Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2011, 19:44   #41
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Krótka wycieczka w znane rejony. Flat Line kilka razy bywał u Don Vitto i za każdym razem zazdrościł skurwielowi. Nieźle się urządził. Profity bycia szefem pozwalały zająć przestrzeń, na której dziesięciu ludzi mogło wygodnie żyć. Roben szedł posłusznie za kafarem i przyglądał się mijanym twarzom chłopaków. Czujne, pozornie niedbałe spojrzenia omiatały go, ale zaraz wracali do swoich zajęć gdy rozpoznawali konowała.

Czasami zastanawiał się czy nie lepiej by mu było w Gildii Zero. Zdecydowanie lepszy dostęp do sprzętu i środków, ale i pewnie patrzyli by bystrzej na ręce... A tutaj było spokojniej. Reputację miał jako taką, nikt w każdym razie nie chciał go aktualnie zabić, co było sporym osiągnięciem. Lekarz to zawód wysokiego ryzyka wśród tak bezpośredniej klienteli. Tłumacz, że rączka trzyma się tylko na ścięgnach i skórze. Że pomajta mocniej i sama odpadnie. Albo że ten zapaszek to nie dojrzały limburger.
Wcześniej odpalał kilka fajek Guciowi, aby stał w kącie i robił wrażenie. Zupełnie jak szkielet w porządnym, staroświeckim gabinecie, tylko że Augusto miał dwa metry wzrostu i ze sto dwadzieścia kilo wagi. Szkielet z niego żaden, niezbyt bystry ale przydawał się czasem, dopóki nie poszedł za jednym facetem na dolne sektory podchodzić Hieny. Przytrzymać umiał, przemówić do rozsądku co bardziej narwanym. A tak, tego co przynieśli nawet nie próbował składać do kupy bo nie było sensu. Trzy Hieny z ząbkowanymi ostrzami dopadły go pod sam koniec roboty i od tygodnia Flat Line miał wakat asystencki. Szkoda Gucia.

Wszedł do kwatery szefa i rozglądnął się dyskretnie. Taak, tutaj można byłoby się całkiem dobrze urządzić. O tam w kącie pod wywietrznikiem, idealne miejsce na lab...
Ciekawe co ten figlio di puttana chciał od niego… Prawdziwa wódka, zimna nawet mimo tego że żar się wydobywał chyba ze wszystkich zakamarków tej zardzewiałej trumny. Wypił i słuchał nie odzywając się ani słowem. Goryczka spływająca w dół gardła działała jak balsam na duszę. To nie był żółtawy płyn cuchnący smarem, odrdzewiaczem i cholera wie czym jeszcze.
Zastanawiał się krótko. Propozycja była ze wszechmiar interesująca i co najważniejsze, z tych nie do odrzucenia. Lekka zmiana tonu w głosie szefa była zauważalna. Roben nie dał po sobie poznać niczego, ale zastanowił się szybko co spowodowało takie podkreślenie władzy Don Vitta. Nie mógł przecież nic wiedzieć nic o starym lekarzu. A może to tylko Benetti zapisał gdzieś jego zakład?
Pokiwał głową i spytał o kilka szczegółów.
- Czym handlujemy i z kim? Ile chłopaków przydzielonych do ochrony?
- Mała grupa ochrony. Handlujemy rupieciami. I amunicją.
- Kiedy wyrusza pierwszy transport?
- Za kilka standardowych jednostek czasu. Towar niesiemy na plecach.
Roben spojrzał na szefa, ale cokolwiek by o nim nie sądzić nie był idiotą, więc nie będzie wymagał aby doktor dźwigał sprzęt na barter. Nie dużo w każdym razie.
- Dokąd idziemy? - ćwiartka od zysków, więc pewnie blisko nie będzie. Zastanowił się chwilę, wyprawa taka będzie stanowić łakomy kąsek dla wszystkich w okolicy - I szefie... kto jeszcze jest wtajemniczony?
- Sześć osób. Same zaufane twarze. Poznasz wszystkich. Dokąd? Na tereny The Punishers. Kilkanaście sekcji stąd. Z pominięciem kilku znanych dróg.
Skinął w końcu głową, reszty się dowie gdy zobaczy ludzi.
- Wchodzę w to. Dopilnuję wszystkiego.

Miał trochę czasu, będzie można skompletować jeszcze kilka rzeczy z ambulatorium. Kilkanaście sekcji to, jakby to Gucio powiedział w chuj daleko. No i odbiegało trochę od roboty do której był przyzwyczajony. Czołganie się po kanałach już dawno zostawiał narwańcom. Nie omieszkał dopić drugiego kubka wódki przed wyjściem.
Wrócił do siebie i spakował się szybko. Więcej czasu poszło na dokładne dobieranie i układanie plecaka z medpackiem i resztą sprzętu. Sprawdził nóż przypięty do przedramienia, ale ostrze było jak brzytew. Coś gdzieś z tyłu głowy mówiło mu że to nie będzie spacerek. Śmierdziało wyraźnie, choć przecież gdyby szef chciał go załatwić istniały wiele szybsze i prostsze sposoby. W sumie niewiele więcej nad pstryknięcie palcami. Może go sprawdzał? Bo to, że daje mu porządnie zarobić z dobroci serca to nawet poczciwy Gucio by nie uwierzył. Cholera, szkoda Gucia…
 
Harard jest offline