Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2011, 19:10   #36
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Twierdzisz, że przeszedłeś wszystkie kanały wentylacyjne na terenie Hien? Że bez strachu zapuszczasz na Zakazane Rejony Gehenny. Że stanąłeś do walki z pokrakami twarzą w twarz? Że niczego się nie boisz? Naprawdę niczego?
To ja napluję ci w twarz głupcze i kłamco.
A dentysty? Nie boisz się dentysty? Lekarzy też się pewnie nie boisz?
Chłopie, to chyba naprawdę jesteś niedorozwojem.
Oni są straszniejsi niż demony Gehenny... lekarze Gehenny.
Wysil czerep i wykombinuj czemu.
Nadal nie wiesz?
Przed ludźmi, potworami z korytarzy, przed demonami, broni cię spluwa w dłoni, siła twoich rąk, chyżość twoich nóg i spryt.
Przed lekarzami, nie broni cię nic.
Musisz im zaufać i wierzyć, że cię uratują. A jakim lekarzom ufasz?

W najlepszym wypadku takim co spaprali operację ubijając ważnego pacjenta przez przypadek lub tacy którzy nadepnęli jakiemuś oficjelowi na odcisk , potem są lekarze bez sumienia którzy leczyli rany mafiozów i wycinali organy do transplantacji, kolejni to alkoholicy lub narkomani których jakość usług wahała się w zależności od zawartości alkoholu lub prochów w żyłach, a wszystko kończy się na doktorach-amatorach ze skalpelem w łapkach. Psycholach, którzy stwierdzili, że są doktorami. I czasami niby byli, a czasami robili rzeźnię z pacjentów. Znałem jednego takiego. Poczciwina kolekcjonował gałki oczne denatów... dopóki się nie okazało, że te gałki oczne pobierał na żywca. Na Gehennie czasem odbywały się samosądy. Ów „doktorek” miał okazję być ofiarą jednego z nich.
Nadal nie boisz lekarzy? ...A fakt, już jesteś po lobotomii.
Kolejnym problemem z jakim borykali się tutejsze łapiduchy to fakt, że brakowało wszystkiego. A amputacja, bywała często najprostszym rozwiązaniem wielu problemów.
Z każdym dniem, medycyna coraz częściej sięgała do rozwiązań z poziomu średniowiecza.
Dlatego lepiej bać się i unikać lekarzy.
Ale czasami trzeba iść... tak jak teraz.

Rana w nodze była problematyczna, mogło się wdać zakażenie, gangrena... co w takim miejscu jak Gehenna oznaczało amputację kończyny.
Tak więc ruszył do pani doktor zajmującej się zszywaniem tutejszych niedoszłych umarlaków i ozdabianiem ciał Desperados.
Dla Thorna ten gang, był niewiele więcej wart od hien. Ludzkie śmieci Terry kiedyś, stały się ludzkimi śmieciami Gehenny. Jeszcze jeden przykład, że miejsca i czasy mogą się zmienić a zasady się nie zmieniają. Co jest gównem, pozostaje gównem.
Chase czekał na swoją kolej tylko chwilę. Tatuaż młodego Desperado został ukończony.
I przyszła kolej Jamesa. Lekarka była uśmiechniętą blondynką w średnim wieku i z dłońmi w zaplamionych krwią rękawiczkach.


Sympatyczna buźka nie kłóciła się z czerwoną krwią na rękach. Wprost przeciwnie.
Wydawała się być rzeźniczką z uśmiechem przyglądającą się kolejnej ofierze.
Mało przyjemna perspektywa, gdy kolejną ofiarą miał być... Chase.
Fakt, że lekarka miała medpak, był szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Niestety i kosztownym. Pierwsza oferta Thorna w postaci pięciu fajek, zapalniczki, jedenastu papierosów, trzech mocnych skrętów, oraz trzech gum do żucia została skwitowana słowami. - Za mało. To jakaś połowa ceny, kolego.
Trzeba więc było coś dorzucić. Thorn pożegnał się więc z kolejnymi fantami, małą kuszą naręczną i pięcioma pociskami do niej, kastetem z ostrzami oraz łańcuchem zakończony hakiem.
Tyle wystarczyło by dobić targu i poczuć „dłonie które leczą”, oraz zastrzyki antybakteryjne i antywirusowe. A potem...
Chase nie miał dokładnych planów na potem. Najpierw trzeba było pozałatwiać sprawy związane z niedawnym wypadkiem.

