Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2011, 22:05   #3
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Ventruil, przeczesał krótkie, czarne włosy, odzianą w skórzaną rękawicę dłonią i sięgnął po puchar wypełniony czerwonym winem. Nigdy nie przepadał za wynalazkami typu piwo czy cydr, preferował czerwone i wytrawne wino. Podniósł kielich do ust. Szare oczy, osadzone w pociągłej twarzy o bladej cerze bacznie zlustrowały nieznajomego. Ciekawe czego chciał?

Już po chwili się wyjaśniło. Zadanie wyglądało na całkiem proste, ale zupełnie nie w typie Ventruila. Trzeba było kogoś, a dokładniej herszta szajki bandytów, odbić, aby ów uniknął tortur i niechybnej śmierci. Cóż, skoro trzeba było kogoś odbijać, to znaczy, że ów ktoś musiał być uwięziony. A skoro był uwięziony, to wokół niego kręcili się strażnicy. A tych można było wyeliminować. Na twarzy Ventruila pojawił się uśmiech.

- Możesz to sobie zatrzymać – powiedział do mężczyzny, który położył na stole wypchany mieszek. Wszyscy jego towarzysze wiedzieli, że nie pracuje dla pieniędzy. Wystarczało mu zapłacić jakieś marne grosze, które starczały mu na przeżycie i uzupełnienie ekwipunku. Ventruil zabijał dla przyjemności, czerpał z tego radość i podnietę. Zasadniczo nie podobało się im to, ale umiejętności bladego elfa były zbyt cenne, aby rezygnować z jego czasem uciążliwego towarzystwa.

Od czasu kiedy przyłączył się do nich w osadzie na skraju puszczy, już wielokrotnie pokazywał na co go stać. Był niezastąpiony jako cichy zabójca, zwłaszcza że sam potrafił wykonać kilka prostych ale skutecznych trucizn. Jeśli chodziło o atak z dystansu, to również jego celność i precyzja były godne pozazdroszczenia. Nie posługiwał się zwyczajną bronią dystansową jak łuk czy kusza, ale małą wersją tej ostatniej, w całości wykonaną z metalu. Miała niezbyt duży zasięg, ale na krótkie dystanse stalowe bełty wbijające się między oczy były zabójcze.

Ventruil pociągnął kolejny łyk wina. Tak, niech oni sobie biorą pieniądze, on zrobi to co trzeba dla przyjemności.

Następny dzień nie przyniósł niespodzianek. Zostali obudzeni rankiem przez swojego pracodawcę i wyruszyli w drogę do stolicy. Pogoda była ładna a droga przyjemna. Sielanka skończyła się jednak szybko, w pierwszej mijanej po drodze wiosce. Ventruil widząc zakonnika wyszczerzył zęby. Znowu będzie tak jak zwykle, na pewno usłyszy parę słów o sobie i swoich rodzicach, kimkolwiek byli. Ciekawe czy na groźbach i wyzwiskach się skończy.
- Do miasta jedziemy, pokorny sługo Słońca - odpowiedział Ventruil, hardo patrząc na zakonnika. W jego głosie brzmiała nuta pogardy, jak zawsze gdy rozmawiał z kimś, kogo miał za gorszego od siebie. A więc zazwyczaj. Elf był rozluźniony, nie wyglądał na kogoś, kto w mgnieniu oka może sięgnąć po broń i ją wykorzystać. Jedną rękę trzymał opuszczoną luźno wzdłuż ciała, w drugiej ściskał wodze. - Przejazdu bronicie, może?

-Ty gnido parszywa, jak taka marna istota jak ty, może się do mnie odzywać! I to jeszcze z wierzchowca! Ha! Przebolałbym kmiocie, gdybyś kolanami brocząc w błocie bełkotał do mnie błagając o łaskę! Bóg jeno wie, kiedy nadejdzie kres waszej żałosnej egzystencji skurwysyńskie mendy! - nie sądzili, iż tak to się zakończy. Rycerz szybko przeleciał wzrokiem wszystkich podróżników i chyba stwierdził, iż bardziej od przelania nieczystej krwi, ceni sobie własny żywot, a mimo że chełpił się swymi umiejętnościami w fechtunku, nawet najlepszy szermierz miałby wielkie problemy z pokonaniem takiej zgrai. Chwycił więc oburącz za cugle i pomknął gościńcem opryskując Ventruila i Bjorna błotem.
 
xeper jest offline