Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2011, 01:23   #101
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Eddy odwrócił swoją metalową twarz w kierunku Lamberta, następnie do Dębskiego i lekko kiwnął głową każdemu. Następnie wyrwał w kierunku X9 i chciał rzucić się na niego niczym na meczu rugby przyciskając go całą swoją masą. X9 chciał zdjąć z siebie pancerz, zupełnie jakby ten był z papieru, lecz ludzkie ciało miało swoje ograniczenia. Z grymasem gniewu i lekkiego niezrozumienia zaczął podnosić pancerz siłą woli.
Tymczasem pozostali komandosi działali. Dębski ruszył do wraku i kiwnął głową na Lamberta. Lambert również wystartował. Sprintem obiegł przeciwnika z przeciwnej strony niż kapitan, dopadł do statku, podłączył aparat i bez zastanowienia wdusił prawy przycisk. Powietrze zaczął wypełniać szary gaz, wydobywający się z syczeniem z aplikatora. Dębski odruchowo wymachiwał rękoma, próbując rozpędzić nieco chmurę, lecz gaz zdawał się nie robić im krzywdy.
Lambert wyciągnął rękę do dowódcy: - Daj drugą fiolkę!
Kapitan wyciągnął fiolkę, podał ją Lambertowi i rzekł: - Niech się dzieje wola nieba!
Polarnik najszybciej jak potrafił wymienił butelki i wdusił tym razem drugi przycisk.
Sycząc gaz ulatniała się w drugą stronę. W tej samej chwili stało się kilka rzeczy. Kobiecy głos oznajmił, dla Edwarda i Adama po angielsku, dla Dębskiego po Polsku: - Dezaktywacja systemu podtrzymywania życia na planecie.
W statku zapaliło się mdłe, czerwone światło.

Lecz Lambert tego nie widział, gdyż w tym samym momencie ich nieludzki przeciwnik zdołał odrzucić od siebie opancerzonego Eddiego. Bezwładny Brytyjczyk trafił w Adama, wbijając go w pojazd. Cios był potężny, zdolny połamać wszystkie kości. Zderzenie jak z rozpędzonym pociągiem wybijało dech z piersi i pozbawiało zmysłów. Był krótkie uczucie bólu, szybko rozpływające się w otępiający niebyt. Była czerń przed oczami. Nogi tracące grunt jak po przegranym pojedynku bokserskim. Umysł pozbawiony zmysłów, tułał się gdzieś własnymi drogami, wolny od poczucia czasu i przestrzeni. „Czy umarłem? Teraz? Tak… blisko końca. Może gdybym od razu wcisnął lewy… Może jestem za stary? O sekundę za wolny? O trochę za słaby?” Poczucie bezsilności paraliżowało… Ale i było coś niepokojąco kojącego w stanie nieświadomej, półprzytomnej wegetacji. Jak powrót do zaszytych w podświadomości wspomnień życia płodowego… Czy tak wygląda śmierć?
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline