Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2011, 12:52   #1
kayas
 
Reputacja: 1 kayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwu
[alt hist]Zło nie zna podziałów

Bogato zdobiona sala arcyksięcia Austrii wybrzmiewała ciszą. Poza gwardią cesarską w sali znajdował się mały tłum śniadych ludzi ubranych w egzotyczne stroje, milczących i ponurych. Wyraźnie zmęczeni podróżą którą właśnie odbyli, spoglądali spode łba na wszystkich dookoła. Na wielkim fotelu, który grupa wniosła do sali, siedział wyraźnie znudzony dostojnik. Turecki poseł, bo to właśnie on kazał się wachlować, bardziej z przyzwyczajenia niż z gorąca, z niecierpliwością oczekiwał wejścia cesarza niemieckiego. Nie był do końca pewien dlaczego jego obecność jest niezbędna, skoro na miejscu był już nuncjusz papieski, hiszpański wysłannik papieża i największe zaskoczenie tego dnia: Turek, przybyły do Wiednia z północnych Niemiec, gdzie studiował pod okiem żydowskich mędrców. Jako wysoki urzędnik turecki poseł nie popierał takiego zachowania, wiedział jednak że nie wolno mu oceniać działań Światła Allaha. Ze znudzeniem przyglądał się rozmawiającym cicho nuncjuszowi i Hiszpanowi, który zadziwiająco płynnie posługiwał się niemieckim. Nagle ciężkie drzwi otworzyły się, zwracając uwagę wszystkich obecnych. Turecki dostojnik niemal poderwał się z miejsca, rad w końcu zobaczyć wyczekiwanego króla, arcyksięcia i cesarza. W drzwiach jednak ujrzał niemłodego mężczyznę w podróżnych ubraniach, kroczącego z wyraźnie sztuczną pewnością siebie. Zatrzymany przez straż zaraz po wejściu, po krótkiej rozmowie został głośno zaanonsowany:

- W imieniu króla Polski, wielkiego księcia litewskiego, ruskiego, pruskiego, mazowieckiego etc. etc., na wezwanie papieża Piusa VI, jako głowy Zakonu Obrońców, Miszko.

Wchodzący skrzywił się na przekręcone imię, poczym ruszył w kierunku zebranych. Każdy wchodząc do sali otrzymał podobne wprowadzenie, nikt jednak nie był bezpośrednim wysłannikiem żadnego monarchy: takie przedstawienie Mieszka oznaczało że nie należy do żadnej organizacji i został wysłany z ramienia świeckiego władcy, aczkolwiek na prośbę Zakonu Obrońców. Fakty były nieco inne: papież poprosił o odesłanie członka Zakonu, król podjął jednak dość… ryzykowną decyzję wysyłając właśnie Mieszka. Nuncjusz poderwał się z miejsca, krzyknął z oburzeniem i wyszedł. Mieszko poznał go: był to Stanisław Hozjusz, biskup warmiński, którego poznał na dworze królewskim. Ze znanych niewielkiej grupie ludzi powodów biskup nienawidził Mieszka, a jego obecność na dworze uważał za obrazę dla siebie i innych duchownych. Sam Mieszko zignorował nienawistne spojrzenie mijającego go nuncjusza i usiadł niedaleko innych zgromadzonych. Turecki poseł z niesmakiem spoglądał na przybyłego: to on, jako wysłannik sułtana, organizatora tego spotkania, powinien mieć prawo przyjścia przedostatnim, ustępując tylko gospodarzowi. Niecierpliwe oczekiwanie trwało.

Nagle zagrzmiały trąby i głos herolda znów rozbrzmiał:

- z Bożej łaski cesarz rzymski, król Niemiec, Węgier, Czech, Chorwacji, arcyksiążę Austrii, książę Burgundii, Brabancji, Styrii, Karyntii, Karnioli, margrabia Moraw, książę Luksemburga, Śląska etc., Ferydnand I Habsburg.

W drzwiach ukazała się świta arcyksięcia, chorąży z flagami reprezentującymi wszystkie władztwa monarchy, tłumek dworzan, a na przedzie wyraźnie nadąsany Hozjusz, nuncjusz papieski. Cesarz zasiadł na tronie, poczym
donośnym głosem rozpoczął przemowę:

- Witam wszystkich przybyłych! Z góry zaznaczam, że dziś nie ma miejsca na protokół dyplomatyczny. Sprawa przerasta dyplomację, politykę i zwyczaje: sytuacja w związku z którą zostaliście tutaj wezwani jest niesamowicie poważna i nie posiada precedensu w historii. Zanim poproszę posła sułtańskiego o zabranie głosy, chciałbym aby głos zabrał wysłannik opata Archipa Prokofijowicza, który przemawiać będzie w imieniu Zakonu Cyrylitów.

Z pośród świty cesarza wyłonił się wysoki, potężny mężczyzna, i z ledwo wyczuwalnym rosyjskim akcentem zagrzmiał, uprzednio ukłoniwszy się monarsze:

- W imieniu Opata Zakonu Cyrylitów z bólem duszy przepraszam, że na wezwanie szlachetnego sułtana nie przybył żaden przedstawiciel Zakonu. Nieobecnośc ta spowodowana jest nasileniem się działań sił Szatana na pograniczu litewskim.

