Gdy tylko wyszła z pola widzenia przyjaciela i jego ochroniarza usłyszała roześmiane głosy dzieci. Początkowo nie zwracała na nie uwagi, lecz, gdy do wesołych pokrzykiwań dołączyło rozżalone błaganie zatrzymała się. Nie od dziś wiadomo, że elfy i krasnoludy żyją jak przysłowiowy pies z kotem, z dwojga złego Emerlin zdecydowanie wolała tych drugich, dlatego przez chwilę zastanawiała się czy nie postraszyć wyrostków, lecz kolejna boruta i zwracanie na siebie uwagi były ostatnimi rzeczami na jakie miała w tej chwili ochotę. Na szczęście los zdecydował za nią i dzieciaki zawołane przez rodziców uciekły do domów. Może i lepiej dla nich…albo dla niej. Tak czy inaczej ruszyła w swoją stronę. Gdy tylko dotarła do świątyni natknęła się na dziwnego jegomościa, z którym zamieniła kilka słów, szybko okazało się, że… może on mieć pewne informacje na temat zaginionego ciała jej ojca. Po krótkiej rozmowie w jego domu wręczyła mu pierścień, mając nadzieję, że czarodziej dostarczy jej jeszcze jakichś wskazówek. Ostatecznie zdziwiona jego trochę dziwnym i chłodnym zachowaniem wyszła z kamienicy. Pies, który przyniósł swojemu panu dłoń, mogącą należeć do zmasakrowanego ciała ojca nie mógł zbytnio oddalać się od tego miejsca, postanowiła więc dokładniej rozglądnąć się w okolicy. Może natknie się na jakieś ślady.
__________________ "Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski |