Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2011, 17:34   #121
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Złe wieści…
- Jestem zajęty! – warknął Silversting.
- Wybacz… Sądziłem, że cię to zainteresuje… w sprawie tego drowa – mruknął otyły sługa.
- Hm? I co? – spojrzał za siebie z kwaśną miną. – Znaleźli go?
- Tak… nie… w sumie to tak… A-ale… Znaleźli i próbowali pojmać.
Silvestring zacisnął pięści.
- Rozumiem, że się im nie powiodło….
- Nie, wystąpiły pewne komplikacje…
Silvestring wrócił do swojej roboty.
- Bo ten drow.. mówią, że przemienił się w tygrysa.
Silversting znieruchomiał.
- I…. – jąkał się otyły sługa. – I prawdopodobnie zabił jednego z asasynów. Ciało zniknęło…
Silvesrsting w podnieceniu podszedł do biurka, na którym spoczywała księga w wysłużonej oprawie.
- Kretyni! – syknął. – Ten drow jest magiem?! Być może jest nawet… autorem tej księgi! – szepnął w podekscytowaniu.
Sługa stał, drapiąc się za uchem, w zagubieniu spoglądając na Silverstinga. Mag ruszył zamaszyście ku drzwiom.
- Odwołaj moją wizytę w straży…
- Ale pan kazał schwytać tę wiedźmę i…
- Co mnie obchodzi jakaś wiedźma?! - syknął. – Muszę mieć tego drowa! Mój plan jest tak bliski realizacji! Wyruszyli już po to drewno?
- Szukają nadal ochotników.
- Dobrze. Powiedz, że wypadło mi coś bardzo ważnego i przeprowadzę zasadzkę na… wiedźmę… na własną rękę…
- Czy to na pewno rozsądne…? Znaczy to w końcu tygrys!... Pokonał trzech asasynów sam jeden!....
- Kto wie jaką mroczną magią włada – pomyślał na głos Sylversting, ochłonąwszy nieco.


* **
Dirith;

Zapamiętanie zapachu uciekiniera poszło gładko. W końcu wprawny myśliwy pamięta zapach wszystkich ofiar, które zdołały zbiec w tak perfidny sposób. Wróciłeś do budynku. Zapach na korytarzu przyprawił cię o zawrót głowy. Tzw. „zarąbisty” zapaszek ulatniał się z tego dziwnego czegoś, co napastnicy wrzucili przez okno. Nawet małą szparą pod zamkniętymi drzwiami zapaszek nadal dostawał się do korytarza. Oceniłeś jednak, że jest przerzedzony i nie stanowi już zagrożenia. Tyle tylko, że cuchnął i przyprawiał o zawroty głowy i wymioty….Wróciłeś, by sprawdzić co dzieje się z poturbowanym przez asasynów mężczyzną. Cóż, leżał na podłodze w kałuży krwi, najwyraźniej asasyni zdążyli poderżnąć mu gardło. No to by było na tyle… Wróciłeś po leżącego na korytarzu asasyna, którego zdołałeś ogłuszyć.

* * *
Wszyscy

Minęło kilka godzin. Jakieś sześć godzin dokładnie. Spędziliście ten czas na rozważaniach jak rozwiązać sprawę ze strażą i kłopotliwą burdą w knajpie. Pozostała również nierozwiązana kwestia mieszczanina, który ponoć był „pierwszym zaklinaczem”, a który stracił pamięć... a obecnie gdzieś wsiąkł. Mieliście też nadzieję nie spotkać wkurzonego gnoma, któremu co niektórzy obiecali oczyścić warsztat z ghuli. I takie tam.

Zielony towarzysz i Magini która zatankowała do pełna mieli pomysł co do posłańca, drewna i gniazd wywern. Jak słusznie wywnioskowaliście z obaw Drzewa, pokazywanie się publicznie na oczach straży miejskiej czy eskorty robotników byłoby dość ryzykowne. Kiedy więc robotnicy i eskorta wyruszyli nad klify, wy wyruszyliście za nimi, w pewnej, tzw. bezpiecznej odległości, z nadzieją że jakoś wszystko się uspokoi i ułoży.

Nad klifami się działo. Grupka robotników i ich ochroniarze, najemnicy strażnicy miejscy, rozbili sprzęt nad urwiskiem. Sklecali drabiny z lin i desek, niektórym starczyło na drabiny z samych sznurów. Eskorta rozstawiała przyciągniętą nad klify, niewielką balistę, szykowali kusze i łuki. Wbijano pale w ziemię, mocowano drabinki i spuszczano je na klify. A co było po drugiej stronie?
Potężne klify królowały ponad falami morza. Na skalnych półkach znajdowały się wyraźne krzaczasto-drzewiaste gniazda, niczym olbrzymie kopce kretów. Nie było ich dużo, jakieś kilkanaście. Były za to spore i dość oddalone od siebie nawzajem – praktycznie każda duża i dogodna półka skalana została zajęta.

Generalnie trzeba być samobójcą, żeby zejść po drabince zawieszonej na skale taki kawał w dół. Ale ochotnicy woleli zaryzykować niż niż klepać biedę. Przymocowano drabinki do pali i zarzucono je w dół. Ochotnicy zaczęli schodzić po skałach, najemnicy czuwali jako eskorta. Specjalnie wybrano czas, w którym wywerny poleciały na żer w głąb morza lub lądu. W sumie rozstawiono pięć stanowisk z drabinkami, było pięć „zespołów” złożonych ze znajomych lub krewnych i powoli akcja przybierała postać zaciekłych zawodów pt. „kto pierwszy ten lepszy”.

A Może By Tak się dołączyć?
Znaleźć własną drogę na dół, do któregoś z nie okupowanych gniazd ?
A Może By Tak dołączyć do eskorty i popisać się umiejętnościami bojowymi? [czy to aby dobry pomysł, jesteście poszukiwani…?]
A Może By Tak…?

Nagle zaczęło się coś dziać. Ludzie zaczęli krzyczeć, wymachiwać rękoma do tych w dole, na drabinach. Najemnicy i strażnicy rzucili się po broń, przypadli do balisty. Klifami zatrzęsło echo skrzekliwego ryku i usłyszeliście teraz wyraźnie łopot skrzydeł.
- Wracajcie!!! – nawoływano do tych na drabinach.
- Uciekać!
- Alarm!!! ALAAARM!
- Przepędźcie ją!!!
Ponad klif uniosło się na wielkich skrzydłach coś... wielkiego. Paskudnego jak diabli. I wkurzonego jak wszyscy diabli razem wzięci. A po chwili wylądowało na krawędzi klifu i zaczęło zaciekle uganiać się za ludzikami biegającymi wokół...

Alice - Jabberwocky by *michaelkutsche on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline