Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2011, 16:28   #10
Crys
 
Crys's Avatar
 
Reputacja: 1 Crys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwu
Po zakończeniu spotkania Evazar razem z piękną czarodziejką wyruszyli na miasto. Pogoda przez ostatnią godzinę jeszcze bardziej się poprawiła, a słońce zaczęło świecić jeszcze mocniej.
- Trzymaj się mnie, Nano. W tym mieście wielu skurwieli czeka na takie panny jak Ty - powiedział uśmiechając się szelmowsko.
Nana odpowiedziała Evezarowi lekkim uśmiechem, spoglądając na niego spod przymrużowych powiek.
- Może wyglądam niepozornie drogi panie, jednak jestem biegła w swej sztuce. Dziękuje za miłe słowa mimo wszystko. Nurtuje mnie jednak inna rzecz - dziewczyna rozejrzala się dyskretnie i ciągnęła - Ciekawam gdzie zmierzamy i jak może się przydać moje towarzystwo? Wolałabym być przygotowana na to,co może nas czekać.
- Nie wątpię, aczkolwiek nie zwykłem pozwalać damom by musiały bronić się, skoro jestem w pobliżu i mogę je wyręczyć. Gdzie zaś podążamy to tajemnica jest z deczka, gdyż dowiedziawszy się uprzednio panienka mogłaby się spłoszyć.
- Daleko mi do damy - odpowiedziała, starając się poznać, w jakiej części miasta się znajduje. W końcu to było jej rodzinne miasto - Ani nie jestem płochliwa. Jednak, jeśli to taki sekret, nie będę więcej dopytywać - dokończyła, nie spuszczając z Evazara wzroku.
- Zaprawdę powiadam zacne to cechy, szczególnie u tak urodziwej kobiety.
Z tego co zauważyła Nana, znajdowali się w centralnej części miasta. Zawsze bardzo lubiła tę gwarną i tłoczną dzielnicę. Zadbane kamieniczki, dwuosobowe patrole straży, pilnujące porządku niemalże na każdym kroku. Śmiechy, dochodzące z gromadek, które korzystały z promieni słońca spacerując lub pędząc w swoich sprawach. Mimo tego, że tłum był wciąż w ruchu i musieli prawie przeciskać się między ludźmi, dodatkowo pilnując rzeczy, które wzięli ze sobą, Ryanna czuła wewnętrzny spokój. Przecież była prawie w domu. Znała całe centrum jak własną kieszeń. Chociaż z tego co zauważyła w tej chwili była to bardzo brudna kieszeń. Urok centralnego placu i odchodzących od niego ulic i uliczek psuły sterty walających się tu i ówdzie śmieci. Kiedyś tak nie było, ale nie w jej interesie leżało przejmować się takimi drobiazgami. Przynajmniej nie teraz.
Nana zwróciła baczniejszą uwagę na Evazara, kiedy ten wszedł w pomalowane na niebiesko drzwi, nad którymi wisiał znak. Nie zdążyła zauważyć jaki, ale była przekonana, że wchodzą do karczmy. Mężczyzna podszedł zdecydowanie do lady, więc dziewczyna stanęła blisko obok niego. Ten, jakby na to czekał, pod uważnym wzrokiem barmanki, złapał ją za biodro i przysunął do siebie mówiąc do oberżystki:
- Pokój dla dwojga - Nana nie wyglądała na zaskoczoną, była prawie że w kompletnym szoku. Kiedy jednak usłyszała "zaufaj mi", wyszeptana niemalże bezgłośnie prosto do jej ucha, poczuła się mocno zaciekawiona.
Pozwoliła objąć się Evazarowi, solennie przyrzekając sobie, że jeśli to nie jest tylko przykrywka, a mężczyzna naprawdę spróbuje ją wykorzystać, to będzie to ostatnia rzecz jaką zrobi w życiu.
Mężczyzna rzucił na stół kilka monet, zabrał klucze i ciągnąc Nanę za rękę udał się na górę. Karczma już o tej godzinie była niemalże pełna, a co mocniejsi zawodnicy zaczynali pić, co z reguły kończyło sie nocną wędrówką do rynsztoka i upojnymi chwilami z bezdomnymi. Młody mężczyzna wszedł szybko do pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Wybacz, że pracować musimy w takich warunkach, ale nie ma innej możliwości. Słuchaj uważnie, gdyż mamy mało czasu. Dostałem cynk, iż za godzinę, bądź dwie w sąsiednim pokoju zabawiać się będzie jeden z najwyżej położonych sędziów tego miasta wraz ze swoją dziwką. Okna z obu pokoi są skierowane na ślepą alejkę - śmietnisko będące siedliszczem bezdomnych. Przejdziemy po parapecie do pokoju sędziego, a gdy przybędzie zgotujemy mu małą niespodziankę. To jak, pomożesz? - spytał spoglądając nań przekonywująco.
Kiedy mężczyzna wciągnął ją do pokoju i nerwowo zaczął chodzić z kąta w kąt, odetchnęła.
- Oczywiście Evazarze – rozpromieniła się czarodziejka – Może najpierw ich oślepię, a potem co? Spalić? Przypalić? Mamy z nim rozmawiać, czy potrzebujemy tylko jakiegoś przedmiotu? Od razu uprzedzam, że dziewczyny nie skrzywdzę – oznajmiła, czekając na reakcję mężczyzny.
- Spalić? Absolutnie nie! Spójrz - mężczyzna wyciągnął zza pazuchy malutki flakonik, Nana po kolorze i intensywnym zapachu, który wydobywał się zeń, mimo korka, poznała wyciąg z czarnej róży - Cholerne paskudztwo spowoduje że zrobimy z nimi co tylko będziemy chcieli.

Evazar jednym szarpnięciem otworzył okno, wyjrzał przezeń i upewniwszy się, iż nikogo nie ma w pobliżu zgrabnie wskoczył na parapet. Nie trzymając się niczego wyciągnął rękę do Nany mówiąc:
- Idziesz, czy zostajesz?
- Idę - odpowiedziała, nie łapiąc jednak za rękę mężczyzny, tylko wślizgując się zwinnie na parapet obok niego i łapiąc wygodnie za okiennicę - Prowadź - uśmiechnęła się, mając nadzieję, że nie runą razem z okienną ramą na dół.
Evazar bez trzymanki z iście kocią zwinnością sunął po parapecie by dojść do otwartego okna i wślizgnąć się do pokoju wynajmowanego przez sędziego.
- Wszystko zgodnie z planem - szepnął mężczyzna z zauważalną nutą podziwu dla swojej przebiegłości - Co do mikstury... Powiedzmy że zmusimy delikwenta do wypicia. Tymczasem... Mamy godzinę wolnego czasu, więc zwędziłem dobre wino z karczmy, w której wczoraj spaliśmy. Wypijesz? - spytał wyciągając butelkę i sprytnie odkorkowując ją nożem.
Dziewczyna przeszła po parapecie tuż za swoim pracodawcą i lekko zeskoczyła w drugim pokoju, rozglądając się szybko, kontrolnie na boki.
Kiedy Evazar wyjął ze swojej torby butelkę wina, wyszczerzyła się w uśmiechu.
- Teoretycznie jestem w pracy, ale skoro mój było, nie było szef pozwala, to z przyjemnością. Tamto wino było całkiem zacne - wyciągnęła rękę po podawaną butelkę i pociągnęła z niej mocny łyk. Na języku poczuła lekko cierpki, acz przyjemny smak trunku. Jednak to nie było dokładnie to samo wino, które piła jeszcze wczorajszego dnia z drużyną. Poznała je, to było Killawen, owocowe, takie, które pito rozcieńczone wodą do obiadu u niej w domu - Ach, wspomnienia. Prawie czuję słońce, które ogrzewało stok, na którym rosły winogrona, z którego zostało zrobione - powiedziała, pociągnąwszy jeszcze jeden łyk i podała butelkę z powrotem Evazarowi.
- Skąd pochodzisz Nano? - spytał zmieniając temat i pociągając potężny łyk wina.
- Stąd - machnęła ręką wokół - To znaczy, niedokładnie STĄD, ale urodziłam się i wychowałam w tym mieście. Na bogatszych obrzeżach miasta. Wiele ulic i zakamarków nosi moje wspomnienia.
- Bogatszych powiadasz... Jam jest synem... Kurwa, chowaj się - przerwał wpół zdania, zgarniając zwinnie butelkę wina do swojej torby.

Nastąpiła cisza i usłyszeli brzęk kluczy na korytarzu. Evazar przylgnął do ściany tak, by wchodzący sędzia nie mógł go dostrzec. Nana poszła w jego ślady. Gdy drzwi otworzyły się ze zgrzytem a dziad nie bacząc na nic rzucił przyprowadzoną przez siebie dziewczynę na łóżko, rozpinając jej bluzkę, młodzieniec doskoczył do niego i przywalił rękojeścią sztyletu w potylicę, pozbawiając spoconego grubasa przytomności. Zanim dziewka zaczęła wrzeszczeć szybko zatkał jej usta dłonią.
- Zamknij drzwi - krzyknął do towarzyszki, rzucając jej zabrany sędziemu klucz.
Nana złapała klucz w locie i szybko przekręciła w skrzypiącym zamku.
Dziwka, którą przytrzymywał Evazar była zupełnie przerażona, staruch leżał nieprzytomny na podłodze. Z nieco uchylonych ust spływała mu ślina.
- Owszem, obleśny - skwitowała krótko, przekręcając jego ciało tak, żeby wyjąć całą broń, którą mógł mieć przy sobie.
Evazar rozszerzył palcami usta dziwce i wlał jej napój wprost do gardła. Następnie uczynił to samo z grubasem i wycierając ręce o skąpe zasłony odezwał się do Nany:
- No to mamy parę godzin dla siebie. Zabierzemy ich do kwatery jak się mocno ściemni. To co zamierzamy robić teraz? Mamy trochę wina i skoro już zapłaciliśmy za pokój to może... - powiedział jakby niepewnie czekając na reakcję dziewczyny.
- Tak, masz rację! Możemy w coś zagrać! - kiwnęła głową, zrozumiawszy propozycję mężczyzny po swojemu - Masz jakieś karty? Nie ma nic lepszego na długie oczekiwanie, niż gra w karty! - rozentuzjazmowała się Nana, siadając zadowolona na podłodze.
- Karty? - odpowiedział jakby zawiedziony reakcją dziewczyny - wiesz co? Zdrzemnę się jednak. Obudź mnie proszę o zmroku chyba, że coś będzie się działo
Evazar zdjął płaszcz, buty oraz koszulę odsłaniając zacnie wyrzeźbione ciało oszpecone podłużną blizną na piersi.
Nana kiwnęła lekko głową. Z zainteresowaniem zmierzyła wzrokiem bliznę na ciele mężczyzny, jednak nie skwitowała jej żadnym słowem.
Każdy miał swoje tajemnice i brał udział w mniej lub bardziej groźnych sytuacjach, a tym bardziej ktoś, kto parał się rabunkiem.
Oparła się o ścianę, dokładnie naprzeciwko łóżka i dwóch leżących na podłodze ciał. Postanowiła, że nie będzie walczyć ze snem, jeśli ten nadejdzie, jednak póki co, popilnuje.
 
__________________
Ich will - ich will eure Phantasie
Ich will - ich will eure Energie

Ostatnio edytowane przez Crys : 02-08-2011 o 16:52.
Crys jest offline