Payne najchętniej sam powiedziałby „jeszcze pięć minut…”, gdy go budzono. Ale to wojsko, do tego wojna. Nie można się opierniczać. Niestety.
- No panienki, dobrze się spało? Mam nadzieję, że tak bo koniec wylegiwania się, nasza kolej na wpatrywanie się w bezkresne piaski pustyni, a następnie podziwianie wschodu słońca.
Sierżant obudził wszystkich swoich ludzi, oprócz Chris’a, który już siedział i w zamyśleniu gapił się w gwiazdy. Harrison nigdy nie rozumiał Reynolds’a, jednak nie dziwił mu się. Wiedział jakie piętno może odcisnąć na człowieku wojna, a ten snajper był tu najdłużej ze wszystkich. - Wstawaj Młody, bo cię okradną - szturchnął Brandon’a, który jako jedyny nie dawał żadnych znaków życia, poza głośnym chrapaniem.
Gdy wreszcie dobudził wszystkich do końca, poszli w kierunku wioski.
- Chris, Scott wiecie, wieża. Patrick, Evan wy z tym dziadostwem rozstawcie się tam - wskazał ręką - Ryan, Młody i Andrew, pospacerujecie sobie tutaj dookoła tej wioski - sierżant spojrzał na zegarek - Dochodzi 2… Ok, o 3 się zmienimy. Reszta za mną.
Czas mijał na wesołych rozmowach i opowiadaniu dowcipów, gdy kilka minut przed 3 w nocy wszyscy usłyszeli „Niech żyje wolny Egipt!!” zaraz po tym padł strzał. Ryan z resztą właśnie wracał z obchodu, więc słyszał i widział jak Harrison wypadł z okopu wrzeszcząc:
- Zbiórka! Do okopu! Wszyscy! Ryan, Młody wy też! Andrew bij na alarm! - Payne pobiegł w stronę skąd dobiegły strzały, po drodze spotkał MacTavish’a.
- Jak dobrze, że jeszcze żyjesz - powiedział sierżantowi.
Na miejscu znaleźli trupa doktora i pielęgniarkę-agentkę kontrwywiadu. Poinformowała ich o sytuacji i zaczęła się przygotowywać do przyjęcia rannych. Alexander pobiegł jeszcze do Darling’a, a Harrison od razu skierował się do swoich ludzi. - Na stanowiska, jazda! Prawdopodobnie za chwilę zaatakuje wróg! - krzyknał do wszystkich.
- Bez paniki, pewnie za chwilę będą tu posiłki i… - Evan, wspominałem, że odcięli nam łączność? - To znaczy, że jednak mamy panikować? - zapytał z głupim uśmiechem na twarzy. - Spróbuj to wróg będzie miał jednego mniej do załatwienia… |