Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2011, 20:31   #13
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
I tak pierwszy pilot skoczył. Czemu?... Diabli wiedzą, czasem z tym nie dojdziesz... ludzie pękają w stresie, w izolacji... A pilot od początku nie coś odpierdalał... z tymi orzeszkami i w ogóle. Skoczył i tyle, idiota. Nie żeby doktor Rabourn nie rozważał czasem samobójstwa - w samotności, w ciemnym, ciasnym mieszkadle z na wpół opróżnioną butelką w ręce... Ale uważał, że póki człowiek myśli i gada, żeby TO zrobić, to TEGO nie zrobi... Co innego, gdy się pęka... nagle, jak... A, cholera, o czym tu dumać? Jeden denat więcej niewiele zmieniał w rachunku.

Załoga rozpoczęła naradę:
- Da rade może pociągnąć jakiś przewód paliwowy? – spytał Kachimi - Obrót zrobić jakiś? Chyba są tu jakieś małe transportery, paliwo można by nimi przewieźć. Fakt, zajmie to troche, ale zawsze to coś. Ja mogę spróbować odzyskać “władze” nad statkiem i ogarnąć to co może się przydać z elektronicznego punktu widzenia. A wy?
- Przewodów paliwowych takiej długości nie ma nigdzie, ale kolejką można przewieźć wypompowane paliwo. - Pierwszy pilot szybko ocenił sytuację.
- Nadajniki radiowe konstruowano już w czasach, gdy ludzie jeździli konnymi dorożkami... ale to nie ja jestem elektrykiem - doktor wzruszył ramionami.
- Nie ma tu żadnego sygnału. Oczywiście dla odbiorników Fokusa, Lotos pewnie ma jakieś ogromne anteny. - Pilot ponownie odniósł się do pomysłu.
- No, niech Chińczyk się tym martwi. – Odpowiedział lekarz. - Powiem wam... Stawiam sto kredytów, że jeśli ktoś tu przeżył, będzie w sekcji medycznej. Ludzie, jak panikują, zawsze uciekają do lekarzy.
- Możemy się podzielić na grupy i sprawdzić te miejsca. Tylko kto gdzie idzie? - Sanders w końcu zabrał głos.
- Ja jestem za nierozdzielaniem się. Jak gdzieś iść to kupą, mości panowie - powiedział Martin nieco słabym głosem.
- Niech technicy idą po paliwo – odparł lekarz - a umysłowi do sekcji medycznej... i może do biur.
- Nie jestem chińczykiem... Rozdzielanie się ma swoje wady i zalety, nie jest bezpiecznie ale wszystko będzie działo się szybciej. - Wtrącił Hideki lekko poirytowany.
Johan Foresterd długo się przysłuchiwał planom i roztrząsaniom kompanów, kiedy sam analizował sytuację. W końcu zebrał się, żeby coś powiedzieć.
- Czy nie zastanawia was do cholery, ta cała kwarantanna i dlaczego pilot skoczył w przepaść, uprzednio wypompowując nam bynkę z baków! Cholerni idioci... - zamarudził pod nosem - Jeżeli coś mamy zrobić, to przeszukać ciało kapitana. Może ma przy sobie dziennik, dowiemy się co tu u diabła się dzieje i działo. Nie zapomnijcie o tych cholernych trupach w lobby! - skończył wypowiedź, dodając tylko - Nie jesteście tu na cholernych wakacjach!
- Jak już masz nerwicę to skacz za nim - ja psychiatrii nie prowadzę - wymiana nieuprzejmości nieco ożywiła doktora. - Panie kapitanie, proszę o przydzielenie mi inspektora, jednego ochroniarza i Chiń... pana Kachimiego. Pojedziemy do sekcji medycznej czegoś się dowiedzieć. Cokolwiek tu się działo - było dość krwawe, by zapędzić tych, którzy przeżyli do szpitala.
- Popieram ten pomysł. Swoją drogą krzyk nigdy nie pomaga w takich sytuacjach, miło, że szanowny pan nam przypomina tę całą masakrę. Znowu mi się zbiera przez to na wymioty... – Dodał Azjata.
- Dowcipne, panie lekarz, ale jakby potem pan skakał, niech nie liczy na współczucie. – odgryzł się mechanik - Ja bym poprosił o pana Kachimiego i Milesa w celu udania się do radia i wysłać komunikat pierwszego stopnia na ziemie.
- Jeśli mogę się wtrącić do tej zapierającej dech w piersiach dyskusji: Ja już przeszukałem kapitana, miał przy sobie tylko rewolwer - inspektor wyciągnął zza paska broń.
- Myślałem, że jest tu 2 elektrotechników. – powiedział Hideo - JA pójdę z Tonym do sekcji medycznej a Ed uda się do radia? Czy tak może być?
- Tylko że twoje umijętności znam, a on jest mi obcy. Ale zgadzam się na to. Ale to Pan podejmuje tu decyzje, Panie Sanders – Forester zwrócił się do szefa misji.
- Kachimi, pójdziesz z Fosterem, Ed z drugą grupą. Reszta zostanie tutaj. – Rozkazał dowódca.
- Kapitanie, pan da ochroniarza. – wtrącił lekarz - Ja jako osoba z wyższym wyksztalceniem... i inspektor także... ja nie będę się narażać!
Sanders zrobił minę jakby tego się obawiał.
- Johan, idź z nimi...

I tak oto ustalili plany. Rabourn miał się udać do sekcji medycznej… Na dobrą sprawę nie miał pomysłu, po co… Ale w szpitalu przynajmniej będzie wiedział, co do czego służy… Już wolał to od łażenia po jakiś silnikach i wysadzenia statku przypadkową wajchą.

Poczłapał więc w stronę kolejki, czując, że trójka załogantów idzie za nim. Cholera, to teraz on ma być jakimś dowódcą grupy? Oby nie. Mógł się w ogóle nie odzywać – po kiego się wtrącał? Nic nie robienie było najbezpieczniejsze, a on musiał jak dureń wypalić o tych ocalałych w szpitalu… Co w niego wstępowało?

Wezwał kolejkę kinetyczną i wcisnął ręce w kieszenie mocnego ratowniczego kombinezonu. Ramię miał obciążone przewieszonym krzywo plecakiem – ciężkim, bo zapomniał się przepakować i targał teraz cały ekwipunek. Pod mankietem lewej dłoni zaciśniętego miał medycznego TechNIK. Był świetnie przygotowany, gdyby przyszło teraz ratować ofiary wypadku górniczego. I ni cholery nie gotowy na to, co ich czekało…
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 24-07-2011 o 22:42.
JanPolak jest offline