Pierwszy na celowniku był niejaki Froggy... Pasował do ksywki. Mały oślizgły i mięciutki.
I puszył się jak żaba, pomiędzy swoimi dryblasami. I jak każdego płaza, był łatwy do rozdeptania. Wyglądał na takiego co trafił tu za oszustwa.
Podszedł więc do osobnika znanego jako Froggy i spytał bez ogródek.- Ty jesteś ten... żabcia?
- Pan żabcia, panie .....-tu zawiesił głos dając znak dłonią ochroniarzom, których musiał minąć.
-Pan „ratuję tyłek twoim ludziom”... ale możesz mi mówić Chase.- odparł Thorn, spokojnym acz zimnym tonem głosu.
- Aaaaa - Żaba wskazał ręką. - To ty uratowałeś słodkie dziurki naszego duble bi seksa.
-Taaa...-
potwierdził Chase niespecjalnie się przejmując relacjami pomiędzy członkami Gildii Zero.- Teraz interesuje mnie kwestia wynagrodzenia martwych Punisherów.
-Są martwi, więc nie trzeba bulić ....
- Ale są i żywi, którzy uratowali dziurki twojemu człowiekowi. Kontrakt jest kontrakt Żabciu. Wiesz?-
odparł James przybliżając twarz do gęby mężczyzny i wbijając oczy w jego ślepia.- Ochrona była, twój chłoptaś poszedł i zrobił zadanie. Kontrakt jest więc wypełniony. Wiesz co się dzieje z takimi co wypełniają kontraktów z Punisherami?
Zmrużył oczy, zupełnie nie przestraszony.
- Co ty odpierdalasz?
Zapytał wprost.
-Przedstawiam ci fakty. Nie trzymasz się kontraktu z Punisherami. Nie będą z tobą zawierać. Proste nie? Będziesz musiał szukać ochroniarzy w innych gangach. – wzruszył ramionami Chase.- Dupczyć to sobie możesz podwładnych a nie Punisherów. U nas usługa wykonana, ma być usługą zapłaconą.
- Ale ja się pytam człowieku o co ci chodzi? Przysłał cię Lupo? Coś jest nie tak?
- Ja sprowadziłem twojego człowieka, więc chcę zapłaty za wykonaną robotę. Nie zapłaciłeś im przecież wszystkiego z góry?
- spytał retorycznie Chase.
- Płacę Lupo, nie jego ludziom. On się rozlicza. Więc z pretensjami do niego. A teraz wypierdalaj, albo każe cię stąd wywalić.
Odpowiedzią Chase’a było skinięcie głową. Odwrócił się i ruszył, ale... Żabcia próbował zgrywać twardziela. - I módl się cwaniaczku, bym miał dobry nastrój i nie powiedział o twojej nędznej próbie wyłudzenia Lupo.
Na twarzy Thorna, pojawił się uśmiech, coraz szerszy.-Modlić?
Z ust mężczyzny wydobył się śmiech.- Nie pokładałbym nadziei w modlitwie. Nie w tym miejscu. No i... nie pokładaj nadziei w chłopcach, którzy pilnują twoich dziurek. Ich można zabić, przekupić... a wtedy.... kto cię uratuje?
Chichocząc dodał.- To jest Piekło, a ty masz tylko odroczenie wyroku, jak my wszyscy... ale nie łudź się. Sprawiedliwość cię dopadnie... prędzej czy później dobierze ci się do dupy. Tak jak każdemu z nas.
Tak... słowa Froggiego rozbawiły Chase'a, który lekko kulejąc i głośno chichocząc oddalał się w poszukiwaniu Lupo.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 12-08-2011 o 11:25.
abishai jest offline