Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2011, 00:46   #8
Saverock
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Obolały Sai padł na kolana, wycieńczony towarzysz bezsił klapnął na pośladki.
Mężczyzna stanął w bezruchu, popatrzył chwilę na ciało bestii, a później dokładnie przyjrzał się ostrzu. Sporo broni rozrzucił na polu bitwy. Jego wzrok przeniósł się w przestworza. Przyglądał się tak chwilę po czym na po raz pierwszy zerknął towarzysza.
- Chyba przeżyjesz.... Co nie ? - Wnet wyciągnął rękę w jego stronę, w której dłoni spoczywał kielich pełen lodu
- To będzie.... interesujący widok... - Uśmiechnął się złośliwie
Pozostawanie w wilczej formie byłoby tylko stratą energii, której teraz Sairus wiele nie miał. Gdy tylko padł na kolana, powrócił do ludzkiej formy. Przy okazji czując silniejszy ból. Po prostu uwielbiał, gdy cały obolały stawał się znowu człowiekiem. Przydałoby się jakoś temu zaradzić. Gdy usłyszał nieznajomego, spojrzał na niego nieufnie.
- To już nie Twoja sprawa, czy przeżyję - warknął w odpowiedzi, a kielich wytrącił z jego ręki. Mimo ze bez jego pomocy, pewnie by zginął albo w najlepszym wypadku musiał uciec, nie zamierzał mu dziękować, ani przyjmować żadnej kolejnej pomocy. Sam sobie dobrze poradzi. Ignorując ból, ledwo bo ledwo, ale jednak wstał. Świetnie, jak w trakcie podróży lub u celu jego podróży, będzie musiał walczyć, będzie prawdopodobnie po nim. Trzeba było udać się do Kiry, zamiast decydować się na tę podróż. Tam przynajmniej miałby się nim kto zająć.
Istota nie wyglądała na zaskoczoną negatywnym zachowaniem, wilka.
- Tak... Cóż mogłem się spodziewać po człowieku ? Ha ! Na dodatek widzę że zachowanie naprawdę dziedziczyłeś po swej... kudłatej formie - bóg skosztował łyk wina ze złotego kufla.
- Z tego co pamiętam, wasz organizm potrzebuje sporo wody... Nawet bardziej, aniżeli jedzenia... A lód jest wodą... Jedynie w innym stanie. Tak wiec, nim zgrywać bohatera, winneś bez zbędnego szczekania przyjąć dar. Poza Tym, to dzięki Mnie zabiliśmy bestie, co prawda miałeś w tym swój...”udział”. Jednakowoż sam przyznasz, że nie było tego wiele - prawda ? - Dodał bez namiętnie
- Dlatego spróbujmy jeszcze raz... - Ponownie wyciągnął dłoń z kielichem pełnym lodu.
- Tym razem przemyśl to...
Wilkołak prędzej miał ochotę zaatakować nieznajomego niż cokolwiek od niego przyjmować. Zawsze radził sobie sam i tak powinno być i tym razem. Jego uwagi starał się ignorować, co łatwe nie było. Po chwili wręcz wyrwał ten kielich z ręki nieznajomego. Przyłożył chłodne naczynie do barku, aby złagodzić największy na razie ból.
Kiedy zobaczył te scene bóg, był wyraźnie uradowany
- Widzisz ? W końcu zdrowy rozsądek przejął władze nad prostymi gestami i instyktami. Nawet teraz mnie zastanawia skąd taka rasa wzięła się na ziemi, ale nie będę Cie o to wypytywał, w końcu to nic nie zmieni. Ba, może jeno pogorszyć sytuacje. - Anhernatirenatux po przyglądał się jeszcze przez chwile towarzyszowi, aż wreszcie kontynuował
- Miałeś tutaj jakiś szczególny interes ? Czy była to jeno, wycieczka krajoznawcza ? - Uśmiechnął się szeroko, po czym miecz z ciała bestii wyparował, tak samo kielich który leżał na ziemi.
- To, że mi pomogłeś, nie oznacza, że będę Ci się spowiadał ze wszystkiego - odparł Sai natychmiast. Obecność nieznajomego go irytowała. Najchętniej po prostu by stąd odszedł. Jednak przez ten cholerny ból, potrzebował odpoczynku, który mógł trochę potrwać.
- Ehhh... Spowiadać ?Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak dawno tego nie słyszałem - Mężczyzna usiadł na czarnym tronie, który pojawił się z nikąd
- Co jak co, kultura jeszcze nikogo nie zabiła, co nie ? - W jego ręce objawił się soczysty kawałek szynki
- Widzisz te sztuczkę ? Widzisz to jedzenie ? Zapewne jest lepsze niż to co dotychczas zapewne jadłeś... Zechcesz spróbować ? - Dodał złośliwie
- Pieprz się! - Sai udzielił natychmiastowej odpowiedzi. Ten dureń traktował go jak jakieś zwierze, które nie potrafiło panować nad swoim instynktem. Wielce się w tym mylił. Może i by zjadł tę szynkę, czy coś innego, ale nie zamierzał dać satysfakcji nieznajomemu. Wolałby już zdechnąć z głodu lecz do tego jeszcze wiele mu brakowało.
- Powiedz mi jedno. Dlaczego walczysz ze swoimi potrzebami ? Dlaczego odmawiasz, skoro twoje pragnienia, są już... Niemal - “namacalne”... - mężczyzna ugryzł szynkę, po czym odrzucił Ją za siebie
- Nie wsmak mi dziś mięso... może owoce ? Lubisz gruszki ? Albo Winogrona ? Toż to są dary naszej planety. Ciężko zdobyć tak wytrawne, ale cóż... mam pewne “względy” u naszej mateczki ziemi - Wziął do ust, jedno winogrono
- Eh, liczyłem że będzie goszkie, moje życie jest zbyt słotkie, stanowczo. Te potrawy są zbyt doskonałe, by były prawdziwe, i zapewniły mi satysfakcje... Co za ironia, nie sądzisz ? Mieć jedzenia pod dostatkiem, o niemalże nieskazitelnym smaku, a obrzydzenie mnie dorwało, pewna niechęc... Wręcz chęć pozbycia się tego wszystkiego. To wino jest zbyt wytrawne, miesą soczyste, owoce słodkie - tutaj niema ludzkiej ręki... - bóg założył nogę na nogę i skrzyżował palce
Wilk miał powoli tego dosyć. Co ten idiota sobie wyobrażał. Jeśli myślał, że go złamie, to się grubo mylił. Sairus zawarczał na niego, a potem cisnął w niego kielichem. Nie celował, więc pewnie nawet nie trafił. Nie obchodziło go to. Przypomniał sobie o nekromancie, którego zabił z zaskoczenia. Ruszył od razu tam, gdzie powinny być jego zwłoki. Świeżo upolowane mięso nie mogło się zmarnować.
Widać było że jego rozmówca, ma niezwykle silną wole. Co było... dość “niespodziewane” tak więc zaprzestał kusić go daniami, a jedynie przyglądał się chwilę, wielce zaciekawiony, “co” mogło sprawić że stał się tym czym jest. Wszak On nic takiego nie powołał, ale czy inny z braci zbuntował się ? Nie, to nie było możliwe...
Sai, gdy tylko doszedł do zwłok, przybrał swą wilczą formę. Zaczął rozszarpywać szponami i kłami ciało nekrusa, pożerając je. Tego mu było trzeba. Zanurzyć kły w świeżym, ludzkim mięsie. Nie przejmował się, że nieznajomy zapewne go obserwował.
Pana Piorunów złapało dziwne uczucie. Którego to nigdy nie zastało, były to pewne dziwne “odruchy” Jakoby jego wnętrzności miały by wyjść na zewnątrz.
- Te przeklęte ludzkie ciało !
Powiedział wyraźnie zmieszany.
- Przestań jesteś... Niepoprawny.. czy jak Wy to mówicie “obrzydliwy” ! - Powiedział ciężko, jak by coś mu przeszkadzało... A była to obawa, przed zwróceniem śniadania
Sairus zignorował nieznajomego. “Upolował” tego nekrusa, więc miał prawo zrobić z jego ciałem, co tylko chciał. A, że był głodny, to je jadł. Nikt mu tego nie zabroni. Po kilku minutach, wiele z trupa nie zostało. Tylko kości z resztkami mięsa. Wilk powrócił do ludzkiej formy i przetarł usta od krwi. Dopiero potem wrócił do nieznajomego.
- Ja Ci nie przeszkadzałem, jak jadłeś owoce - oznajmił obojętnie.
- Ludzkość doprowadzi się do samozagłady... Powiadam... Ehh - bożek zerknął jeszcze na pozostałości “obiadu”, zakrzywiając usta
- Dobrze... Widzę że można... mimo wszystko z Tobą porozmawiać, chcesz się napić ? - Dodał zmieniając ton, tak jak by ujrzał w nim coś “pożytecznego”
- Kufel piwa wystarczy - odpowiedział Sai po chwili zastanowienia. Po takiej porcji mięsa przydałoby się czegoś napić. A do obiadu nie było nic lepszego niż kufel złocistego trunku. Przynajmniej jego zdaniem.
- Z tego co wiem, ludzie dzielą Je na gatunki, aczkolwiek przykro mi, nieznam ich... Ale cóż, coś winno się znaleźć - mężczyzna zamyślił się chwilę, po czym w drewnianym kuflu, objawiło się złociste piwo
- Ha, sprawianie jedzenia, to Moja ulubiona moc ! Po prostu Ją ubóstwiam - Towarzyszył temu uśmiech, po czym podał mu kufel
Wilk jednym sporym łykiem, opróżnił jakąś połowę kufla.
- Pijałem lepsze - powiedział z wyczuwalną złośliwością w głosie i kolejnym łykiem wypił resztę złocistego trunku, wyrzucając puste naczynie za siebie.
- Nie będę sie co do tego upierał, w końcu sam wspomniałem, nieznam się na browarze. Nie można być świetnym we wszystkim, co nie ? - zabrzmiała w tym pewna “ironia”
- Masz jakiś cel wędrówki, czy błąkasz się tutaj bez celu ?
Sairus westchnął cicho. Czy ten nieznajomy nie mógł się odczepić? Widocznie nie, skoro drugi raz pytał o to samo.
- Mam cel, ale to już moja sprawa, jaki - odparł. Na razie wolał nie zdradzać temu osobnikowi, gdzie się udaje. W końcu nadal nie wiedział z kim ma doczynienia.
- Cel ? To interesujące, każdego z nas, w te miejsce prowadzi jakiś cel. Dziwne, nie sądzisz ? - Zakrzywił usta. W końcu spodziewał się teraz innej odpowiedzi, ale i tak była przyjaźniejsza, aniżeli pare chwil wcześniej
- Jakiej TY jesteś rasy ? Spotkałem elfy, ludzi, słyszałem o krasnoludach - ale nigdy nawet nie słyszałem o ludziach mogących się transformować....
- Jestem człowiekiem, wilkiem, oboma na raz - odparł Sai zgodnie z prawdą. Ciekawe czemu też nieznajomy nagle zainteresował się jego rasą.
- Jak to jest w ogóle możliwe ? Urodziłeś się...taki ? - Wiadome było, co przyszło mu na myśl, mimo wiedzy niektóre jego stwierdzenia nie były zbyt inteligetne
- W ogóle, dużo was jest ? Czy jesteście jakoś “zamkniętą” grupą ? Czy ludzie o was wiedzą ? Czy też nie ? - Zapytał zafascynowany
- Matkę wychędożył wilk - warknął z irytacją w głosie.
- Jasne, że nie jestem taki od urodzenia... Zamienił mnie inny podobny mnie - mówił już spokojnym tonem.
- Nie wiem ilu jest podobnych mnie i mnie to nie obchodzi... Na mnie polują, więc na innych na pewno też. Może gdzieś są miejsca, w których tworzą się stada mnie podobnych, ale jeszcze do takiego nie trafiłem - kontynuował po chwili zastanowienia.
Historia go wyraźnie zainteresowała
- Tak więc... Na pewno nie jesteście tworami stwórcy... Musiała to być... Droga ewolucji, przynajmniej tak przypuszczam... Powiedz mi jeszcze, czy podczas swoich podróży udało Ci się kiedyś spotkać istotę, orko podobną ? - Niesłychane zapytał
- Nie, nic takiego nie widziałem - odparł Van Drake krótko.
- Nie masz lepszych zajęć, tylko zadawanie pytań nieznajomym? - zapytał jeszcze, nie mogąc powstrzymać swej ciekawości.
- A masz lepszy pomysł na przeżycie życia ? Ha, widzisz, Ja niemam nic do stracenia, a jeśli mogę czegoś się dowiedzieć to z chęcią to robię. Wasz świat jest taki dziwny, niepoprawny, panuje tutaj nieład. - Podrapał się po policzku
- Ludzie mimo że są tak ograniczeni fizycznie, mogą budować takie monumenty, mogą walczyć o przetrwanie, mimo że niemają jawnych szans na zwycięstwo.
- Chyba nie doceniasz ludzi... - powiedział Sairus po chwili. Ta rozmowa już go nudziła. Nic ciekawego się nie dowiadywał i tylko marnował czas.
- Masz jeszcze coś ciekawego do powiedzenia, czy w końcu się odczepisz? - zapytał.
- Mam. Podróżujemy do... Jak to się zwało Stonebridge, chyba tak... Wiesz może czy daleko ta droga oraz co tam jest ? - Powiedział beznamiętnie
- I spokojnie, nie codzień spotykasz chętnych do rozmowy z Tobą, co nie ?
Sai zignorował uwagę nieznajomego. Nie zamierzał sie przez niego denerwować. Skupił się na jego pytaniu o Stonebridge. Cóż za zbieg okoliczności, że kierują się do tego samego miejsca. Ciekawe co tam miało być.
- Ruiny dawnej stolicy, które zostały po wielkiej bitwie chyba dziesięć lat temu - powiedział po chwili zastanowienia. Pewności nie miał, że mówił prawdę, bo wiele się nie interesował tym miejscem i pewnie gdyby nie ta notka, która zostało po wampirze, nigdy by się tam nie udał.
- Ruiny stolicy, w której odbyła się bitwa... O zgrozo, zapewne to kolejna “wielka” ludzka wojna, winni uczyć prawdy historyków a nie opowiadać takie bzdury. - Mężczyzna poprawił włosy
- Cóż, pomogłeś mi. Dziękuje, dlatego czego Ci potrzeba, pieniędzy czy pożywienia, mogę dla Ciebie jedno sprawić. Chyba że zechcesz mi towarzyszyć, mnie, jakiemuś głupcowi oraz pewnej “potężnej” Pani, o której myśl ciarki mnie przechodzą - Dodał poważnie. a przynajmniej starał się
- Skoro wszyscy kierujemy się do tego samego miejsca, możemy połączyć siły... Przynajmniej dopóki nie dotrzemy do celu - odparł Sairus po chwili zastanowienia.
- I potrzebuję konia... Nie, nie do zjedzenia... Potrzebny mi on jako wierzchowiec - kontynuował.
- Niestety nie sprawię Ci... Żywej istoty, coś takiego jest poza moją mocą. Coś takiego może zrobić jedynie bóg. Ja mam także ograniczenia, tak więc przykro mi, ale nasza czarodziejka jest drobną budową, więc być może w dwójke się zmieścicie na jednym, jak myślisz ? - Odpowiedział szybko
- Jeśli nie będzie się obawiała, że koń w każdej chwili może zacząć szaleć, to nie widzę problemu - powiedział wilk po chwili, obojętnie. Doskonale wiedział, ze zwierzęta nie pałają do niego miłością i nawet jeśli koń pozwoli się dosiąść, to nagle może mu się coś odwidzić, gdy wyczuje zapach wilka.
