Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2011, 00:55   #9
xDorota
 
xDorota's Avatar
 
Reputacja: 1 xDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumny
Anhernatirenatux nieco ugasił ogień i ruszył w stronę lasu, chroniąc ich tyły. Dziewczyna tylko patrząc, co on robi, szybko wzniosła barierę wokół siebie i wycelowała magiczny pocisk wzmocniony pędem wiatru, dzięki czemu zyskał ogromną prędkość, a co za tym idzie i siłę uderzenia - prosto w nekromantę odpowiedzialnego prawdopodobnie za barierę ich wrogów, gdyż nie ciskał w nich niczym magicznym:
- air bullet - wypowiedziała i nie czekając na efekt od razu powtórzyła czynność kilka razy.

Pierwszy z pocisków czarodziejki doszedł bariery rozbijając jedną w miejscu zderzenia. Kolejny który leciał w tej samej trajektori trafił jednak w ożywieńca, który wpełzł między nekromantów, a dwójkę schowaną za murem. W momencie inkantacji trzeciego zaklęcia jakaś czarna pięść uderzyła w mur obsypując Darice i Azraela odłamkami skał. Mimo to Virkalli dokończyła formułkę, a śmiercionośny pocisk przebił na wylot tors czarnego maga odpowiadającego za tarczę. Jego towarzysz odbiegł trochę w bok chowając się za pobliskim murkiem. Kobieta wyczuła, że kumuluje manę. Jednak obecnym zmartwieniem był golem, powoli stąpający w ich stronę. Jeden ożywieniec i cztery szkielety, które nie były już wcale tak daleko.
-Chowańce...-Azrael całkowicie spokojny rzekł beznamiętnie aby zwrócić uwagę towarzyszki.

- Widzę. Może byś coś pomógł? - rzekła i wycelowała w golema: - air bullet - a po chwili rzuciła zaklęcie w stronę nadbiegającej zgrai szkieletów: - hurricane push - chcąc ich jak najbardziej oddalić od miejsca walki, a może przy okazji trochę uszkodzić. Znów zwróciła się ku golemowi, wysyłające jeszcze jeden magiczny pocisk z jeszcze większą siłą wiatru. Nie wiedziała ile ma czasu, zanim “przypomni” sobie o nich nekromanta.

Wszystkie pociski przelatywały przez golema nie robiąc mu większej krzywdy poza dziurkami w truchle posplatanych ciał. Z kolei siła wiatru spowodowana drugim zaklęciem Czarodziejki spowodowała nagły rozpad kostek które naszpikowały zombiaka tak, iż nie był w stanie się poruszyć.
-Nie używałem moich mocy w tym świecie, poza tym gdy uaktywniałem portal. Nie mam pojęcia jak moja magia wpłynie na równowagę Ziemi...-Odpowiedział tak jakby nie wiele go obchodziła cała sytuacja. Jednak spojrzał na wyraz twarzy dziewczyny i poczuł się winny.
Azrael wyciągnął ręce przed siebie tak jakby coś trzymał.
-To jedno mogę zrobić, póki co.-Zamknął powieki i wyśpiewał kilka słów swoim melodyjnym głosem w bliżej nieokreślonym języku.
-Stojący na straży bram Nieba i Ziemi . Calibur..-W jego ręku zmaterializował się dwumetrowy, szeroki na jedną stopę, złoty bogato zdobiony miecz. Z wyrzeźbionymi runami pośrodku klingi.
-To ja wezmę się za golema...

Darica rozejrzała się za nekromantą, który zniknął gdzieś za murkiem. Próbowała wypatrzeć chociaż cień, ale nic nie wskazywało na miejsce ukrycia wroga. -”Celowanie na ślepo jest bez sensu. Muszę coś z tym zrobić”- Wzmocniła trochę swoją barierę. Skupiła się, próbując wyczuć manę wroga. Po chwili już wiedziała, gdzie znajduje się nieprzyjaciel. Uśmiechnęła się.
- Mam cię - powiedziała pod nosem i wypowiedziała kolejne zaklęcie:
- abscidit dolor - utworzyła kulę o średnicy 1,5m wokół miejsca, w którym wyczuła nekromantę i usunęła z niej każdą cząsteczkę tlenu, który rozpłynął się na boki. -”Nie uwolnisz się od tego tak łatwo. Zegnaj”- pomyślała zadowolona. Za parę minut miała zamiar zlikwidować ten wytwór, by nie tracić zbyt wiele many. I tak już dzisiaj sporo jej wykorzystała.

Anioł ruszył w stronę ohydy, nie do końca pewien swoich umiejętności w obecnym świecie. Gdy tylko był na linii uderzenia golema widział nadlatującą gnijącą pięść. Dłonią zatrzymał uderzenie. Delikatnie poruszył ustami. A ramię golema implodowało zasypując okolicę odłamkami śmierdzącego mięsa. Machnął szybko dwa razy mieczem celując w tors ofiary tworząc cięcie krzyżowe. Drzewa które porastały pas promienia stu metrów od lini uderzenia, poczeły łamać się jak zapałki, a po samym golemie nie było co zbierać. Azrael zadowolony, że jego moc jest porównywalna z tą w niebie odwołał miecz i przyglądał się walce czarodziejki z czarnym magiem.
Nekromanta wypełzł za murek, potem chwilę się poczołgał aż w końcu całkowicie opadł z sił. Darica wiedziała. To jej triumf nad magiem śmierci. Ale chwila, zaraz ciało poczęło gwałtownie pęcznieć. Gabryjel już wiedział. To co się stanie nie będzie niczym ciekawym.
-Cholera, to po to była mu ta cała energia.. -Szepnął pod nosem.
-Czarodziejko! Uciekaj jak najdalej to bomba pułapka!- Wiedział, że kobieta nie uniknie porażenia falą uderzeniową. Nie było takiej możliwość. Zdjął płaszcz, a ukazały się czarne jak noc skrzydła o niebieskim połysku. Machnął nimi kilka razy. Podleciał szybko do Darici, wziął na ręce i ruszył przed siebie ile sił. Słyszał już rozrywane ciało, blask był też bliski. Fala uderzeniowa machneła nim jak szmacianą lalką.
Virkali czuła, że wraz z aniołem robi kilka obrotów w powietrzu. Zauważyła też, że są niebezpiecznie Ziemi, Gabryjel resztką sił obrócił się w powietrzu, aby siła upadku w całośći poszła na niego.
Uderzyli w podłoże. Młoda czarodziejka wstała i rozejrzała się do okoła obszar w promieniu 500 metrów był jednym wielkim kraterem. Azrael leżał na ziemi, jego skrzydła wciąż się tliły, wyglądały na złamane, skóre miał poparzoną. Jej samej raczej nic nie było, no może poza przysmolonymi końcówkami włosów.

Sairus i Anhernatirenatux zauważyli oślepiający blask a następnie fala uderzeniowa rzuciła nimi o drzewa, zatrzymali się może na trzecim lub czwartym. Nic poważniejszego się im nie stało.

Uczucie triumfu szybko przemieniło się w zapierającą dech grozę. -”Tutaj mam zginąć?”- przemknęło dziewczynie przez myśl. Nie zdążyła się nawet ruszyć, gdy Azrale podleciał, tak właśnie - PODLECIAŁ do niej i chwycił ją unosząc wraz ze sobą. Te kilka sekund wlekło się niemiłosiernie - walczyli o każdą mikrosekundę, by umknąć długim ramionom śmierci. Nagle coś nimi potężnie szarpnęło. Huk dotarł jakby z opóźnieniem. Po chwili uderzyli w ziemię, ale Darice przypadło całkiem miękkie lądowanie - Gabryiel chronił ją, jak tylko mógł. Dziewczyna nie mogła złapać oddechu. Myślała, że to ich koniec. Ale żyli! Zerknęła na Anioła. Wyglądał tragicznie. Wziął na siebie najgorsze, ratując tym samym skórę dziewczynie.
- Azrelu, tak mi przykro. - rzekła z ogromnym smutkiem - Uratowałeś mi życie! Nie wiem, czy kiedykolwiek będę Ci się w stanie odwdzięczyć. - Była tak oszołomiona, że nawet wcześniej nie przyszło jej do głowy, by spróbować mu jakoś pomóc. Postanowiła szybko to naprawić.
- abscidit dolor - Utworzyła małe kule bez tlenu wokół skrzydeł i miejsc, gdzie Azrael jeszcze się tlił.

Archanioł powoli podniósł się na kolana, skrzydła znikły a w powietrzu unosiło się kilka spalonych piórek.
-Spokojnie nic mi nie będzie, regenerujemy się troszkę szybciej od was. A odwdzięczysz mi się wystarczająca jak pomożesz, zatrzymać nadchodzącą destrukcje.-Azrael cały czas gdy mówił lewa dłonią przytrzymywał odpadający płat skóry ze spieczonego policzka.
-Co ważniejsze mam nadzieję że innym się nic nie stało poważnego..-Gabryjel mówił jakby sam do siebie.
-Ach, trzeba też będzie przeszukać epicentrum eksplozji może coś po nim zostało.-Anioł osunął się na kolana. Po czym uśmiechnął się dając do zrozumienia, że nic mu nie jest.

Darica odetchnęła z ulgą słysząc, że Gabryiel się z tego wyleczy. Nie wyglądało, to dobrze, ale na pewno sam lepiej wiedział, co mówi.
- Zrobię, co tylko będę mogła. - obiecała. Gdy Archanioł zwrócił uwagę na zawartość epicentrum, dziewczyna rzekła:
- Pójdę sprawdzić. - i ruszyła chwiejnie w tamtą stronę rozglądając się uważnie.

Azrael krótko skinął głową, by potem zwiesić ją bezwładnie, machnął ręką w geście jej pośpieszenia. Nie chciał aby ktokolwiek widział go w takim momencie słabości. Kobieta ruszyła w stronę centrum krateru, po drodze mijała fałdy terenu i pozbijanych materiałów które eksplozja pozmieniała nie do poznania. Gdzie nie gdzie się paliło, to z kolei tam kapała woda. To wszystko było zdecydowanie przerażające. Ku kompletnemu zdziwieniu dziewczyny, gdy znalazła się u swego celu, zastała tam jakiś sztylet bogato zdobiony. Z wygrawerowaną runą. Z tego co wiedziała to symbolach oznaczało to literkę “N”.

Kucnęła i lekko musknęła sztylet palcami sprawdzające jego temperaturę. Nawet nie był ciepły - zauważyła z jeszcze większym zdziwieniem. Śmiało go podniosła i przyjrzała się uważnie. Poza runą i bogactwem nie było w nim nic szczególnego. Rozejrzała się jeszcze raz wokół, sprawdzając czy niczego nie pominęła. -”Pusto”- stwierdziła, po czym wróciła do Gabryjela szukając wzrokiem potężnej sylwetki boga. Gdy do niego dotarła powiedziała:
- O dziwno znalazłam tam ten sztylet. Nie powinien był przetrwać tej eksplozji. Jest na nim runa N. - podała go archaniołowi, by mógł go spokojnie obejrzeć.

Azrael wyglądał już całkiem dobrze poparzenia zdecydowanie się zmniejszyły, można powiedzieć że znikły. Z uśmiechem wziął ostrze z rąk czarodziejki. Obrócił go kilkakrotnie w rękach. Po wypowiadał kilka formułek.
-Nie wydaje mi się, aby miał jakieś właściwości magiczne. Wygląda jak normalny rytualny sztylet, tylko dlaczego przetrwał wybuch? Nie mam pojęcia, zatrzymaj go przez jakiś czas.- Podał go dziewczynie.

Darica była zdumiona, że Azrael tak szybko wracał do zdrowia. To było niesamowite.
- Wyglądasz już dużo lepiej - uśmiechnęła się do niego i wzięła od niego sztylet. Popatrzyła jeszcze na ostrze przez chwilę, po czy wetknęła je za pasek spodni. -”Co ten sztylet tu robił? Czy to był przypadek, że znalazł się właśnie tutaj? Chyba nikt nie wiedział, że będą akurat tutaj. Choć z drugiej strony nie ciężko jest zgadnąć, że zmierzają w stronę Stonebridge, a więc że prawdopodobnie będą przechodzić w tej okolicy. Czy to jakaś wiadomość dla nich? A jeśli nie dla nich, to dla kogo? Przecież bronie nie pojawiają się tak sobie i to jeszcze po ogromnym wybuchu.”- zastanawiała się.

-Powinnaś odpocząć, Bóg powinien się tu zjawić. W końcu wylądowaliśmy akurat na tym szlaku którym powinniśmy zmierzać.-Azrael nie przestawał szukać wzrokiem zagubionego towarzysza.
Słońce chyliło się ku zachodowi.
-W zasadzie chyba tu rozbijemy obóz, prześpij się. Jutro gdy dotrzemy do Stonebridge może być ciężko. Dzisiaj była tylko przystawka.-Anioł pstryknął palami wyczarowując podłużna kupkę piórek dla dziewczyny. Sam opadł pod drzewem wpatrując się w gwiazdy.

Odpoczynek zdecydowanie był jej potrzebny. Choć nie była pewna, czy będzie w stanie zasnąć po tych wszystkich wydarzeniach. Właściwie pierwszy raz była tak bliska śmierci, albo chociaż porządnemu potrzaskaniu i oparzeniom. O włos. Gdyby nie Gabryiel... Wolała o tym nie myśleć. Ona mogłaby się z tego nie wylizać, a na pewno nie w ciągu miesiąca...
Gdy Archanioł wyczarował pióra, rzekła z uśmiechem:
- Dzięki, ale nie trzeba było. Nie kłopocz się - mogę spać na ziemi, a Tobie na pewno jeszcze przydadzą sie siły. Nie powinniśmy wystawić warty? Nie wiadomo, kto się może jeszcze tutaj kręcić. Mogę czatować pierwsza, a potem się zamienimy.

-Nie, idź spać, my nie odczuwamy tak zmęczenia jak wy. Wszystko w porządku, nie musisz się czuć odpowiedzialna czy też winna.-Azrael rzucił siedząc pod drzewem patrząc na dziewczynę.

Darica czuła się trochę głupio, że ktoś robi coś za nią, ale argument Gabryjela był rozsądny. Cóż poradzi, jest tylko zwykłym człowiekiem... no... prawie zwykłym...
- Skora tak mówisz, to chętnie skorzystam ze snu, ale nie omieszkaj się mnie obudzić, gdy będę potrzebna lub jak jednak zdecydujesz się trochę odpocząć.
 
xDorota jest offline