Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2011, 23:59   #2
Saverock
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
-A więc zjawił się również pan Nekromanta?- Wampir zadał pytanie retoryczne w stronę Fausta.
-Zabije was obu, dwie pieczenie na jednym rożnie.
-Sumon vampire slave.-Przyzwana chmara nietoperzy-krwiopijców pędziła w stronę IV jak i Sairusa, który do tej pory warczał na przeciwnika. Gdy tylko nietoperze się pojawiły, zareagował. Wolał się do nich nie zbliżać, a tym bardziej nie pozwolić się zranić. Celem był wampir i tylko on się liczył. Latające szczury jedynie tutaj przeszkadzały. Wilkołak wyskoczył od razu w stronę wampira, chcąc przedrzeć się przez jego przywołańce i zaatakować go swymi szponami.
“Dziecię Nocy” jakoby przejrzało plan wilka, jednak ku jego zaskoczeniu. Nietoperze skierowały się ku nekromancie. Sam krwiopijca dobył miecza gotów do obrony. Sai nawet nie zwalniając, spróbował za pomocą jednej łapy odbić miecz na bok, aby nie dopuścić do żadnego ataku, a drugą łapą chciał uderzyć w klatkę piersiową rywala.
Lykan odbił klingę swojego odwiecznego wroga bez problemu. Jednak uderzenie które wymierzył również zostało zablokowane. Co gorsza skontrowane kopniakiem w brzuch.
Wilk zawarczał z bólu, natomiast wampir nie czekając na nic zamierzał, uśmiercić go cięciem w szyje. Sairus nie zamierzał tutaj zginąć. Jeszcze wiele życia było przed nim. Dlatego też, gdy tylko cięcie zmierzało do jego szyi, mimo bólu, jak najszybciej odskoczył do tyłu licząc na to, że całkowicie uniknie ciosu. Jednak bez względu na to i tak zamierzał w następnej chwili ruszył na przeciwnika i wykorzystując siłę rozpędu, przewrócić go na ziemię i walczyć z nim w parterze.
Uderzenie miało być zmyłką. Zamiast ciąć w momencie gdy wilkołak odskakiwał, kopnął go w czoło tak, że Sai przewrócił się na plecy.
-Wilczku, jestem zawiedziony. Mój Pan mówił że jakoby masz trochę mocy. Mylił się.-Mówił szyderczo, po czym spluną na ziemię. Wilkołak mierzył go swymi krwistoczerwonymi ślepiami. Nie spodziewał się, że tej nocy czeka go taka walka. Nie zmieniało to jednak tego, że wciąż był przekonany o swoim zwycięstwie.
- Jeszcze zobaczymy, pieprzony krwiopijco - warknął w jego stronę. Zaczął powoli się podnosić. Wyglądało, że jest już osłabiony i nie ma tyle sił do walki, co początkowo. Jednak to była zmyłka. Niech wampir myśli, że on jest osłabiony, a potem zdycha w męczarniach. Sai nie atakował. Chodził po okręgu, nie spuszczając wzroku z przeciwnika. Czekał na dogodną sytuację do ataku.
W okolicy powoli wschodziło słońce. Wampir natomiast cały czas z uśmiechem mierzył wzrokiem Sairusa.
-Dobrze zobaczmy.-Pewny siebie głos rozniósł się po polanie.
-Dark flash.-Wilkołakowi wydawało się jakby, jego przeciwnik znikł. Prawda była zupełnie inna błyskawicznie pojawił się za jego plecami i piszczelem uderzył go pod kolano, powodując, że Sai przyklękł. Następnie błyskawicznie położył mu na głowie dłoń.
-Dark Paralize.- Po ciele czarnowłosego młodzieńca przeszedł jakby piorun nie mógł się poruszyć, ale mógł mówić. Wampir powolnym krokiem okrążył oponenta, przykucnał patrząc się w oczy znieruchomiałego wroga.
-Ostatnie życzenie? W sumie i tak go nie wykonam.- Powiedział ironicznie, po czym splunął mu w twarz. Wilk patrząc na przeciwnika, dosyć długo nic nie mówił. Jedynie warczał na niego. Więcej zrobić nie mógł. Teraz już nie był taki pewien swego zwycięstwa. Bardziej był pewien śmierci. Mimo wszystko, jeszcze się nie poddał. Dopóki żył, zawsze była jakaś szansa. Zawył głośno(oczywiście nie zrobił tego z nudów. Niedaleko był las, więc może jakieś wilki się zbiegną i mu pomogą), a potem postanowił w końcu się odezwać.
- Ostatnia uczta na ludzkim mięsie - warknął. - A może po prostu jeszcze trochę poczekaj? - kontynuował, mówił powoli, wręcz usypiająco. Tym samym próbował zyskać dla siebie trochę czasu.
