Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2011, 22:48   #20
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
She's a killer!
She's a thriller!
Spookshow baby!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=IZyUxgi-iC0&feature=related[/media]
Zeskoczyła z wdziękiem opadającego jesiennego liścia. Jakby grawitacja mniej na nią oddziaływała niż na resztę populacji. W powietrzu wykręciła jeszcze młynek, salto z półobrotu i miękko wylądowała na betonie.


Otarła rękawem krew ze skaleczonego ucha ale całkiem nie przejęta tym faktem zgięła się w egzaltowanym ukłonie i wykrzywiła usta w upiornej karykaturze uśmiechu. Zaraz później skrupulatnie poczęła kolekcjonować swoje fanty.

Była nieco poharatana. Płytkie rany i zadrapania były jednak kosztami wkalkulowanymi w ten fach. Koledzy z gangu sprezentowali jej nie lada atrakcję. Zdarza się.
Gang. Tu na Gehennie Gang był niemal jak rodzina. I jak z rodziną najlepiej się z nimi wyglądało na obrazku. Ale człowieku, niczego lepszego w promieniu paru parseków i tak nie uraczysz.

Papierosy, dragi, wóda. Niepisana waluta Gehenny.
Szlugi ułożyła w płaskim blaszanym pudełeczku i wetknęła do kieszeni kombinezonu. Resztę wrzuciła do plecaka i wmieszała się w tłum. Koniec widowiska.

Rozmowa o interesach przebiegła błyskawicznie. Spook słuchała uważnie choć na DJ-a, przydupasa Harlequina, nie patrzyła wcale. Facet mógł mieć wątpliwości czy ruda w ogóle łapie nad czym on się rozwodzi ale kiedy zawisło pytanie czy bierze tą robotę pokiwała twierdząco burzą rudych loków.
- Spook się przeciśnie przez każdą rurę. Jakby Spook chciała mogłaby się przepchać przez otwór w czyjejś dupie.

Po gadce usiadła przy barze i kątem oka obserwowała zapasy dwóch nadgorliwych gangerów, a raczej to w co się one przerodziły. Nie odwracała wzroku. Gapiła się jakby spijała ten widok chociaż kamienny wyraz twarzy uniemożliwiał odszyfrowanie co w zasadzie chodziło rudej po głowie. Ani czy ją to obrzydzało czy może nakręcało. Puste beznamiętne oczy nie wyrażały nic prócz obojętności.

Wychyliła jeszcze jedną kolejkę i splunęła pod buty.
- Rodzina angina wagina...
Odwróciła się na pięcie gotowa opuścić cyrk. Odprowadzały ją pojękiwania zapaśnika i odgłos ciała trącego o ciało.

* * *

Zarobiła nadprogramowo piętnaście szlugów i z miejsca postanowiła je spożytkować. Bądź co bądź Spook była kobietą a ta sobie lubi powydawać na bzdety, nawet na końcu wszechświata na latającym złomie wypełnionym zwyrodnialcami. Pewne rzeczy się nie zmieniają.
Znała jednego gościa, który rezydował w tym samym bloku więziennym i handlował wszelakim stuffem. Poza tym nigdy z niej nie zżynał. Wpadła do niego, popitolili chwilę na wstępie do interesów. To znaczy on pitolił, zapytał o zdrówko na co Spook odparła:
- Zdrówko parówko.
I rzuciła mu na pryczę skręty, wódę i pigułki.
Barter przebiegł gładko i po kwadransie wracała już do swojej celi zaopatrzona w rzeczy, w które taka wariatka jak ona mogłaby się zaopatrzyć.

Miała ochotę kimnąć się chwilę przed robotą ale nie było jej dane. Przed jej celą stała Lolipop, wysoka blondyna o drapieżnych oczach i mocno wyciętym dekolcie, zza którego uśmiechali się do niej dwaj klauni wytatuowani na pokaźnych piersiach gangerki. Kobieta opierała się o drzwi jej „posiadłości” z jedną zgrabną nóżką zarzuconą fantazyjnie na zdezelowane oparcie krzesła.
- Spook gołąbku – posłała jej wilczy uśmiech poprzetykany miejscami sympatią. - Gdzie się podziewałaś?
Ruda odwzajemniła grymas. Lolipop zajmowała celę sąsiadującą z tą Spook i obie panie postanowiły trzymać sztamę w świecie zdominowanym przez uzbrojonych mężczyzn udających pajaców. A może wcale nie udających, zwał jak zwał.

