Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2011, 11:41   #50
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wracała do Gniazda okrężną drogą. Kluczyła wśród wyglądających tak samo korytarzy, korzystała z trudno dostępnych przejść, przeciskała się przez przewężenia, których nie mógłby pokonać nikt choćby tylko trochę większy od niej. Zawracała, raz po raz przecinając własne ścieżki. Pożerała własny ogon, jak mityczny Uroboros.
Wierzyła, że jej mały świat będzie trwał tak długo, jak długo będzie pamiętała, by deptać po piętach sobie samej.
Tony stali otaczały ją ze wszystkich stron. Szczelny metalowy skafander mając chronić świat przed zgromadzonym na Gehennie ścierwem. I tymi, którzy w oczach świata, mogli się owym ścierwem stać. Szeroko rozumiana prewencja doprowadziła takich jak ona na sam skraj przepaści. Nurkowali w dół, bo innej drogi nie było.

Wyskoczyła w górę i podciągnąwszy się na rękach, znalazła się w wąskim kominie. Ostatnia prosta. Jeszcze tylko jedna śluza. Rozpierając się w kominie, rękami naparła na ciężką stalową płytę, która broniła wejścia do jej królestwa.
Na krótki moment w kominie zapanowała jasność.

Raina była szybka jak wąż. Wcisnęła się w powstałą szczelinę, zasłaniając światło.
W środku było gorąco. Parno i wilgotno. Niemal natychmiast górna warga jasnowłosej sperliła się potem. Dziewczyna rozpięła górną część sfatygowanego skafandra i zsunęła go z ramion. Podciągnęła koszulkę, odsłaniając obciagnięte opaloną skórą mięśnie i parę drobnych piersi.
Ogród był jej prywatnym rajem.
Przeciągnęła się z błogością, czując jak światło całuje jej piegowatą skórę.
Podlała rośliny korzystając ze zgromadzonej rezerwy. Będzie musiała ją wkrótce uzupełnić. Czule pogłaskała pojedynczy zielony owoc dojrzewający na krzaczku w samym centrum nory.
Po skończonym obchodzie położyła się na ziemi.
Jeszcze tylko chwila, kilka małych minutek.
Przez zamknięte powieki światło z zasilanych agregatem lamp wygląda jak promienie słońca. Całuje twarz i budzi wspomnienia. Budzi marzenia o przestrzeni i wietrze. O powrocie, którego nie ma. Ta smutna myśl ukłuła ją w samo serce. Raina przetrulała się na brzuch i wyłączyła zasilanie. Ledwie jedna lampka, tuż obok wyjścia z Ogrodu dawała słaby, błękitny połysk.

Cholerne WKP i cholerne kłopoty. Włączyła urządzenie, spodziewając się, ze może dostała wiadomość zwrotną. Rozczarowujące - pomyślała przyglądając się pustemu wyświetlaczowi.
Nie do końca wiedząc, co robi, otworzyła menu. Nie znała się na tym, ale nawet taki laik jak ona był w stanie stwierdzić, ze lwia część plików jest najzwyczajniej na świecie zakodowana.
Czy to przypadek, że ZiZi wybrał Raya? Dlaczego on? Wiedział coś, o czym inni nie mieli pojęcia? Brak dostępu do plików, budził niezbyt zdrowy apetyt na wiedzę, której zapewne nie powinna posiadać.
Usiadła gwałtownie, w pośpiechu ubierając się z powrotem.
Double B.
Imię przyszło do niej samo. Spośród wszystkich osadzonych w Piekle ptaszków, on znał się na tej robocie jak mało który. Co więcej - jak mało który był wciąż jeszcze bardziej człowiekiem niż łaknącą krwi i fajek maszyną na dwóch nogach.

Wymknęła się ze swojej nory równie cicho co zawsze. Znała wagę bezpieczeństwa. Przemykając chyłkiem wśród cieni, jak szczur, dotarła w końcu do szybu nad jedną z głównych arterii komunikacyjnych strefy G0.
Jeśli komputerowiec nie zmienił miejsca swojego pobytu, powinna do niego dotrzeć w naprawdę niedługim czasie.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline