Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2011, 23:05   #42
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Światła kantyny w głównym z zajmowanych przez Punishersów sektorów dawały złudne wrażenie bezpieczeństwa. Światełko w tunelu. Port po tygodniach żeglugi wśród sztormów.
Nic bardziej mylnego.
Choć obowiązujący pakt czynił te korytarze względnie bezpiecznymi dla członków G0, kto mógł wiedzieć, co czai się za rogiem? Gehenna pełna była potworów, którzy zgwałcili swoje człowieczeństwo brutalnie, grupowo i po wielokroć.
Wieści roznosiły się tutaj szybko, z prędkością epidemii śmiercionośnej choroby, na którą nikt z osadzonych tutaj, przed osadzeniem wydezynfekowanych na gładko i odrobaczonych do połysku skazańców nie mógł już zapaść.
Wyobrażone psy z pewnością szły już jej tropem.

Nie można powiedzieć, by czuła się pewnie, wchodząc pomiędzy obce ciała więźniów tego piekła. Choć czystość myśli straciła już dawno, lubiła karmić się złudą, że to jej nie dotyczy. To, to jest to wszystko, co ją otaczało. Każde krzywe spojrzenie, każda kosa pod żebro, każdy złamany ząb.
Miejsca takie jak to, sprawiają, że wszystko w twojej głowie; wszystko w twoim ciele nagle zaczyna pracować trzy razy szybciej. Widzisz i słyszysz trzy razy lepiej. Trzy razy lepiej przewidujesz, co się może zdarzy, jeśli spojrzysz w stronę tamtego wygolonego na gładko faceta.


Barman nie uraczył jej niczym, czego nie mogłaby się spodziewać.
Przyjęła objawienie Świętego Antoniego od Bimbru ze stoickim spokojem. Pokiwała głową, zamówiła szklankę i ledwie zauważalnym ruchem przesunęła po blacie w stronę mężczyzny skręta. Groźne bóstwo lokalne, patron wszelkich machloi, które miały tu miejsce, przyjął ofiarę, dziękując znaczącym mrugnięciem.
- Gdyby ktoś chwalił się głośniej, że ma towar ode mnie...
Ty razem on skinął głową.
Audiencja skończona.


- Jestem w gównie i potrzebuję twojej pomocy – powiedziała bez ogródek, wiedząc że Jacko zrozumie. Podała mu pełną pędzonego Bóg wie na czym samogonu.
- Słyszałem – potwierdził. – Co mam zrobić? I za ile?
Raina westchnęła. Zaczynały się negocjacje, a ich nie lubiła najbardziej.
- Jacko, przecież wiesz, że masz u mnie jak u pana boga za piecem.
Punisher uśmiechnął się krzywo. Pracowali ze sobą długo, wiedział jak gównianie prowadzi negocjacje ta blondwłosa smarkula. - Potrzebuję głowy chociaż jednego z tych wytatuowanych cholos. Pokazowo. Za połowę tego, co usiłowali kupić ode mnie po haniebnie niskiej cenie.
- Ile?
- Pięć. ...i dwa gratis! - dodała widząc, że wyraz twarzy Jacko nie zmienił się ani trochę. - C’mon, to już niezła sumka!
Obrócił się w jej stronę i zmierzył dziewczynę spojrzeniem, od którego włoski na karku stanęły jej dęba.
- Serio? Wiesz, co zostanie z Ciebie jeśli te gnidy Cię dorwą? Jesteś pewna, że wiesz? Bo mam wrażenie, że robisz sobie ze mnie żarty.
Schowała twarz w zaplecionych ramionach. To był ich rytuał, zawsze ją straszył na początku, żeby bardziej doceniała jego pracę, ale tym razem naprawdę nie musiał tego robić. Nerwy i tak miała napięte do granic możliwości, a każda kolejna minuta spędzona w kantynie zwiększała prawdopodobieństwo, że w końcu wpadnie w oko komuś, kto zechce podzielić się wiedzą na temat jej miejsca pobytu z Desperados.
- Orajt - wiedziała, że mimo gwaru, Jacko słyszy jej stłumiony głos. - Mam coś jeszcze, ale dopiero po wykonaniu pracy. Nie zrozum mnie źle, ale chcę być pewna, że wyślesz im list z wiadomością, którą zrozumieją nawet tacy kretyni jak oni.
Brew jej rozmówcy drgnęła. Punkt dla Ciebie, Raina. Nawet jeśli straciłaś na tym co najmniej 20 fajek.
- Fant.
- Fant?
- Dobry fant, porządny. Samoróbka, ale nie składał jej neandertalczyk, jeśli wiesz, co chcę powiedzieć. Nie masz jeszcze takiego.
- Ale trawa z góry.
Westchnęła, przewracając oczyma. Kolejna udana transakcja.


Chyłkiem wyślizgnęła się z gwaru, jaki tworzyły ludzkie głosy. Nie potrzebowała publiczności.
Zaczynało się jej spieszyć.
Jeszcze trochę i powinna wyłączyć światło w ogródku. Zachowanie pozorów normalnego rytmu dobowego wymagało uwagi i pietyzmu. Chciała wracać do swojego azylu, ale ryzyko, że ktoś ją obserwuje nadal było zbyt duże. Chciała zaszyć się gdzieś i sprawdzić wkp.
Poza tym, jeśli miała spotkać się z Jacko tam gdzie zawsze, o tej porze, o której widywali się zwykle, musiała wziąć też pod uwagę konieczność wydobycia towaru z jednej z kilku skrytek. A na to potrzebowała będzie czasu.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline