To my dziękujemy Armielu za kawał fantastycznej sesji!
I muszę powiedzieć to na głos - to była najlepsza i najbardziej klimatyczna przygoda w jakiej brałam udział na LI. Zresztą mam ogromny sentyment do kulta jak i horrorów i ta sesja po prostu w 100% wpasowała się w moje gusta.
Od momentu kiedy odwiedzili szczurze gniazdo - zostałam kupiona. Atmosfera była podkręcona jak w dobrym horrorze, każdy kolejny post zaskakiwał i podkręcał zainteresowanie sesją, czasem się czytało z wypiekami. I ciągle myślało - i co dalej? Dokąd nas to zaprowadzi? I była ciągła presja. Trzeba było myśleć bo odczuwało się realne zagrożenie, że Armiel nie będzie miał wyrzutów żeby postać zdekapitować za najmniejszy błąd. W końcówce atmosfera zaszczucia, nieufności i ogólnej beznadziei była tak namacalna, że aż się włos jeżył. Jesteś drogi Armielu mistrzem klimatu. Beret z główki.
No i koniec nadszedł oczywiście niespodziewanie. Zaskoczył nie mniej niż zimna zaskakuje naszych rodzimych drogowców.
Ogromnie się cieszę, że nasze postacie przeżyły (przynajmniej w pewnym sensie
). Nie omieszkam truć o część trzecią, oczywiście jak tylko Armiel złapie oddech, hehe.
Nie zmienia to jednak faktu, że odczuwam cholerny żal i niedosyt. Pociągnęłabym tą sesję... jeszcze przynajmniej z rok. Albo dwa.
Jeszcze raz dziękuję mistrzowi, że pozwolił mi brać udział w świetnej rozgrywce oraz współgraczom, którzy sprawili, że ta sesja stała się klasą z najwyższej półki.
Gryf - chylę czoło. Cohen był niebanalną osobowością. Chłodny i zdystansowany jak cyborg, jego racjonalizm mnie czasem przerażał. A twój sposób pisania? Cóż, momentami wbijało mnie w fotel.
Bebop - Baldrick był niemożliwy i niejednokrotnie doprowadzał mnie do ataków śmiechu. Jego odzywki powinno się spisywać dla potomności. Cyniczny typ, którego jednak nie dało się nie lubić.
Samuraju - Alvaro porządnie skomplikował położenie Claire. Był uparty jak osioł chociaż trafił na twardy orzech do zgryzienia.
W ostatnich moich postach postanowiłam, że jestem ci winna wyjaśnienia czemu z Goodman nie miało to racji bytu chociaż uważam, że sam wątek Alvaro-Goodman wniósł do klimatu i podkreślił jak popieprzony jest ten skazany na zagładę świat gdzie ludziom nic się nie udaje.
Suriel i Dominik - nie miałam okazji za długo z wami pograć a nasze postacie nie miały wielu okazji do integracji - ale wasze posty zawsze przyjemnie się czytało i trzymały klimat.
Końcówka świetna. Ogólnie znów przesłanie Kulta wypłynęło na wierzch - ludzie gówno znaczą i choćby nie wiem jak się gimnastykowali i tak nie mają na nic wpływu.
Smutne, ale to esencja tego systemu i chyba dlatego klimat jest tu taki wyjątkowy.
No i bardzo mi się podobało spotkanie niczego nie świadomej Goodman z Jakoobem i gadka o kaczuszkach.
Do zobaczenia
Mam nadzieję w części trzeciej