Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2011, 08:28   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tomek zamknął oczy, mocno zacisnął powieki, a potem ponownie otworzył oczy. I nic. Żadnej, najmniejszej nawet zmiany. Wciąż widział las.
Obejrzał się za siebie, ale nie zobaczył kolorowej dziury, przez którą trafili do tego świata.
- Ja chyba śnię - powiedział cicho. - Uszczypnij mnie...
I syknął, gdy dziewczynka nad wyraz chętnie spełniła jego prośbę. Wyglądało na to, że nie śpi. A jeśli śni, to sen jest dziwnie realistyczny.
- Gdzie my jesteśmy? - zadał zgoła retoryczne pytanie. - I czemu już jest wieczór?
Wyciągnął z kieszeni komórkę. Działała, chociaż fakt, iż nie ma w tym miejscu zasięgu był aż za dobrze widoczny. Za to godzina była ta sama, co w chwili, gdy schodzili do piwnicy. Mniej więcej ta sama.
Spojrzał dokoła. Z pewnością nie znajdowali się na skwerku, niedaleko ich podwórza. Tam nie było nawet połowy tych drzew, co tutaj. No i tamte, na skwerze, wyglądały jakoś bardziej cywilizowanie, a te, co rosły wokół polanki, kojarzyły mu się bardziej ze Starym Lasem, przez który Frodo i jego kompani wędrowali, by w końcu trafić do Starej Wierzby.


Poczuł się co najmniej nieswojo. Ma to traktować jako wspaniałą przygodę, czy też jako najgorszy koszmar? Na szczęście ptasie śpiewy przepędziły ponure myśli, zanim te zdołały na dobre rozgościć się w głowie Tomka. Cienie przestały być groźne, a las stał się normalny.

Włochate kuleczki, które całą gromadą wysypały się spośród krzewów, stanowiły oczywisty dowód na to, że z normalnością w tym lesie jest coś nie tak. Kłębki z futra nie powinny biegać na dwóch nóżkach i nie powinny dziobem stukać w cudze nogi. No i nie powinny wykrzykiwać na całe gardło, że ktoś jest dziwolągiem, skoro same wyglądały jak dziwadła.
- Sam jest dziwoląg - mruknął Tomek, gdy jeden z kłębków wskoczył mu na but i poczęstował go kolejnym “Dziiiiwoooooolągiem”. Przez moment zastanawiał się, czy nie zlapać jednego włochaczka i nie przyjrzeć mu się z bliska, ale w końcu zrezygnował z tego pomysłu. Dostać takim dziobem w nos lub w oko... to by była średnia przyjemność.

Poruszający się dość szybko cień skłonił Tomka do podniesienia głowy i spojrzenia w niebo. Nad ich głowami krążył ptak. Kruk zapewne, ale głowy za to Tomek by nie dał. Czarne ptaszydło okrążyło ich kilka razy, a potem, jakby nigdy nic, usiadło na ramieniu Justynki.
- Ptasia poczta - zdziwił się nieco Tomek. Nie powiedział ‘gołębia’, bowiem nie wiadomo, czy kruk by się nie poczuł czasem dotknięty porównaniem. - Nie ruszaj się przez moment - powiedział. Nie do końca było wiadomo, czy te słowa są skierowane do Justynki, czy do upierzonego listonosza. Wyciągnął rękę i chwycił znajdujący się na plecach kruka zwój. Odwiązał sznurek przytrzymujący rulonik. Kruk natychmiast rozwinął skrzydła i odfrunął na najbliższe drzewo, by stamtąd obserwować stojące na polance dzieci.
 
Kerm jest offline