Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2011, 19:36   #1
Michajasz
 
Michajasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Michajasz nie jest za bardzo znany
[Autorski storytelling] Sesja "Miasto Kelrad".

Przedzimie, Kelrad roku 1184.



Wieczorem wczesnym, ledwie słońce ustąpiło miejsca księżycowi, we wszystkich karczmach i gospodach miasta Kelrad rozbrzmiewało jedno zagadnienie. Różni ludzie przekazywali różne wieści aż w końcu, odwiedzając przybytków parę, wieści gryźć się zaczęły ze sobą. A mówili wszyscy o secesji lub - w języku bardziej przystępnym – odłączeniu się Klejnotu Południa od cesarstwa.

Norithor, bo tak w oficjałach miasto się zwało, z dawna łamał święte zasady prawa, religii i obyczajów aż w końcu sięgnął po kwintesencje pogardy dla jedności cesarstwa i zalegalizował magię przeklętą. Rzecz ta stała się bodajże cztery miesiące temu. Wówczas miłościwie panujący cesarz Malwer IV zwołał nadzwyczajne spotkanie senatorów by radzić nad tym, co uczynić należy. Panowie senatorowie zadecydowali, że należy zgasić przejaw buntu wobec prawideł, religii i obyczajów w samym zarodku. Senatorowie, głównie z południowych królestw i księstw, nie zgadzając się z decyzją podjęta, zostali oddelegowani do domów w rodzinnych stronach. Ogłoszono zatem wymarsz w kierunku Klejnotu Południa. O pomoc poproszono także zakony kościelne, w tym rzecz jasna sławny Zakon Najwyższego Słowa, lecz te – pochłonięte niesieniem wiary i cywilizacji na północy – nie przystały do wojny.
Zjednoczone armie cesarstwa Rispodelhii spotkały się z wojskami Norithoru sprzymierzonymi z hetmanami wojsk Atrynii.
Klęska jaką poniosło cesarstwo obiła się szerokim echem wśród wszystkich warstw społecznych. Jedność została zachwiana czego dowodem była wieść posłyszana dzisiaj.

Emiel

Łowy zapowiadały się wielce obiecująco. Ranek był chłodny i suchy. Wpadłeś na trop, sugerując się śladami, sporego dzika. Szedłeś długo bowiem dopiero około południa był w zasięgu twojego łuku. Przymierzając się do strzału usłyszałeś znajomy dźwięk rogu. Dwóch myśliwych – Karman i Teodor – musieli polować w pobliżu. Zdecydowałeś dołączyć do nich i namówić ich do współpracy. Nie minęło wiele czasu gdy staliście naprzeciw siebie. W trójkę odnaleźliście trop dzika i oddaliście strzały.

To nie był dobry dzień.

Dzik rozjuszył się wielce gdy dosięgła go jedyna strzała – twoja. Prędko zorientował się z której strony zostały oddane strzały i rzucił się w dziki pęd. Rozpierzchliście się momentalnie i zdawałoby się jakoby wszystko miało iść zgodnie z planem. Któż jednak może przewidzieć kaprysy losu? Karman, który zerwał się jako ostatni, odwróciwszy się plecami do zwierzęcia źle stanął i stracił rezon. Ta chwila wystarczyła by dzik stratował go rozszarpując nieszczęsnemu myśliwemu nogę.

Zwierzę padło dopiero po pięciu godzeniach strzałą. Krew bryzgała z wielką mocą, a Karman z sekundy na sekundę robił się bledszy. Niewiele mógł uczynić zwykły myśliwy.

Nim pomarł klął i wściekał się na zwierzę. Kazał je czym prędzej oskórować i zebrać jak najwięcej mięsa. Mówił, że czymś żonę i piątkę dzieci, musi wykarmić. Wszystko działo się zbyt szybko ażeby podejmować rozsądne decyzje. Dlatego Teodor czynił wszystko byle uspokoić Karmana.

Gdy umarł, Teodor wziął go na bark, a tobie zalecił spakowanie skór i mięsa do sakw.

Jest wczesny wieczór, pośród drzew znać proste chaty podgrodzia. Na północ od was, w stronę traktu, słychać konie w stępie. Rachując ich dobytek można by restaurować całe podgrodzie.

- Ech, ciężki zaraza jest – jęczał Teodor. – Co powiemy jego żonce? Może ty to zrobisz Emiel, co? Ja to niewygadany jestem i w ogóle…

Aveler

Jet jest niesamowity. Czas spędzony na śmietnisku musiał nauczyć go przynoszenia znalezionego żarcia do jego legowiska.
W tym czasie zajmowałeś się wertowaniem jednej z ksiąg twojego autorstwa. Jak co wieczór zresztą. Właśnie miał trafić cię szlag – bo gdzieś receptura na Gorejące Pnącze być musi! – gdy poczułeś nieprzyjemny swąd. Garlica? Onionrutus? Nie. Żadne z tych ziół nie wydaje tak przykrego zapachu. To… To padlina! Odwróciwszy się do kundla zauważyłeś jak bacznie się przygląda swojemu znalezisku. Miał już je chapnąć gdy przegoniłeś go i ujrzałeś nic innego jak dłoń.
Gdyby nie lata podróży, doświadczeń przyprawiających o zdumienie, paw – skrywający się w twym żołądku – dostosowałby się do nakazu eksmisji. Nie stało się tak jednak.

Sina dłoń wydziela paskudny zapach. Nie jesteś w stanie określić kiedy została odcięta, lecz masz pewność, iż dłoń owa należała do mężczyzny. Obgryzał paznokcie – kolejny pewniak. Knykcie są grube, a opuszki palców zdają się otarte, a wzdłuż nich znać zabliźnioną ranę. Były właściciel dłoni musiał niejednokrotnie zaciąć się czymś… Ponadto na palcu środkowym i kciuku dostrzegasz blady okrąg równo oplatające palec.

Receptura na Gorejące Pnącze leży na stoliku, pod którym zwykł spać Jet. Wypadałoby uwarzyć parę flasz. Wszak okoliczne moczymordy potrafią cały tydzień prosić o fenigi byle by napić się wyjątkowo mocnej wódki o skutkach przyszłych wcale nie tragicznych.

Emerlin

- Pani da miedziaka, co?! – Warczał żebrak idący już dobry kwadrans za tobą. – No dajże zarazo miedziaka!

Przyczepił się do ciebie gdy tylko opuściłaś dzielnicę, w której mieszkasz. Tacy jak on nie mają tam prawa wstępu. Kilka szybkich łypnięć pozwoliło ci stwierdzić, że żebrak owy musi być mieszanej krwi. Kulał i pluł co chwila jednak jego delikatnie spiczaste uszy mówiły więcej niźli wiedza i słowa. W końcu domyślił się gdzie idziesz. Machnął na ciebie ręką, mrucząc coś pod nosem o rudych i fałszywych, aż w końcu ruszył w stronę mostu.

Wejście do dzielnicy elfów zawsze wygląda podobnie. Wyczekujesz kiedy ich straż zniknie z pola widzenia, a dopiero potem zapuszczasz się w jedną z mniejszych uliczek tej dzielnicy. Potem wychodziłaś na częściej uczęszczane drogi. Tamtejszy tłum nijak się ma do tłumów z wielkich dzielnic ludzi. Teraz, gdy słonce zachodzi, elfy zamykają się w swoich domostwach, a od strony slumsów słychać nieprzyjemne wrzaski i gardłowe śmiechy. Pijani ludzie, z całą pewnością, zapuszczają się tu w poszukiwaniu rozrywki.
Zachowując ostrożność włóczysz się po ulicach w poszukiwaniu Elverena. Ostatnim razem spotkałaś elfa w okolicach Dębu – sacrum dla pobożniejszych mieszkańców tego rejonu. Właśnie tam skierowałaś swoje kroki.

Będąc już nieopodal Dębu posłyszałaś znajome śmiechy. Nie od dziś wiadomo, że sierżant Blaugwert uwielbia odwiedzać tą dzielnicę ze swoimi podkomendnymi. Sierżant okrył się złą sławą płodząc bękarty paru elfkom dusząc je zaraz po narodzinach. Sprawa wyszła na jaw gdy rzecznik dzielnicy doniósł do kapitana sprawy miejskiej. Od tamtej pory Baugwert rżnie uważniej, a repertuar niegodziwości poszerzył o mordy, a w najlepszym wypadku, okaleczenia. Tutaj twoje pochodzenie nie ma żadnego znaczenia. Musiałaś więc przeczekać w cieniu aż strażnicy miną cię.

