Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2011, 15:38   #104
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Kiedy pancerz z Brytyjczykiem w środku wgniótł z trzaskiem spękanych kości polarnika w poszycie wraku, X9 wstał i rzucił się w stronę panelu. Zrobił krok i zwolnił, tak jakby powietrze zgęstniało. Zaczął tracić siły. Kapitan odskoczył od niego, obawiając się podobnego losu. Mężczyzna padł na kolana, nadal próbując dostać się do statku. W końcu uderzył twarzą o posadzkę i mruknął tylko

- Głupcy...

Tak zakończył się żywot X9, jedynej istoty zagrażającej międzygalaktycznemu imperium. Istota, przed którą drżały armie poległa z rąk człowieka. Z rąk czegoś tak kruchego, tak marnego jak człowiek.

Kapitan rzucił się, przeskakując nad ciałem X9, w stronę Lamberta. Wyczuwał puls, lecz bał się zrobić cokolwiek więcej. Uderzenie było bardzo silne, po wardze polarnika powoli ściekała krew. Jedna z rąk była zmiażdżona pod naporem stalowego kolosa.

Następnie popędził w stronę pancerza. Leżał nieruchomo. Syntetyczny jęk przerwał nerwową ciszę.

- Edward, nic ci nie jest? Słyszysz mnie?

Odpowiedzią był tylko jęk. Kapitan zaczął błyskawicznie odpinać klamry trzymające dwie części zbroi. Edward poczuł ukłucie w kręgosłupie, igły, które połączyły go z nowym ciałem wyszły, nie czyniąc jednak nagłego napadu bólu. Kiedy Adam zdejmował maskę, Eddy'ego niemalże oślepił blask wątłego światła dobiegającego z kilku odległych reflektorów reflektorów.

Zdejmując pancerz kapitan zadrżał, kiedy zobaczył swego podkomendnego, teraz już nawet przyjaciela. Po tym co przeszli, nie mógł uwierzyć.


Jego skóra była blada, wyschnięta, jakby ktoś wyssał z ciała całą wodę. Oczy podkrążone, zaczerwienione, zapadnięte w głąb czaszki, jak po tygodniu picia w polskiej jednostce. Wyglądał strasznie. Gaz musiał zaszkodzić nie tylko systemom w statku, ale osobie w pancerzu, opartym przecież na technologi, którą zdradził Niemcom X9.

Dębski zapłakał cicho widząc, jak towarzysz kona na jego rękach, jak drugi nieprzytomny, zdruzgotany, umiera w męczarniach. Nie wiedział co zrobić, zapragnął umrzeć. Ale nie mógł. Patrzył na broń i nie mógł. Za daleko zaszli. Myśli pędziły w jego głowie jak szalone, kiedy nagle ustały.

Ustały, zapewne pod czyimś wpływem. Dębski już kiedyś tak się czół. Niedawno, tylko teraz to uczucie było silniejsze. Nie potrafił wywołać żadnej myśli. Zupełnie nic, czół pustkę w głowie. Po chwili nie mógł się już ruszyć. I stało się. Wszystko dookoła zaczęło wirować, powietrze gęstnieć. Ściany pękały, z szczelin wydobywało się białe światło. Podłoga zapadała się w białą przestrzeń, oślepiające światło, jakby budził się w szpitalu. Nic takiego się nie stało.

Kiedy nie było już nic, prócz kapitana, konających Lamberta i Edwarda, i statku, pojawiła się postać. Postać kobiety, którą mieli w planach zabić po X9. Nie była okryta białym fartuchem. Miała na sobie niebieską szatę z czerwonymi wykończeniami. Włosy były starannie ułożone, nie było mowy o nieładzie, który był wcześniej. W dłoni trzymała włócznie. Z pomocą wyładowań elektrycznych unosiła się ponad ziemią. Mimo iż nie było jej widać, wszędzie było światło, Adam wyczuwał pion.


- Wykonaliście zadanie - przemówiła kobieta. - Lecz nie byliście posłuszni. Zbyt wiele widzieliście, a prawo nakazuje mi jedno. Zakończyć wasz los tu i teraz.

Adam nie wierzył w to co słyszał. Ona obiecała im wolność. Może mieli wobec niej niejasne plany, lecz obiecała. Obiecała...

Kapitan nie był w stanie wydusić słowa, kiedy wprost z włóczni, którą trzymała w ręku, ku jego towarzyszom pomknęły pioruny. Lambert już nie oddychał, Eddy nie krztusił się żałośnie powietrzem. Dwie wielkie łzy spłynęły po policzkach żołnierza. Kobieta była tuż przed nim. Wzięła potężny zamach i przebiła go na wylot. Nie czół bólu, co zapewne było jej zasługą. Oczy powoli zamykały się, światło gasło.

Trójka żołnierzy uratowała świat, próbując uratować własne życia. Nikt jednak nie usłyszy o nich, o nazistowskiej bazie na Antarktydzie i o tym, co naprawdę się tutaj wydarzyło.

KONIEC
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline