Prolog. "Zapadając głębiej w ciemność.."
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Y7liknHwljM[/MEDIA]
Pastwisko w pobliżu Sanctuary. -No, no krówki zmrok zapada a długa droga przed nami!-Widząc rozleniwienie zwierząt nastoletni pastuszek nieustannie je poganiał.
-Szybko, bo mnie Ojciec zbij..-Coś nie pozwoliło mu dokończyć zdania jego uwagę przykuł blask zalewający okolice. Taki ciepły i przyjemny. Chwilę potem światło osłabło. A jakby w jednym momencie w oddali chłopak dostrzegł odziane w czarne płaszcze trzy postacie. Dwie z nich poruszały się nienaturalnie , a jedna szła jakoby na czele. Kiedy mijali pastuszka, złota mometa poleciała w jego stronę.
-
Panie! Ta moneta to ile my całą rodziną przez rok zarabiamy!- Uradowany chłopak przewracał pieniądz w dłoni i w tem poczuł zimno metalu w brzuchu. Automatycznie skierował swoje młodzieńcze zielone oczy w dół. Ciepła krew kapała na wiosenną trawkę. Dając jej barwę karmazynu.
-Możeszzz czuć ssię zasszczycony, possłużyssszz za ofiarę dla nassszego Pana.- Wstrętny głos echem odbijał się od drzew. Młodzieniec zamykał z wolna zmęczone powieki nie myślał już o niczym, nic nie czuł, niec go nie obchodziło. Wszystko było poza nim, powoli unosił się w rajskim ogrodzie.
Gdy raniony pastuszek bezwładnie osunął się na ziemię, bezlitosny oprawca wymierzył kolejny silny cios tym razem w klatkę piersiową. A ciepła krew ochlapała mu twarz pełną blizn.
-Ignish nokturnal eish!-Któraś z towarzyszących zabójcy osób wyszeptała te właśnie słowa. Trzeci z bestialskich przyjaciół skierował wzrok ku miejcu z którego wydobywał się niegasnący blask a była to gwiazda, ale nie jakaś zwykła taka która jarzy się nieprzerwanie, jaskrawym światłem.
-A terazz Albion zapadnie się w prawdziwą ciemność... Dwa dni później. Londyn. Siedziba kręgu magów.
Strażnik przemierzał korytarze wieży łapiąc z trudem oddech. Z impetem wpadł do jednej z sal. Była pełna magów przyodzianych w szaty które noszą tylko wielkie osobistości.Jeden z nich powstał jak oparzony.
-Jak śmiesz przerywać nam tak ważną obradę! Polecenia są wyraźnie nikt nie wchodzi na konklawe!- Mag wykrzykiwał słowa karcąc strażnika z nieskrywaną złością.
-Wybacz, Ekscelencjo, ale mam wieści nie mogące czekać.-
Arcymag opadł w swym tronie robiąc wyraźnie pytający wyraz twarzy.
-Po pierwsze. Gwiazda... Zwiększyła swą częstotliwość dwukrotnie. Jak przekazali mi astrolodzy ktoś musi być blisko.-Po sali przeszedł głośny pomruk.
-Po drugie. On tu jest. Niedługo przybędzie do wierzy.- Większość ze zgromadzonych wstała jak oparzona, ni to z niedowierzania ni to ze strachu.
-Cisza! A ty opuść to miejsce.- Z największego tronu wstał najbardziej sędziwy starzec. Lord Septim Władca żywiołów jak i magów.
Strażnik zasalutował i posłusznie opuścił pomieszczenie.
-
Darico wejdź!-Jedne ze drzwi posłusznie się otworzyły, a w drzwiach można było dostrzec piękną młodą dziewczynę.
Posłusznie spuściła głowę.
Gdy już ktoś chciał coś powiedzieć. Z wielkim Hukiem otworzyły się drzwi frontowe nie popchnięte jednakowo niczym widocznym. A na obrady wkroczyła dwu metrowa postać odziana w płaszcz. Twarz była dobrze ukryta można było dostrzec tylko srebrne włosy.
-Wyjść! Wszyscy poza tą dziewczyną!- Melodyjny głos nieznajomego zagrzmiał w sali. Ku zdziwieniu
Darici nawet ci najważniejsi posłusznie opuścili pokój.
Anhernatirenatux nim się zorientował przeniesiony został do pięknej sali gdzie znajdowała się kobieta i dziwny zakapturzony mężczyzna.
-A więc jesteście..- Zakapturzona postać swoim pięknym głosem powtórnie przemówiła.
Darkshire, Nieopodal Astra.
Sairus zadowolony z kolejnych zarobionych pieniędzy wdrapał się w końcu po schodach do pokoju. Uchylił drzwi i ku jego zdziwieniu w pokoju już ktoś na niego czekał. Nim cokolwiek zdążył zrobić chuderlawa blada postać wyszeptała.
-
Dark strike!- I ogromna czarna pięść uderzyła wilkołaka w tors wyrzucając go przez okno. Ten jednak zdążył się w powietrzu przemienić i w locie obrócić także zamortyzował upadek. Gdy tylko podniósł głowę. Stała przed nim ta sama postać co w pokoju.
-Cóż wilczku to chyba twój koniec.-Powiedział z uśmiechem na twarzy obnażając swoje wampirze zęby.
Barutz właśnie przemierzał tereny w pobliżu Darkshire. Bo jak słyszał w okolicy mogą się czaić komponenty odpowiednie dla jego chowańców. Wnet dostrzegł stojących naprzeciw siebie odwiecznych wrogów
Wampira i Wilkołaka.