ślinę, a mężczyzna jęknął i przewalił się na plecy puszczając sztylet, aby złapać się za nos. Antonio musiał wyrobić sobie ten odruch bo w przeszłości nieraz uratował mu życie.
Spojrzał na swoich kolegów. Jeden leżał ze sztyletem w oku, zapewne nie zdążył się obudzić, a drugi przewalił się ze stołka na zewnątrz wydając te gulganie. Chciał coś krzyknąć, ale poderżnięte gardło z krwią rozlewającą się po całej jego szyi uniemożliwiało mu to. Od tego pierwszego odchodził właśnie kolejny napastnik wyciągając lekko zakrzywiony miecz.
Antonio porwał swój topór leżący niedaleko. Miał przewagę bo tamten miał krótszą broń. Ścisnął topór mocniej w dwóch rękach i oszacował wielkość pomieszczenia. Było w sam raz więc kiedy uzbrojony morderca był w zasięgu jego broni zakręcił młynka całym ciałem i szybko kucnął. Wszystko stało się tak jak chciał. Ostrze mocno wbiło się w kolano przeciwnika jednocześnie podcinając go. Antonio puścił trzonek i rzucił się niczym wilk na leżącego już mężczyznę. Wbił się kolanami w jego brzuch i złapał rękoma za głowę i szybko wykręcił ją w lewo ponad dziewięćdziesiąt stopni co skutkowało skręceniem karku z charakterystycznym chrzęstem.
Drugi napastnik już wstawał z ziemi, ale silne kopnięcie w twarz znów go posadziło na miejscu. Złapał go za szyję i przycisną ramieniem do swojej piersi blokując mu dostęp płuc do powietrza. Ofiara nawet nie stawiała oporu. Antonio poprowadził napastnika do domu farmera po drodze nieco rozluźniając uścisk, aby nie przyprowadzić nieruchomych zwłok. Kiedy dobudził rolnika wziął wszystkich na zewnątrz i zaczął przesłuchanie. Przycisnął napastnika przedramieniem do ściany i zapytał stanowczo w groźnym akcentem:
- Kim jesteś, dla kogo pracujesz i co tu robisz?
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 04-07-2011 o 17:18.
Ziutek jest offline