Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2011, 20:33   #305
emilski
 
emilski's Avatar
 
Reputacja: 1 emilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodze
...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum.. .tudum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum... tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...tu dum...tudum...tudum...tudum... tudum...tudum...tudum...tudum...tudum...

...to taki sam jednostajny, usypiający dźwięk stukotu żelaznych kół, który utulał do snu umysł Waltera tuż przed atakiem potwora...

...teraz jest zupełnie tak samo... tylko Walt jest już innym człowiekiem... Jego głowa pełna koszmarów, uspokoiła się nieco, jego dusza, pełna mroku i niepokoju, nieco się rozjaśniła i zaznała wreszcie spokoju... Siedział wygodnie w fotelu w swoim przedziale, głowę spuścił nieco na bok i uśmiechał się do swoich myśli... uśmiechał się do piękności, która podróżowała w przedziale obok...smakował wszystkie wspólne chwile, jakie do tej pory spędzili...

Hindusi trochę go rozczarowali. Ich atencja była skierowana głównie na Lyncha i jego dziwną osobowość. Jakby w ogóle ich nie interesowały losy kilku Amerykanów. Cóż, będą musieli zmienić zdanie, jak upolują to, na co polują. Zniknięcie Lyncha i panny Gordon potraktował w kategoriach racjonalnych. W ogóle już się cały taki robił. Miał jasno wytyczony cel: „ocalenie siostry Emily” i tylko to się liczyło, tylko to było ważne. Umysł robił mu się coraz bardziej racjonalny, odkąd zaczął odnajdywać swoje miejsce u boku panny Vivarro. Po cichu liczył nawet, że Garett zostanie, żeby odszukać dwójkę zaginionych – on nadawał się do tego najlepiej, a ktoś musiał to zrobić, bo stanowili jedną grupę. I to powinno być ich siłą. Jednym słowem, księgowy z jednego z bostońskich domów towarowych był gotów do walki. Wiedział, że wojna jeszcze się nie skończyła, ale przestał widzieć wszystko przez mgłę. Wszystkie fakty zaczęły nabierać ostrych i przejrzystych kształtów, a zwycięstwo wymagało od Waltera racjonalnych decyzji.

To Emily uczyniła, że wreszcie odnalazł spokój. Teraz będzie musiała pomóc mu w jeszcze jednym. Zapukał do jej przedziału o wschodzie słońca.

-Em – widać, że się męczył, prosząc o pomoc. -Czy mogłabyś pomóc mi zmienić opatrunek? Dostałem nowe maści, już tak nie śmierdzą, jak te poprzednie.

Stał w drzwiach jej przedziału z głupim uśmiechem na ustach.
 
__________________
You don't have to be weird, to be weird.

Ostatnio edytowane przez emilski : 13-07-2011 o 21:00.
emilski jest offline