| She's a killer!
She's a thriller!
Spookshow baby!
[media]http://www.youtube.com/watch?v=IZyUxgi-iC0&feature=related[/media] Zeskoczyła z wdziękiem opadającego jesiennego liścia. Jakby grawitacja mniej na nią oddziaływała niż na resztę populacji. W powietrzu wykręciła jeszcze młynek, salto z półobrotu i miękko wylądowała na betonie. Otarła rękawem krew ze skaleczonego ucha ale całkiem nie przejęta tym faktem zgięła się w egzaltowanym ukłonie i wykrzywiła usta w upiornej karykaturze uśmiechu. Zaraz później skrupulatnie poczęła kolekcjonować swoje fanty. Była nieco poharatana. Płytkie rany i zadrapania były jednak kosztami wkalkulowanymi w ten fach. Koledzy z gangu sprezentowali jej nie lada atrakcję. Zdarza się. Gang. Tu na Gehennie Gang był niemal jak rodzina. I jak z rodziną najlepiej się z nimi wyglądało na obrazku. Ale człowieku, niczego lepszego w promieniu paru parseków i tak nie uraczysz. Papierosy, dragi, wóda. Niepisana waluta Gehenny. Szlugi ułożyła w płaskim blaszanym pudełeczku i wetknęła do kieszeni kombinezonu. Resztę wrzuciła do plecaka i wmieszała się w tłum. Koniec widowiska. Rozmowa o interesach przebiegła błyskawicznie. Spook słuchała uważnie choć na DJ-a, przydupasa Harlequina, nie patrzyła wcale. Facet mógł mieć wątpliwości czy ruda w ogóle łapie nad czym on się rozwodzi ale kiedy zawisło pytanie czy bierze tą robotę pokiwała twierdząco burzą rudych loków. - Spook się przeciśnie przez każdą rurę. Jakby Spook chciała mogłaby się przepchać przez otwór w czyjejś dupie. Po gadce usiadła przy barze i kątem oka obserwowała zapasy dwóch nadgorliwych gangerów, a raczej to w co się one przerodziły. Nie odwracała wzroku. Gapiła się jakby spijała ten widok chociaż kamienny wyraz twarzy uniemożliwiał odszyfrowanie co w zasadzie chodziło rudej po głowie. Ani czy ją to obrzydzało czy może nakręcało. Puste beznamiętne oczy nie wyrażały nic prócz obojętności. Wychyliła jeszcze jedną kolejkę i splunęła pod buty. - Rodzina angina wagina... Odwróciła się na pięcie gotowa opuścić cyrk. Odprowadzały ją pojękiwania zapaśnika i odgłos ciała trącego o ciało. * * * Zarobiła nadprogramowo piętnaście szlugów i z miejsca postanowiła je spożytkować. Bądź co bądź Spook była kobietą a ta sobie lubi powydawać na bzdety, nawet na końcu wszechświata na latającym złomie wypełnionym zwyrodnialcami. Pewne rzeczy się nie zmieniają. Znała jednego gościa, który rezydował w tym samym bloku więziennym i handlował wszelakim stuffem. Poza tym nigdy z niej nie zżynał. Wpadła do niego, popitolili chwilę na wstępie do interesów. To znaczy on pitolił, zapytał o zdrówko na co Spook odparła: - Zdrówko parówko. I rzuciła mu na pryczę skręty, wódę i pigułki. Barter przebiegł gładko i po kwadransie wracała już do swojej celi zaopatrzona w rzeczy, w które taka wariatka jak ona mogłaby się zaopatrzyć. Miała ochotę kimnąć się chwilę przed robotą ale nie było jej dane. Przed jej celą stała Lolipop, wysoka blondyna o drapieżnych oczach i mocno wyciętym dekolcie, zza którego uśmiechali się do niej dwaj klauni wytatuowani na pokaźnych piersiach gangerki. Kobieta opierała się o drzwi jej „posiadłości” z jedną zgrabną nóżką zarzuconą fantazyjnie na zdezelowane oparcie krzesła. - Spook gołąbku – posłała jej wilczy uśmiech poprzetykany miejscami sympatią. - Gdzie się podziewałaś? Ruda odwzajemniła grymas. Lolipop zajmowała celę sąsiadującą z tą Spook i obie panie postanowiły trzymać sztamę w świecie zdominowanym przez uzbrojonych mężczyzn udających pajaców. A może wcale nie udających, zwał jak zwał. - Spook była w cyrku. Spook znalazła parasolkę – na potwierdzenie pomachała rachitycznym trofeum a Lolipop skarciła ją wzrokiem jak matka, której niesforne dziecko chwali się co przywlekło ze śmietnika. Lakoniczna odpowiedź nie zdziwiła blondaski bo i zdążyła poznać dziwaczny sposób bycia sąsiadeczki. W końcu baby lubią mieć koleżanki w celi obok, wpadać do niej na ploteczki oraz dzielić z nią tajemnice życia prywatnego, co wcale trudnym nie było bo echo niosło się po bloku niemiłosiernie i nawet jeśli ktoś dziesięć cel dalej przeżywał nocne igraszki to każdy zdawał sobie sprawę z kim, jak długo i za ile. - Wyrzuć tę rzecz, możesz kogoś skaleczyć – Lolipop skomentowała znalezisko rudowłosej. Zdjęła nóżkę z krzesełka i oparła ją zalotnie o stalowy pręcik drzwi odpalając sobie papierosa. Spook tymczasem postanowiła wypróbować swój sceniczny potargany artefakt. Skoczyła na zardzewiałą ramę krzesła, od zawsze bodaj pozbawionego siedziska. Jedną stopą zaparła się o niższy kant, drugą o oparcie i poczęła balansować ciałem unosząc wysoką nad głową swoją parasolkę. Po chwili krzesło przekrzywiło się i opierając cały ciężar na dwóch zaledwie nogach. - Obczaj, facet na dziesiątej... - Lolipop zeszła do konspiracyjnego szeptu. - Słodziak, co? Spook zerknęła dyskretnie, samym kątem oka. Po korytarzu sunęło kilka osób ale z miejsca wyłowiła wzrokiem przemykającego pośród nich bruneta o atletycznej budowie. - Spook nie zna. - Może Spook go nie zna – ciągnęła sąsiadka szczerząc się triumfalnie – ale on zna Spook. Ruda zachwiała się przez moment, szkielet krzesła zawył przeciągle i już miał runąć kiedy odzyskała równowagę. Nic nie mówiła ale znać było, że słucha uważnie i oczekuje ciągu dalszego. - Marty mówił, że Logan mówił, że Barb mówiła, że pytał ile Spook bierze za dymanko – jej brwi poszybowały ku górze a uśmiech się poszerzył jakby co najmniej bawiła się w swatkę. Krzesło zachybotało ponownie i tym razem ruda rąbnęła na beton. Zebrała się jednak szybko, poprawiła fryzurę jakby co najmniej wyszła właśnie od fryzjera i wygładziła dłońmi wdzianko w więzienne pasy. - I? - zapytała stając obok blondaski i ostentacyjnie już łypiąc na typka, który podług słów towarzyszki miał być „słodziakiem”. Cóż, Lolipop lubiła złamane nosy i gęby recydywistów. Zresztą o inne elementy krajobrazu było w okolicy ciężko. - Co i? - skrzywiła się blondyna. - Ile Spook bierze za dymanko? - zapytała bo temat poważnie ją zaciekawił. - Trzydzieści – rzuciła tamta tonem zdradzającym absolutną pewność co do rzetelności odpowiedzi. - Dużo... - Spook podrapała się po brodzie. Bądź co bądź suma wydała jej się przesadzona jak za jeden numerek. - Ano dużo. Ale za jakość się płaci! – wyjaśniła Lolipop z miną profesora uniwersyteckiego. - Słuchy chodzą, że ta Spook niezła jest w te klocki... Wiesz, z akrobatką to można ładnie pofikać, wygibasy porobić... Jakaś odskocznia od sztampowego dupczenia. Wiesz, jak odłożę trzydzieści szlugów to może zaszaleję i ją sobie fundnę. - Mhm... - zamyśliła się ruda. - Jak Spook odłoży to też ją sobie fundnie... - przez chwilę milczały mocno bodaj rozważając sprawę kiedy Spook wypaliła nagle. - Masz linę? - Rany boskie! - Lolipop złapała się za wytatuowane piersi jakby nagle któś przyładował jej styliskiem siekiery w splot słoneczny. - Mówiłam, że bym chętnie z sąsiadką przeżyła odskocznię od standardów ale lina i kneble to chyba lekka przesada! Obie zaśmiały się gardłowo, nieprzyjemnie. - Spook na robotę idzie. - Moment, moment, bo się pogubiłam. Na dupczenie czy komuś mordę obić? - Ani to ani to. Spook idzie na szaber. Na zakazany Rewir. - Kurwa, na rewir? - Lolipop pokręciła nosem. - To nie wiem czy ci coś pożyczę. Najpewniej już nie oddasz... - przez moment wyglądała na nadąsaną ale w końcu szturchnęła rudą łokciem i uśmiechnęła się pod nosem. - A bierz... W ostateczności chociaż twoją celę komuś podnajmę.
Ostatnio edytowane przez liliel : 29-07-2011 o 23:09.
|