Zaczął zapadać zmrok. Obok dębu zauważyłaś trzy osoby. Pierwszą z nich był Elveren. Tłumaczył gorączkowo coś pozostałym personom skrywające swe oblicza pod kapturami. Pośród szarówki dojrzeć coś trudno, ale dopatrzyłaś się, iż spod jednego z kapturów wypływają mleczne włosy, które kołysał delikatny powiew wiatru.

Stoisz z boku, bezpieczna w cieniu. Niestety to zbyt daleko aby wyłapać treść rozmowy.

Hymiel

Jedno jest pewne – Jegor Dagacid nie jest kompanem w zmaganiach alkoholowych.
Ostatnia sprawa poszła wyjątkowo gładko. Była także wyjątkowo głupia. Tydzień temu zgłosił się do ciebie ucywilizowany barbarzyńca, który pod sztandarami Najwyższego Słowa bił swoich ziomków. Jegor Dagacid, znany z łba żelaznego i żartu ciężkiego, swoją bujną brodą chwalił się każdemu, a jego flagowym powiedzeniem stało się: „A coż panienka tak mizernie chętna? Na brodę zerknijcie! A wiadomo, że im broda większa tym w zapasach miłosnych mąż lepszy! A wasz mąż jaką to brodę ma?” Naraził się tym biedak paru tutejszym kramarzom, którym Jegor przyprawił rogi. Capnęli go zatem pośród mroku i ogolili gdy już pozbawili go przytomności. Jako że sąsiadujecie z Jegorem, poprosił cię o pomoc obiecując dwa szelągi i coś jeszcze. Popytałeś, pochodziłeś, tego wystraszyłeś zmyślonymi paragrafami, aż w końcu wywiedziałeś się wszystkiego i prawdę przedłożyłeś zleceniodawcy.
Pieniądze otrzymałeś, a coś jeszcze okazało się rozpustną libacją. Popołudniem, gdy zbudziłeś się, zauważyłeś Jegora w towarzystwie dwóch znajomych kurew. Nie jesteś pewien czy kiedykolwiek wlałeś w siebie tak ogromną ilość alkoholi i wymacałeś tak wiele par cycków. A wszystko to gwarantował Dagacid – ucywilizowany barbarzyńca, ongiś zakonnik Najwyższego Słowa.

Gdyby ktoś kiedyś powiedział ci, że Muzdar, chłopak któremu ojciec imię dał po swoim kochanym psie, stanie się płatnym mordercą zaśmiałbyś się przeraźliwie głośno. Do dziś wspominasz z uśmiechem gdy ten mały zasmarkaniec odwiedził rzeźnię nocą w wiadomych tylko jemu celach. Znalazłeś go rankiem gdy zarzygany omdlał przy beczce z wnętrznościami. Gdy go ocuciłeś zwiał prędko. Miał może wtedy z siedem lat i nic nie wskazywało na to, iż wyrośnie z niego ktoś taki.
Na Czterech Kołach mówią na niego Diabeł z Kelrad. Znasz to przezwisko odkąd zacząłeś gromadzić informacje. Wymuszenia, morderstwa, pobicia, nadużycia, hazard, gwałty, a w tym gwałt na pani Raukenhart choć w tym przypadku trudno dowieść czy to pani Raukenhart nie zgwałciła Muzdara.

Donoszą nań wszyscy bez wyjątku: ofiary, rzezimieszki i warchoły różne, straż miejska, a nawet uczeni i profesorowie. Nikt jednak nie może uczynić nic z Diabłem. Bowiem zlecenia przyjmuje nawet z najwyższych wart społeczeństwa gdzie jego ostrze bywa najlepszym rozwiązaniem politycznym. Te osoby zwykło się zostawiać w spokoju.

I tak by było. Żegnając męża młodszej z sióstr poczułeś, że Muzdar uderzył cię w twarz. Diabeł z Kelrad zgwałcił twoją siostrę w jej własnym pokoju zostawiając skatowaną, acz żywą.
 
__________________
Kiedy ci smutno i nudno troszeczkę
Wsadź se granat między nogi
I wyciągnij zawleczkę.

Ostatnio edytowane przez Michajasz : 14-07-2011 o 01:52.
Michajasz jest offline