Ukłonił się, poczym zajął swoje miejsce. Cesarz udzielił głosu posłowi tureckiemu, który ze zmartwiona miną rozpoczął przemowę:

- Pragniemy wielce podziękować szlachetnemu cesarzowi za to, że udzielił nam gościny, a także zobowiązał się pokryć koszty tej wyprawy. Radujemy się, że zgodnie z myślą Cyryla niepokój polityczny nie zakłócił działania wymierzonego przeciwko Szatanowi. Teraz oto przedstawię sprawę, w której zostaliście wezwani.
Od prawie roku z Serbii obserwujemy działania siły, której nie potrafimy zidentyfikować. Nieznany demon, działając przez człowieka zwanego narusza świętość spoczynku ciał. Jakkolwiek z przejawem nekromancji potrafilibyśmy sobie poradzić, nie czyniąc z niej problemu międzynarodowego, nie słyszeliśmy jeszcze, aby demon był dość potężny aby wskrzeszać do parszywej postaci ciała pochowane w poświęconej ziemi, czy to muzułmańskiej, czy prawosławnej, czy katolickiej. Stąd też nasza bezradność i nadzieja, że pomoc, która nadejdzie z Europy nie zawiedzie. Światło Allaha we współpracy z Rycerzami Kreteńskimi starało się opanować problem, obecnie jednak mówić musimy o armii bezmyślnych istot będących karykaturą życia. Wobec ogromnej ich ilości garstka, choćby najlepszych wojowników Światła Allaha, nic nie znaczy. Armia turecka natomiast nie jest przeszkolona do walki z tego typu przeciwnikiem, oraz wciąż nie odzyskała dawnej świetności.-lekko zawiesił głos. Niemądrym byłoby teraz wspominać, ze świetność tę utraciła w czasie wojny z Austrią- Poza tym posiada swoje zadania. Wierzymy jednak, że po usunięciu przyczyny, rozbicie armii będzie formalnością, i Imperium poradzi z nim sobie bez pomocy z zewnątrz.. Działać trzeba prędko, póki nieumarci pustoszą serbskie wioski. Kiedy ruszą na południe, zajmując miasta lub, co gorsze, na północ… będzie już za późno. Będziemy musieli wypowiedzieć tej armii bezsensowną wojnę, mając nędzną nadzieję że to kupi nam czas. Spieszcie się więc, bo czas nagli. Nie możemy wam zaoferować niczego: nie mamy zielonego pojęcia, gdzie powinniście rozpocząć poszukiwania. Jesteście zdani na siebie, a ostrzegam, że w Serbii współpraca z ludnością nie jest prosta. Wierzę jednak, że podołacie zadaniu. Odnajdźcie nekromante, unieszkodliwcie go, i to szybko.

Poseł usiadł, pozostawiając salę w osłupieniu. Ulvi zwrocił szczególną uwagę na wspomnienie o możliwym ataku armii nieumartych na północ: tak jak inni słyszał plotki, ale w przeciwieństwie do nich znał też oficjalne stanowisko w sprawie: cesarz niemiecki zapowiedział, że jeśli sytuacja w Serbii się nie uspokoi, przekroczy granicę i spacyfikuje nekromantę przy pomocy armii austriackiej. Na takie posunięcie nie mogła sobie pozwolić Turcja, gdyż nielegalne przekroczenie jej granic musiałoby się skonczyć wypowiedzeniem Austrii wojny, Austria jednak broniąc się celami innymi niż polityczne oskarżyłaby Turcję o złamanie rozejmu i zachwianie współpracy-sojuszu przeciw złu. Wtedy wszelkie rozejmy stałyby się nieważne, Turcja zostałaby zaatakowana prawdopodobnie przez całą Europę i utraciła niedawno obroniony Siedmiogród, a być może i Serbię. Stąd też paniczna prośba o pomoc wystosowana przez sułtana. Po chwili ciszy z tronu podniósł się cesarz.

- Jak słyszeliście, sprawa nie jest prosta. W związku z prośbą sułtana, a
także mając na myśli trudna sytuacje jego kraju oraz papieskie wskazania, oddaję wam arcyksiążęcą zbrojownię do dyspozycji. Pieniądze nie są problemem, dobierzcie sobie ekwipunek, jakiego potrzebujecie. Zapewnie wam też eskortę do samej granicy, dalej musicie radzić sobie sami. Wierzę, ze udam wam się wypełnić całość tej misji. Nie zwlekajcie więc, do dzieła.

Zagrzmiały trąby i cesarz wyszedł. Wśród ogromnego poruszenia Magnus zasępiał się coraz bardziej i bardziej: całość jego misji była nieco bardziej skomplikowana. Nie było tajemnicą, że przed dwu laty w Serbii zaginął Wilhelm Canoe, Szwajcar, legenda Zakonu. Nie było też tajemnicą że Watykan ciagle poszukuje dowodów jego śmierci, w którą nikt nie wierzył: niewiele mogło zagrozić Wilhelmowi. I właśnie to stało się pobocznym zadaniem Magnusa. Miał odnaleźć żywego Wilhelma i pomóc mu powrócić do Rzymu. W razie gdyby odkrył u niego niepoczytalność, doprowadzić do Rzymu siłą, aby tam udzielono mu pomocy: często zdarzało się, że inkwizytorzy popadali w obłęd pod wpływem swej pracy. Echo trąb wciąż brzmiało w sali. Czas do zbrojowni…
 
__________________
Chcesz grać,a le nie znasz systemu WFRP II?
Szkoda, co?
Wal na 7704220 i opowiedz o postaci, zmienimy ja na liczby!
kayas jest offline