Keris z pewnym trudem powstrzymał chęć odpędzenie od siebie smrodliwych oparów, wydobywających się z fajki Varii. Bardzo głupi nawyk. W dodatku czuć było ten wątpliwej jakości aromat na kilometry... Palacz też z czasem przesiąkał tą wonią...
Nic jednak nie powiedział na ten temat.
- Jeśli mamy kogokolwiek wydobyć z piwnicy Krwawego Barona, to z pewnością nie możemy tracić czasu na łażenie po mieście i szukanie kontaktów, czy to z zielarzami, czy to z handlarzami narkotyków. Musimy mieć konkretne adresy, i to takich osób, które sprzedadzą nam to, co chcemy nawet gdybyśmy nie mieli się na kogo powoływać. - Te słowa skierował do Armana. - O ile mięso dla piesków czy alkohol możemy kupić wszędzie bez problemów, o tyle artykuły specjalne trudniej dostać.
Przeniósł wzrok na Varię.
- Skoro ich jest trzy czy cztery razy tylu, co nas, to raczej trzeba będzie załatwić wszystko sposobem i w miarę dyskretnie. Nie jestem pewien, czy zdołasz zabić czy unieszkodliwić tyle osób. Może trzeba by kupić kilka odpowiednich zaklęć. Zatem i adres jakiegoś maga by się nam przydał. - Ostatnie zdania znów skierowane były do Armana.
- Może warto by było skorzystać z kanałów. - Wrócił do pomysłu Varii. - Trzeba by znaleźć kogoś, kto nas zaprowadzi i nie wyda w ręce bandytów lub barona. Same plany nic nie dadzą. No i pytanie, gdzie byśmy wyszli. W ogrodzie? Łazience? Lochach? |