Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2011, 21:27   #35
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
"Ta pieprzona droga dłuży się i dłuży. Do tego nie mogę bardziej pomóc Chase. Te Hieny pewnie miały zasraną broń. Dosłownie. Wysmarowaną gównem. Ale jak wygląda gówno kogoś kto żre gówno? Kurwa. Sam nie wiem. Nie czas na to. Jesteśmy pod drzwiami strażniczymi..."

***

Po dostaniu się na swój rewir Ben odetchnął z ulgą. Cieszył się, że to przeżył. W sumie tylko dzięki Chase, ale to się zdarza. Gdyby nie The Punishers pewnie połowa ludzi Gildii Zero byłaby niewolnikami innych gangów. Na koniec pozostało pożegnanie się z Mścicielem i wyjaśnienie całego tego bajzlu. Double B przeczuwał, że wojownik niedługo upomni się o swoją przysługę. Programista był gotów się odwdzięczyć, ale miał nadzieję, że nie będzie to nic niebezpiecznego...

***

Double B musiał się wstawić do Froggy'ego, który był jego bezpośrednim przełożonym. Froggy miał spleśniały ryj, ale nie był głupi o czym świadczył chociaż posiadany stopień. Zajmował się przydzielaniem zadań, odnajdywaniem części oraz planowaniem. Głównie tym ostatnim. Połowa tego planowania to istne opierdalanie się... Słuchając opowieści informatyka przełożony kiwał łbem z uśmiechem od ucha do ucha.

W sumie to co Ben usłyszał go wcale nie zdziwiło. Froggy nigdy nie dbał o życie innych. Co było oczywiście przeciwieństwem dbania o własny zad. W końcu bogacił się głównie na wyzysku i nieszczęściu innych. Brown miał nadzieję, że jakiś demon wpierdoli Froggy'ego wcześniej niż jego.

Pierwszą sprawą o jaką się zamartwił ten idiota był sprzęt Hien i martwych ochroniarzy. Bo jak żeby inaczej! On zawsze musi zacząć od bicia mamony jakby mu przy tym jego zgrzybiały fiutek stawał. Dziwna sprawa, że w ogóle wspomniał o tym, że cieszy się, że jego najlepszy programista nadal żyje! W sumie Froggy nigdy nie pochwalił Double B, ale ten oczywiście uważał się za najmądrzejszą osobę w całej Gildii Zero. Miał ku temu powody...

Wspomnienie o wyglądzie Bena było naprawdę nie na miejscu. A już tym bardziej o tych trójkątach z innymi facetami. Czyżby to była aluzja do dwóch martwych The Punishers? Jakby Paweł tylko żył wyprułby z niego flaki a z jego zwieraczy zrobił sobie uchwyt na kubek. Do tego ta obraza nie mogła ujść płazem - nawet przełożonemu. Początkowo Brown jedynie przecząco pokiwał głową, ale w końcu się odezwał.

- Słuchaj. Ja od dawna przestałem się przejmować wyglądem. Ci też to zalecam. Czemu? Twój zaprycholony ryj i wyłupiaste gały przypominają pysk jakiegoś gada. Nawet ksywka się zgadza. A ten debilny rechot jedynie zdradza twoje żabie pochodzenie... znaczy bez obrazy. - Double B cieszył się patrząc jak złośliwy wzrok zmienia się w dziwny, bliżej nieokreślony grymas.

Froggy dokończył swój wywód wspominając o Marcelu Lupo. "Faktycznie będzie trzeba do niego zajść" pomyślał informatyk. Double B nie chciał robić sobie ani tym bardziej Chase żadnych problemów. Szef wywiadu The Punishers pewnie nie będzie zainteresowany ich sprzętem. Jedynie ktoś tak płytki jak Froggy mógłby od razu o tym pomyśleć. Bardziej Lupo zdziwi sama śmierć jego ludzi. Nie wyglądali na gagatków a jednak nie dali rady.

Cztery jednostki czasu wolnego. A potem spotkanie z Judith Grey. Ciekawe czego ona może chcieć? Oby tylko Ben nie musiał znów opuszczać bezpiecznych sektorów. Przynajmniej nie bez armii ochroniarzy...

***

Marcel wyglądał na twardziela i dawnego żołnierza. Kanciasty, czujny, krótko obcięty. Double B znał go jedynie z widzenia. Podobnie zresztą było z Lupo. Też nie kojarzył twarzy programisty. Ale, po kilku wyjaśnieniach złożonych jego ochroniarzom i przeszukaniu znalazł się z nim sam na sam w celi.

- No. - to chyba miała być zachęta do rozmowy.

- Witam Panie Lupo. Nazywam się Ben i ostatnio miałem pewną nietypową misję na polecenie Gildii Zero. Miałem za zadanie naprawić sterownik od termoregulatora i dwaj ludzie z The Punishers mieli zapewnić mi ochronę. Byli jednak nieudolni i grupa Hien zabiła obu. Na szczęście dla mnie uratował mnie inny członek The Punishers. Froggy, ten wyglądający na debila z charczącym śmiechem, mówił, że lepiej abym Panu o tym zameldował... - Double B chciał początkowo uniknąć zainteresowania się rozmówcy osobą Chase.

- Kto? - zapytał weteran wojenny.

- Nie wiem, Panie Lupo. Nie przedstawił się. Pamiętam trochę jak wygląda, ale szczerze nie rzuca się w oczy tak samo jak reszta członków brygady The Punishers... - informatyk nadal chciał ukryć tożsamość Chase, bo wiedział, że swoim się takich świństw nie robi.

- Jasne. - mruknął Lupo niechętnie potem spojrzał na Double B. - Zaprowadzisz tam moich ludzi. Trafisz?

- Myślę, że powinienem trafić. Było to tuż przed drzwiami do pomieszczenia technicznego, gdzie znajduje się mainframe z oprogramowaniem termoregulatora. Mam jakieś cztery jednostki czasu wolnego a potem mam umówione kolejne spotkanie. Jak zdążymy się wyrobić możemy ruszać od razu. I mam prośbę. Niech Pan wyśle ze mną kompetentnych ludzi, bo nie chce znowu być tak blisko śmierci. Już dość dziś najadłem się strachu... - odparł Brown przypominając sobie niedawne wydarzenia.

- Moi ludzie to specjaliści. - wycedził Lupo przez zęby. - Pamiętaj o tym. Jeśli masz czas, możecie ruszyć za chwilę.

- Przepraszam jeśli obraziłem Pana ludzi, ale przy tamtych też miałem być bezpieczny. Widzę, że możemy ruszać lada moment. - Double B był gotowy do drogi i cieszył się, że na razie uniknął zainteresowania Marcela osobą Chase.

***

"Marcel Lupo to konkretny człowiek. Jak on mi kogoś przydzieli to powinienem być bezpieczny. Z resztą Hieny będą omijać pomieszczenie techniczne - przynajmniej przez pewien czas. Ciekawe czy żrą ciała swoich. Pewnie nie są na tyle wybredni aby zostawić jakiegoś sztywniaka. Kurwa! O czym ja myślę! Czas ruszać..."
 
Lechu jest offline