Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2011, 18:08   #8
Gothomog
 
Gothomog's Avatar
 
Reputacja: 1 Gothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skał
Na twarzy dwudziestokilkuletniego mężczyzny pojawił się lekki uśmiech, gdy kobieta odeszła. Paczkę odłożył na krzesło obok. Miejsce to nie nadawało się by otworzyć jakikolwiek prezent od księcia. Na wszelki wypadek sprawdził jedynie jej wagę oraz lekko potrząsł zawartością. Brak dźwięków obijania się o ścianki oraz mała waga przedmiotu wskazywały na to, że nie był to „wybuchowy prezent”. Rozglądnął się dookoła. Nic się nie zmieniło. Kelnerka nadal kręciła się pomiędzy gośćmi, przechodnie spokojnie przechodzili, a na ulicy samochody poruszały się leniwie. Nikt na szczęście nie zwrócił uwagi na tę kobietę, a jeśli już to po chwili wrócił do swoich spraw. Wziął filiżankę z białą kawą i przysunął ją do ust. Nie mógł jej wypić, jednak jej intensywny zapach przywoływał przyjemne wspomnienia. Zwilżył trochę usta. Odłożywszy ją zrobił jeszcze parę zdjęć i poprosił o rachunek z wyraźnym brytyjskim akcentem. Poprawił mankiety i granatowy prosty krawat idealnie komponujący się z resztą czarnego garnituru. Spojrzał machinalnie na zegarek, a po otrzymaniu rachunku odliczył pieniądze dokładając 5 dolarów napiwku i ruszył w stronę parkingu znajdującego się za Elizjum.
James został tu przysłany nie bez powodu. Wysoka rada wraz z mistrzem i Silisią nie bez powodu wysłała go tu. Widocznie informacje, które dotarły do nich okazały się prawdziwe i usługi jednego z Rafiqów okażą się niedługo niezbędne. James spokojnie przyglądał się ulicy oraz parkowi po drugiej stronie ulicy. Mało miejsc ucieczki, park stanowi jak taką osłonę, jednakże niezbędny okazałby się środek transportu. Minął Hotel Lord Elgin.



Piękny budynek z dobrze usytuowanymi oknami na park,szczególnie jeśli trzeba byłoby wyeliminować kogoś znajdującego się w parku. Niestety zbyt duża liczba gapiów byłaby ogromną przeszkodą. Dodatkowo ofiara mogłaby łatwo uciec z linii strzału kryjąc się pomiędzy drzewami.



W końcu dotarł do parkingu na którym stała kilkuletnia już jasnozłota Honda Accord. Niezawodne auto, a to się chyba dla Jamesa liczyło najbardziej. Aby rzeczy były niezawodne. Oczywiście zgodnie z prawem Murphego należało brać pod uwagę, że coś pójdzie nie tak. Jednakże eliminacja niektórych elementów wadliwych planu jest możliwa. Wyciągnął kluczyki z marynarki i otworzył auto, kładąc paczkę na siedzeniu pasażera. Odpalił i ruszył w stronę Rue Bank.
- 28 – powiedział już głosem bez żadnego akcentu. Po kilku chwilach telefon reagujący na głos wybrał numer i słychać było kolejne sygnały w głośnikach auta. System głośnomówiący z bluetoothem znacznie ułatwia sprawę. Kiedy przejechał już most i znalazł się na drugiej stronie rzeki z głośników odpowiedział chrypliwy głos – Możesz wpadać. Wszystko załatwione.
Kilka minut później znalazł się pod Market Antiques, który o tej godzinie powinien być już zamknięty.



James wszedł jednak bez problemu, gdyż drzwi były otwarte. Ruszył w stronę zaplecza. Za drzwiami paliło się światło i poruszała się jakaś potężna postać. Assamita otworzył drzwi. Znajdował się tam wysok mężczyzna, mający powyżej 40 lat i niezbyt przejmujący się swym wyglądem. Stał obok walizek podróżnych.
- Wszystko w jak najlepszym stanie. Zmieniłem zamówienie na berety. Bardziej przyda Ci się typ 98 Centurion z amunicją parabellum – odrzekł właściciel – Mieszkanie masz załatwione na miesiąc. Jak potrzeba będzie to można na dłużej. To chyba wszystko. Zaraz zapakujemy to do auta.
-Dzięki Jack. Mam nadzieję, że to nie był zbyt duży kłopot. – wiedział, że dla niego to niewielki wysiłek, ale należało utrzymać kurtuazyjne formy, ludzką maskaradę – Poradzę sobie już z pakunkami.
Szybko zapakował torby do auta i ruszył do mieszkania. Było to niewielkie mieszkanie w spokojnej okolicy. Zasłonił wszelkie żaluzje i zasłony na okna. Pakunki zostawił w piwnicy. Otworzył prezent od Księcia, Venture, dawnego krzyżowca. Ironią losu okazało się, że to Hidżab. Symbol skromności i jeden z ważnych elementów islamu.

O synowie Adama! Niech was nie skusi szatan, jak wówczas gdy wyprowadził waszych rodziców z Ogrodu, zdejmując z nich ubiór, by im ukazać ich nagość. On przecież widzi was - on i jego plemię - tam, skąd wy ich nie widzicie. Oto My uczyniliśmy szatanów opiekunami tych, którzy nie wierzą! (7:27)
Koran

Książe, który na pewno brał udział w wyprawie na Almut w celu zniszczenia zakonu miał naprawdę subtelne poczucie humoru. Jak papier ścierny. Niestety nie on wybiera zleceniodawców.
Udał się do prowizorycznego biura. Na ścianach wisiały tablice korkowe ze zdjęciami miasta, ważnymi personami oraz tablicami połączeń powiązań. Na biurku leżała sterta gazet lokalnych. Zdjęcia wrzucił komputer i wydrukował je. Następnie przywiesił i rozsiadł się wygodnie na czarnym, skórzanym fotelu obrotowym. Przyglądał się im dokładnie zapamiętując każdy szczegół. Należało się przygotować odpowiednio do spotkania w Elizjum. Przed świtem udał się na spoczynek.
Wstał grubo po zastaniu nocy. Założył swój czarny garnitur, spinki i zegarek. Idealnie wszystko dopasował. Krawat wybrał specjalnie na tę okazję. Wziął również dwa tytanowe pióra. Około 22 ruszył w stronę Elizjum. Miał nadzieję poobserwować przybywających do rezydencji Andreasa Marrasta. Wszedł dziesięć minut przed północą. Nie lubił przebywać w towarzystwie członków innych klanów. Ciągle toczą djyhad, będący spadkiem po ich przodkach. Walczą o władzę spiskami, zabójstwami nawet w obrębie swojego klanu. Od kiedy tylko wszedł do Elizjum, porównywał wnętrze ze zdjęciami wykonanymi z zewnątrz, szukał wyjść ewakuacyjnych, obserwował ludzi i wampiry.

Kiedy tylko wszedł usadowił się jak najbliżej okien, tak by mieć większość osób znajdujących się w pomieszczeniu na oku. Z przyzwyczajenia nie ufał nawet ghulom służącym tutaj.
 

Ostatnio edytowane przez Gothomog : 11-08-2011 o 22:01.
Gothomog jest offline