Eddy odwrócił swoją metalową twarz w kierunku Lamberta, następnie do Dębskiego i lekko kiwnął głową każdemu. Następnie wyrwał w kierunku X9 i chciał rzucić się na niego niczym na meczu rugby przyciskając go całą swoją masą. X9 chciał zdjąć z siebie pancerz, zupełnie jakby ten był z papieru, lecz ludzkie ciało miało swoje ograniczenia. Z grymasem gniewu i lekkiego niezrozumienia zaczął podnosić pancerz siłą woli.
Tymczasem pozostali komandosi działali. Dębski ruszył do wraku i kiwnął głową na Lamberta. Lambert również wystartował. Sprintem obiegł przeciwnika z przeciwnej strony niż kapitan, dopadł do statku, podłączył aparat i bez zastanowienia wdusił prawy przycisk. Powietrze zaczął wypełniać szary gaz, wydobywający się z syczeniem z aplikatora. Dębski odruchowo wymachiwał rękoma, próbując rozpędzić nieco chmurę, lecz gaz zdawał się nie robić im krzywdy.
Lambert wyciągnął rękę do dowódcy: - Daj drugą fiolkę!
Kapitan wyciągnął fiolkę, podał ją Lambertowi i rzekł: - Niech się dzieje wola nieba!
Polarnik najszybciej jak potrafił wymienił butelki i wdusił tym razem drugi przycisk.
Sycząc gaz ulatniała się w drugą stronę. W tej samej chwili stało się kilka rzeczy. Kobiecy głos oznajmił, dla Edwarda i Adama po angielsku, dla Dębskiego po Polsku: - Dezaktywacja systemu podtrzymywania życia na planecie.
W statku zapaliło się mdłe, czerwone światło.
Lecz Lambert tego nie widział, gdyż w tym samym momencie ich nieludzki przeciwnik zdołał odrzucić od siebie opancerzonego Eddiego. Bezwładny Brytyjczyk trafił w Adama, wbijając go w pojazd. Cios był potężny, zdolny połamać wszystkie kości. Zderzenie jak z rozpędzonym pociągiem wybijało dech z piersi i pozbawiało zmysłów. Był krótkie uczucie bólu, szybko rozpływające się w otępiający niebyt. Była czerń przed oczami. Nogi tracące grunt jak po przegranym pojedynku bokserskim. Umysł pozbawiony zmysłów, tułał się gdzieś własnymi drogami, wolny od poczucia czasu i przestrzeni. „Czy umarłem? Teraz? Tak… blisko końca. Może gdybym od razu wcisnął lewy… Może jestem za stary? O sekundę za wolny? O trochę za słaby?” Poczucie bezsilności paraliżowało… Ale i było coś niepokojąco kojącego w stanie nieświadomej, półprzytomnej wegetacji. Jak powrót do zaszytych w podświadomości wspomnień życia płodowego… Czy tak wygląda śmierć?
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |