Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2011, 23:33   #12
asiootus
 
Reputacja: 1 asiootus nie jest za bardzo znanyasiootus nie jest za bardzo znany
Elissa „Płomień”; Thedas, Wierza Maginów, pustka

Nie była pewna co się tak naprawdę stało, jednak nie potrafiła się nad tym tak naprawdę zastanawiać. Wszystko wydawało się tutaj nieprawdopodobne, takie jak sen. Z drugiej strony, dusze wędrują do Pustki w czasie snu, dlatego szczerze mówiąc, nic dziwnego w jej samopoczuciu nie było. Jej umowa zawarta ze Zgubą nie wydawała jej się nawet realna. Było to zbyt nieprawdopodobne, żeby to było prawdziwe. Dla ukochanego zrobiłaby wszystko, ale przecież to nie mogłoby być aż takie łatwe. Nawet nie chodziło jej o to, że wszyscy w Wieży mieliby być przez nią zamordowani, raczej chodziło o tą łatwość z jaką król miał się w niej zakochać. Nie było to coś, co mogłoby być łatwe. Już pomijając to, że była aż ponad dziesięć lat młodsza to do tego była półelfką. Nikt ze szlachty nie zgodziłby się na tego typu związek. Na tego typu uczucie. Nawet jeśli on się w niej zakocha, to nie będzie łatwo.

Nie no, przecież to było zupełnie niemożliwe. To się nie mogło zdarzyć, prawda?

Przeszła kawałek drogi od miejsca, gdzie widziała tego ducha czy jakkolwiek powinna Zgubę nazywać. Nie było łatwym do zaakceptowania fakt, że nawywał siebie Stwórcą. Stwórca przecież dawno temu opuścił ludzi, opuścił ich wszystkich zostawiają na pastwę losu. A może Zguba właśnie tą pastwą losu była? Ciężko było powiedzieć. Poza tym, że przyjął formę tego, czego się naprawdę bała, to jeszcze jego imię było wyjątkowo złowieszcze. Zguba… zguba… Czy to możliwe, że właśnie – tak jakby – podpisała na siebie wyrok? Że jest teraz zgubiona?

Znalazła przed sobą demona. Formę miał przerażajacą , więc szczerze mówiąc nie chciała do niego podchodzić. Wolałaby odejść jak najdalej i się schować z daleka. Jednak demon pojawił się przed nią zbyt nagle. Zbyt szybko się znalazła w zasięgu jego wzroku. Nie mogła się wycofać. Było za późno.

Jednak jej nie widział. Nie miał pojęcia, że Elissa znajdowała się przed nim. Zamrugała i rozejrzała się dookoła. Tak samo zachowywały się demony, które minęły ją wcześniej. Wiele demonów nie zwróciło na nią najmniejszej uwagi. Ten tutaj też nie. Czy to znaczyło, że ją ignorował? No i ignorowali, jeśli chodziło o inne demony. Nie wiedziała przez chwilę co powinna zrobić, jednak postanowiła zaryzykować. Zguba bał jej w pewien sposób pewność, że nic się jej nie stanie. Że przeżyje spotkanie z demonem. Było to dziwne uczucie, ale dające naprawdę dużo pewności siebie. Poczuła się może nawet zbyt pewna siebie.

- Demonie, Zguba kazał ci umrzeć.

Interesujące, rozejrzał się dookoła i nie to, że ją ignorował. On po prostu jej nie widział. Było to niezwykłe i jakże przydatne. Zapewniało jej bezpieczeństwo. Dlatego miliony (a może tuziny?) demonów minęły ją ot tak, nie zwracają c na nią najmniejszej uwagi. Czuła się z tym… wspaniale. Dawało jej to naprawdę dużo pewności siebie. Nigdy nie była w niczym najlepsza, a tutaj nagle spotkanie ze Zgubą, teraz dowiaduje się, że demony jej nie widzą… Czuła się specjalna, inna niż wszyscy. W pewien sposób lepsza… No i oczywiście, była bezpieczna w miejscu w Pustce. Stanie się Plugawcem jej nie groziło. Raczej nie.

Demon był nią zafascynowany. Dopiero zwrócił na nią uwagę, kiedy się odezwała. Albo ją słyszą albo dopiero zwracają na nią uwagę, kiedy bezpośrednio się do nich zwróci. Obie opcje były arcyciekawe. Jeszcze nigdy nic takiego jej się nie śniło.

Obejrzał ją ze wszystkich stron, a następnie wykonał polecenie przekazane od swojego „Szefa”. Elissa nie miała pojęcia, że coś takiego może się zdarzyć, że tak po prostu pogodzi się ze śmiercią. Jednak nie była demonem, nie potrafiła zrozumieć jego toku rozumowania. Może gdyby polecenia nie wykonał to jego los byłby gorszy od śmierci? Nie wiedziała. Jednak wielce ułatwi ło jej to zadanie. Swoją drogą, ciekawiło ją trochę to, czy gdyby podała inny rozkaz innemu demonowi – nie tylko temu wyglądającemu na całkiem głupiego – to wykonałby go? Jakby oczywiście dodała, że owy rozkaz jest od Zguby. Owszem, nie był zbyt zadowolony… Inną rzeczą było to, że demon nazwał ją „nową dziewczyną Zguby”. Brzmiało to zupełnie tak, jakby nie była pierwszą taką „dziewczyną”. Jakby była co najmniej druga, jakby owy tytuł coś znaczył. A przynajmniej był znany. Jakby była kimś ważnym. Nie to, że nie odpowiadałoby jej to. W końcu zawsze była służką, a potem kiepską maginią. Słabą, zawsze ostatnią gdziekolwiek się znalazła (nie licząc kilku aspektów jej życia). A chciała pewnego rodzaju wielkości – nie tyle, że bardzo dla siebie samej, ale chciała być godna swojego ukochanego, którego teraz miała otrzymać.

Ciekawe czy to znaczy, że będę królową? Nie, niemożliwe, w końcu jestem półelfką. One nie mogą być nawet szlachciankami… Jakby mogła panować nad demonami… nie, to by zakrawało o magię krwi. Nikt by jej za to nie szanował, jedynie mogliby ją zabić. Lepiej, żeby o tym nie mówić.

***
Leżała na kamiennej podłodze. Spała, choć nie było to najprzyjemniejsze do snu. No i nie pamiętała, żeby się kładła. Przecież dopiero co był ranek, miała przejść Katorgę. Powinna ruszyć się, wstać i iść…

Wtedy zaczęły do niej docierać, że jednak nie spała. Że było to coś zupełnie innego od snu, a jednak tak podobnego. Ona była w Pustce, przeszła Katorgę, była już pełnowartościową członkinią Kręgu Maginów. To był już koniec. Demon umarł na jej polecenie. Wszystko to było jak sen, dlatego szczegóły do niej powoli wracały. I nagle do niej dotarło wszystko. Zguba i umowa.

Otworzyła oczy.

Nad sobą widziała wysoki sufit Wieży Maginów. Leżała na mokrej, twardej podłodze. Jednak ciecz, w której była nie miała konsystencji wody. Była lepka, osadzająca się na dłoniach… jak… jak…

Spojrzała na dłoń. Była cała czerwona.

Zerwała się do pozycji siedzącej i wycofała do ściany. Po drodze natrafiła na jakieś mięso… natychmiast je odrzuciła i zerwała się na równe nogi. Chciała uciec, ale poślizgnęła się na krwi i wylądowała posadzce. Teraz już całą swoją szatę miała ubrudzoną we krwi. Wpadła na ścianę, odwróciła się do niej plecami i osunęła się na podłogę. Cały pokój był zalany krwią kilku osób – magów, którzy nadzorowali jej rytuał. Krew była wszędzie, ciała walały się. Widok był przerażający. Ona była przerażona.

Na początku była przerażona. Wariowala, nie miała pojęcia, co powinna myśleć. Tyle śmierci, tyle ludzi zginęło. Potem do niej docierało, że to stało się przez nią, że to jej wina, że wszyscy zginęli, że to ona wybrała tą opcję. Jednak co miała zrobić? Myślała, że zdoła ich ostrzec. Albo że to był po prostu sen. Nic nie wydawało się realne, nie potrafiła do końca zapanować nad swoją decyzją. Nie umiała również czuć się za nią winna. Owszem, ludzie zginęli. Jednak nie podejmowała decyzji na jawie, nie wiedziała tak naprawdę co się stanie. Nie była świadoma swojej decyzji.

Wyparcie i przerażenie.

Bardziej przerażało ją to, że ma przed sobą stertę trupów niż to, że to mogłaby być jej wina. Ubabrana krwią stała i gapiła się przed siebie. Nie potrafiła tego opanować. Było jej słabo i nie mogła się ruszyć. Nie potrafiła poanować wszystkich myśli, które przechodziły przez jej głowę. Siedziała tak kilka godzin. A może mniej? Nie wiedziała. Nie potrafiła tego powiedzieć.

W końcu jednak wstała. Była cała oblepiona krwią dlatego zdecydowała, że musi się przebrać i umyć. I się stąd wydostać. I iść tam, gdzie jej wskazał Zguba. W końcu część się spełniła, a gdzie miałaby iść jak nie do swojej rodziny? Starała się nie patrzeć na zwłoki i krew. Po prostu ruszyła do magazynu magiczych przedmiotów. I tak miała dostać szatęmaga, musiała tam być jej szata. Nie miała prawa nosić szat adeptki. Poza tym, zdrowy rozsądek wygrywał. Skoro miała wyjść z wieży, uciec jak najdalej, musiała się dobrze zaopatrzyć. Musiała wziąć broń, lyrium, cokolwiek. Po drodze podeszła do łazienki, żeby obmyć krew z siebie wodą z misy. Następnie ruszyła do magazynu. Szaty znalazla tam szybko więc się przebrała. Dużo czasu nie zajęło jej skompletowanie tego, co wydało jej się niezbędne do podróży – wzięła pierwszy lepszy magiczny kostur, który jako tako odpowiadał, wsadziła w kieszeń – już nowej – szaty pierścień, który leżał na wierzchu – kto wie co może się przydać albo co będzie musiała sprzedać. Znalazła jakąś torbę, gdzie zapakowała trochę jedzenia, dwie sakiewki ze sproszkowanym lyrium i jakieś trzy zioła. Nie mogła szperać za głęboko, nie chciała, wolała jak najszybciej się stamtąd wydostać. Następnie ruszuła do swojego pokoju, gdzie zapakowała do torby najważniejsze drobaizgi. Kuferek z listami musiała zostawić, był za ciężki, żeby zabrać go ze sobą. Ale schowała plik pergaminów i atrament. Zostało odwiedzenie jednego miejsca – biblioteki. Nie wiedziała, czy jej wizyta w Pustce była czymś naprawdę ważnym, ale chciała wiedzieć, jak to się robi. Poza tym była jedyną maginią… powinna być nauczona rzeczy podstawowych. Musiała się dowiedzieć, jak wchodzić do Pustki. W końcu nie mogła być uzależniona od snów, musiała dostawać się tam w każdej chwili. Dlatego w bibliotece znalazła księgę z rytuałami wejścia do Pustki. No i wzięła jeszcze z dwie książki o demonach. Chciała wiedzieć, czy kiedykolwiek mag był pezez nich niezauważany.

Spędziła w miejscu naznaczonym krwią niewinnych magów niemal cały dzień. Potem zebrała się i wyszła z wieży. Napis nad drzwiami ją przeraził. Chciała go jakoś zmazać, dlatego – w miarę możliwości chlusnęła w niego wodą. I tak nie chciała posługiwać się swoim imieniem nigdy więcej. Od teraz była po prostu Płomieniem.
 
asiootus jest offline