Modły Sairusa zostały jakby wysłuchane, słońce wychyliło się za wzgórza. I poczęło osłabiać wampira. Teraz wilkołak zrozumiał był to ten z niższych, wyżsi hierarchijnie krwiopijcy nie słabną w dzień. Kolejną zagadką była jego magia, przecież formuły były jak Zgromadzenia. Cóż być może pozostanie to zagadką po wieki.
Paraliż opuścił ciało wilka, a wampir w przerażeniu począł się cofać osłaniając się przed promieniami. To była prawdopodobnie dogodna okazja. Nie trzeba było długo czekać na reakcję Sairusa. Bez zbędnego czekania, wstał szybko, a potem wybił się mocno w stronę przeciwnika, otwierając swą paszczę w której było pełno ostrych kłów. Zamierzał to zakończyć tym jednym atakiem. Chciał przegryźć gardło wampira.
Zasłonił się przegubem, jednak wilk zdążył go ugryźć pozostawiając na ręce poważne rany. W agonii użył jakiegoś zwoju, prawdopodobnie teleportacyjnego. Pozostała tylko po nim notka, która bezwładnie opadła na ziemię.Wilkołak był zawiedziony tym, że nie mógł wykończyć przeciwnika. Miał wielką ochotę pozbyć się go na zawsze. A tak, nawet nie zdążył do końca uspokoić żądzy, zabijania, która się w nim odezwała. Dostrzegł notkę, która spadła na ziemię. W tej formie nie mógłby podnieść tej notki bez problemów, więc warknął głośno i powrócił do ludzkiej formy. Zostały na nim już tylko strzępki koszuli i poszarpane spodnie, które sięgały prawie do kolan i miały kilka dodatkowych dziur na udach. Sai, już jako człowiek, sięgnął po notkę, aby sprawdzić, co było tam napisane.
Ładnym damskim pismem na karteczce widniało.
“Mój sługa był tylko przynętą, chciałam Ciebie sprawdzić. Kiedyś się spotkamy.
P.S czekam w ruinach Stonebridge”

Wilk był zaskoczony, tym, co przeczytał. Nic z tego nie rozumiał. A jego ciekawość nie chciała dać za wygraną. Prędzej czy później będzie musiał się dowiedzieć, kto to napisał i czego od niego chce.
Notka po przeczytaniu natychmiastowo uległa rozkładowi, zostawiając po sobie na ziemi kupkę prochu z której utworzył się napis. “Wiem kto Cię przemienił”


Nekromanta skrzywił się widząc, że został wmieszany w walkę. Nie podobało mu się to, ale cóż... Uderzył laską w ziemię i w tym momencie oczodoły czaszki będącej jej zwieńczeniem, oraz jego własne oczy, zapłonęły ogniem który, swą głęboką czernią, zdawał się pochłaniać światło. Zakręcił laską nad głową tworząc opadającą spiralę z tego płomienia.
-Pożoga Czarnego Ognia- Chwycił ją szerzej i machnął po skosie posyłając płomienną falę w stado nietoperzy. Zaklęcie raczej nie aż tak potężne, dotkliwie parzy i wypacza skórę ofiary, ale rzadko zabija. Jednak małe ciałka latających ssaków zniosą ogień znacznie gorzej niż zwierze rozmiaru człowieka.I I stało się zgodnie z jego oczekiwaniami. Jedynie pozrzędził pod nosem gdy spadły na niego spopielone resztki
-Trzeba było się lekko pospieszyć...- ale był w sumie zadowolony, dawno nie stosował tego zaklęcia, a osiągnął efekt znacznie lepszy niż się spodziewał. Albo coś schrzanił, albo zrobił bardzo duży progres od tego czasu. Dalej przyglądał się walce. Nie wyglądało by ktoś miał przewagę, a gdy wampir ją zyskał już świtało. Nie trzeba się mieszać.
-Ładnie sobie z nim poradziłeś- stwierdził Faust Czwarty strzepując z barku resztkę spopielonego nietoperza- Nie jesteś ranny?
Sairus drgnał niespokojnie i spojrzał na nieznajomego. Przez tę walkę, całkiem zapomniał o tym, że nie był tutaj sam. Zasypał szybko napis, który powstał z popiołu.
- Nie - odparł krótko.
- Chcesz czegoś, czy nie? - zapytał od razu. Nie chciał marnować czasu na zbędne rozmowy z nieznajomym.
-Nie. Gdyby udało się ubić wampira zapytałby czy mogę zabrać jego ciało. Serce potępieńca to bardzo silny komponent. Ale, tak to nie mam żadnego interesu. Wiesz może czemu cię zaatakował?- podrapał się po głowie w geście niewiedzy a szeroki rękaw opadł odsłaniając przedramię.