- Jak by nie patrzeć, sądzę że bardziej boją się burzy, aniżeli Ciebie. Jeśli tak, cóż, będziemy jechać całą drogę pod burzą... Wtedy inne zmysły pewnie Je zwodzą. Tylko czy lubisz deszcz ? - Dodał z uśmiechem
- Co Jak Co, liczę, że zabijemy jakiegoś upadłego boga w tych ruinach, zostaniemy bohaterami, którzy będą mieli wszystkiego pod dostatkiem ! - Powiedział a uśmiech nie schodził mu z ust
- Takie bajki to możesz opowiadać dzieciom... Pewnie to tylko pułapka, ale mimo wszystko ciekawość każe mi się tam udać - rzekł Sai i rozejrzał się trochę. Eh... Przed wyruszeniem znowu czeka go zabawa z określaniem kierunku.
- A zresztą, bestie nie będzie bohaterem, nigdy - dodał na koniec, wzruszając ramionami.
- Mówiąc bajkę. Na myśli miałeś upadłych bogów czy zostanie bohaterem ? He ? - Zapytał wyraźnie uradowany
- Odnośnie twojego stwierdzenie, patrząc pod pryzmatem bogów, to jesteś na równi z każdą żywą istotą, tak więc dla “Rasy Panów” niema znaczenia, możesz być bohaterem. Zapewniam
- Na co mi bycie bohaterem... Nie potrzebuję rozgłosu... A zawsze znajdzie się ktoś, komu trzeba było przeszkodzić, stając się tym bohaterem i potem ma się z tego powodu tylko kłopoty, bo jakaś osoba lub grupa osób szuka zemsty. A ja wolę życie na uboczu - powiedział Sai po chwili. Całe to bohaterstwo było nie dla niego. Zabijać nie wiadomo co. Ratować bezbronnych. Żałosne.
- Być może masz racje... Ale czyż niebyło by to przyjemne ? Jeden dzień być traktowany jak ktoś ważny, niemalże Jak PAN, zanieść się własną pychą. Mieć wszystko, czego człowiek pożąda. W końcu na tym polega życie ludzkie, polega na zaspokojaniu własnych potrzeb oraz Ego, czyż nie ? Chociażby jedzenie i picie.
- Życie polega na przetrwaniu, przynajmniej w moim przypadku - powiedział Sairus od razu. Nie mi ochoty zagłębiać się w ten temat.
- Czy zawsze jesteś tak wygadany i nie możesz przez chwile siedzieć cicho? - zapytał.
- Gdybyś Ty milczał, przez ostatnie 10.000 lat, ciekawe jakbyś się zachowywał. - Powiedział spokojnie
- Jak widzisz, nie Tylko Ty spotkałeś na tym świecie przykrości, a Ja ? Ja po prostu nadrabiam stracony czas. Staram się go jakoś... “zrehabilitować” chociaż niewiem czy to dobre słowo w tym przypadku - Mężczyzna zaczął się nad czymś zastanawiać
- Znajdź se babe, której gęba się nie zamyka i z nią przegadaj nawet i całą wieczność. Ja nie mam ochoty ciągle gadać o czymś, co mnie wcale nie interesuje - odparł Sai, wzdychając cicho. Już się odzwyczaił od bliskich kontaktów z ludźmi i im podobnymi. Zapomniał jak niektórzy potrafili być wygadania. Ostatnio tylko rozmawiał z innymi, aby odebrać zaliczkę, a potem kolejnę i kolejną, aż w końcu znikał. A teraz użerał się tutaj z tym nieznajomym.
- Chodźmy więc już do innych... A poza Tym, żadna baba nie żyje tak długo. Na dodatek My nie możemy się żenić. Ha, jesteśmy aseksualni, nie odczuwamy ludzkich potrzeb, tak więc to nie jest dobry punkt wyjścia. - bożek wskazał ręką kierunek w którym powinni się obaj udać, deszcz nieprzerwanie padał, przez co zaczął już denerwować jego stwórce.
 
Saverock jest offline