- Spook była w cyrku. Spook znalazła parasolkę – na potwierdzenie pomachała rachitycznym trofeum a Lolipop skarciła ją wzrokiem jak matka, której niesforne dziecko chwali się co przywlekło ze śmietnika.
Lakoniczna odpowiedź nie zdziwiła blondaski bo i zdążyła poznać dziwaczny sposób bycia sąsiadeczki. W końcu baby lubią mieć koleżanki w celi obok, wpadać do niej na ploteczki oraz dzielić z nią tajemnice życia prywatnego, co wcale trudnym nie było bo echo niosło się po bloku niemiłosiernie i nawet jeśli ktoś dziesięć cel dalej przeżywał nocne igraszki to każdy zdawał sobie sprawę z kim, jak długo i za ile.

- Wyrzuć tę rzecz, możesz kogoś skaleczyć – Lolipop skomentowała znalezisko rudowłosej. Zdjęła nóżkę z krzesełka i oparła ją zalotnie o stalowy pręcik drzwi odpalając sobie papierosa.
Spook tymczasem postanowiła wypróbować swój sceniczny potargany artefakt. Skoczyła na zardzewiałą ramę krzesła, od zawsze bodaj pozbawionego siedziska. Jedną stopą zaparła się o niższy kant, drugą o oparcie i poczęła balansować ciałem unosząc wysoką nad głową swoją parasolkę. Po chwili krzesło przekrzywiło się i opierając cały ciężar na dwóch zaledwie nogach.
- Obczaj, facet na dziesiątej... - Lolipop zeszła do konspiracyjnego szeptu. - Słodziak, co?
Spook zerknęła dyskretnie, samym kątem oka. Po korytarzu sunęło kilka osób ale z miejsca wyłowiła wzrokiem przemykającego pośród nich bruneta o atletycznej budowie.
- Spook nie zna.
- Może Spook go nie zna – ciągnęła sąsiadka szczerząc się triumfalnie – ale on zna Spook.
Ruda zachwiała się przez moment, szkielet krzesła zawył przeciągle i już miał runąć kiedy odzyskała równowagę. Nic nie mówiła ale znać było, że słucha uważnie i oczekuje ciągu dalszego.
- Marty mówił, że Logan mówił, że Barb mówiła, że pytał ile Spook bierze za dymanko – jej brwi poszybowały ku górze a uśmiech się poszerzył jakby co najmniej bawiła się w swatkę.
Krzesło zachybotało ponownie i tym razem ruda rąbnęła na beton. Zebrała się jednak szybko, poprawiła fryzurę jakby co najmniej wyszła właśnie od fryzjera i wygładziła dłońmi wdzianko w więzienne pasy.
- I? - zapytała stając obok blondaski i ostentacyjnie już łypiąc na typka, który podług słów towarzyszki miał być „słodziakiem”. Cóż, Lolipop lubiła złamane nosy i gęby recydywistów. Zresztą o inne elementy krajobrazu było w okolicy ciężko.
- Co i? - skrzywiła się blondyna.
- Ile Spook bierze za dymanko? - zapytała bo temat poważnie ją zaciekawił.
- Trzydzieści – rzuciła tamta tonem zdradzającym absolutną pewność co do rzetelności odpowiedzi.
- Dużo... - Spook podrapała się po brodzie. Bądź co bądź suma wydała jej się przesadzona jak za jeden numerek.
- Ano dużo. Ale za jakość się płaci! – wyjaśniła Lolipop z miną profesora uniwersyteckiego. - Słuchy chodzą, że ta Spook niezła jest w te klocki... Wiesz, z akrobatką to można ładnie pofikać, wygibasy porobić... Jakaś odskocznia od sztampowego dupczenia. Wiesz, jak odłożę trzydzieści szlugów to może zaszaleję i ją sobie fundnę.
- Mhm... - zamyśliła się ruda. - Jak Spook odłoży to też ją sobie fundnie... - przez chwilę milczały mocno bodaj rozważając sprawę kiedy Spook wypaliła nagle. - Masz linę?
- Rany boskie! - Lolipop złapała się za wytatuowane piersi jakby nagle któś przyładował jej styliskiem siekiery w splot słoneczny. - Mówiłam, że bym chętnie z sąsiadką przeżyła odskocznię od standardów ale lina i kneble to chyba lekka przesada!
Obie zaśmiały się gardłowo, nieprzyjemnie.
- Spook na robotę idzie.
- Moment, moment, bo się pogubiłam. Na dupczenie czy komuś mordę obić?
- Ani to ani to. Spook idzie na szaber. Na zakazany Rewir.
- Kurwa, na rewir? - Lolipop pokręciła nosem. - To nie wiem czy ci coś pożyczę. Najpewniej już nie oddasz... - przez moment wyglądała na nadąsaną ale w końcu szturchnęła rudą łokciem i uśmiechnęła się pod nosem. - A bierz... W ostateczności chociaż twoją celę komuś podnajmę.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 29-07-2011 o 23:09.
liliel jest offline