- Nie twój interes - Sai warknął w stronę rozmówcy. Zaatakowano go i to była tylko jego sprawa. Nikt nie powinien się do tego mieszać.
Mag wzniósł ręce w geście odcięcia
- Dobra. Twoja wola..


W momencie dialogu dwóch osobników od strony wioski dostrzec można było falry wysyłane przez “ Inkwizytorów”. Pododdział Gabryjelitów zajmujący się łapaniem odmieńców. Niechybnie zostali zauważeni. Strzały święcone, bełty, pociski magiczne zaczęły hulać w okolicy.
-Cholera. Dobra, miło było poznać, ale ja się zmywam.
Sairus przeklną szpetnie pod nosem. W następnej chwili rzucił się biegiem w stronę przeciwną do tej z której przybiegli ci durnie. Dopiero po przebiegnięciu kilku metrów zamienił się w wilka i zyskał tym samym na prędkości.
- Co tu się do cholery dzieje? - Sai zapytał sam siebie i w następnej chwili biegł w stronę nieznajomego. Z boku mogło to wyglądać tak, jakby zamierzał go zaatakować. Jednak tego robić nie zamierzał, jeszcze. Chciał go tylko dorwać w swoje łapksa i uciec razem z nim. Gdziekolwiek. Gdy tylko był odpowiednio blisko nekrusa, złapał go jedną łapą za szatę i trzymając mocno, znowu zaczął uciekać.
Barutz nie protestował. Uciekał dalej razem z wilkołakiem. Miał tylko nadzieję nie oberwać żadnym pociskiem.
Kilka pocisków utkwiło w plecach Sairusa, ten jednak zignorował odczucia jak na wilkołak przystało i biegł przed siebie. Przemierzyli sporą odległość, ogon zgubili dawno. Van Drake powoli słabł. Powoli tracił siły na bieg, dyszał mimo swoich wielkich możliwości fizycznych, a rany zaczęły dawać się we znaki. Barutz z drugiej strony był nietchnięty, a i podróż była dość komfortowa.
Wilk był pewien, że pościg został zgubiony, zatrzymał się i bez żadnej delikatności rzucił nieznajomego na ziemię. Nie zrobił tego tam mocno, aby go połamać, ale pewnie upadek trochę zabolał. Nie poświęcił mu nawet krótkiego spojrzenia, tylko spróbował wyrwać pociski ze swoich pleców.
-Dzięki za podwózkę. Pomóc ci może z tym?- zapytał Barutz otrzepując się z igliwia
- Sam sobie poradzę! - krzyknął Sai w odpowiedzi, a to dlatego, że właśnie wyrwał jeden z pocisków i wiązało się to ze sporym bólem.
-W sumie jestem ci winny piwo. Bez ciebie sam bym był tak nafaszerowany, a zniósłbym to znacznie gorzej.
- Myślisz, że mnie to obchodzi? - warknął Sairus i pozbył się kolejnego pocisku.
- I tak jestem wdzięczny.
- Jeśli dobrze słuchałeś, wampir wspominał, że zabijając nas, upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Dlatego Cię ze sobą zabrałem, bo może wiesz, czego ten pieprzony krwiopijca mógł chcieć - powiedział wilk i pozbył się reszty pocisków z pleców, i wrócił do ludzkiej formy.
-Przykro mi, ale niczego się ode mnie nie dowiesz. Nie mam pojęcia czego może on chcieć. W każdym razie nie od nas. Gdyby chciał tylko mnie to bym zgadywał, że starzy wrogowie się odezwali. Tego konkretnego widziałem pierwszy raz.
- Wiesz co? Masz szczęście. Gdyby nie to, że interesuje mnie, czego mógł od ciebie chcieć ten wampir, zabiłbym cie - powiedział Sairus bardzo spokojnie. - potrzebuję wzmocnienia na podróż, a ty jesteś pod ręką - dodał po chwili.
-Hmmm... mógłbys próbować. Ale ponieważ cię interesuje to na razie nie musimy walczyć.
- Na razie - zaznaczył Sai i rozejrzał się po okolicy.
- Nie zamierzam tutaj spędzać całego dnia. Ty, rób co chcesz. Ja muszę gdzieś wyruszyć - kontynuował.
-No to bywaj.- pół zasalutował a pół zamachał ręką i skierował się do siebie
Sai jeszcze chwilę stał w miejscu, starając się ustalić kierunek w którym powinien się udać. Gdy mniej więcej mu się to udało, ruszył tam, gdzie jego zdaniem powinno być Stonebridge.
 
Saverock jest offline