Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2011, 18:30   #109
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Mało finezyjny plan Solomona powiódł się, z drugiej strony musiałoby stać się coś bardzo zaskakującego i niebezpiecznego by było inaczej. Mógł spodziewać się ataku w każdej chwili, czystym szaleństwem było pchanie się właśnie do miejsca, z którego nie tylko dochodził dziwny dźwięk, lecz również z którego wybiegła cała zgraja miejscowych. Gdy otworzył drzwi spodziewał się najgorszego, tymczasem powitały go tam znajome twarze, Dobrze, że od razu ich rozpoznał, w przeciwnym wypadku mógłby już na starcie zaatakować. Czuł, że nie do końca nad sobą panuje. James i Judith nie wyglądali zbyt dobrze, mężczyzna trzymał się nieźle, ale już prowizoryczny opatrunek widziany przez Solomona przez kilka chwil na ciele kobiety, wyglądał niepokojąco. W tej chwili wszyscy przeżywali swoje własne koszmary. Nigdzie nie było jednak Lucy, prawdziwa kuzynka musiała wylądować gdzie indziej lub też wciąż pozostawała na plebanii.

Nie było czasu na entuzjazm, spokojne wymienienie się informacjami i przeżyciami. Byli przerażeni i osłabieni, ale musieli działać i to jak najszybciej. Solomon pomyślał o dywersji, odwróceniu uwagi miejscowych poprzez podpalenie plebani. Nie powinno to być zbyt trudne, ksiądz na pewno przechowywał w środku oliwę, skoro w Bass Harbor problemy z elektrycznością były częste. W dodatku sam budynek był odsunięty od pozostałych dzięki czemu poświęcenie go nie musiałoby nieść za sobą poważniejszych konsekwencji. Akurat wielebny zasłużył na taką karę, choć zapewne strata domostwa nie wiele dla niego znaczyła. Koniec końców plebania nie wyglądała z zewnątrz na zadbaną, a przecież sprawiała nawet wrażenie opuszczonej. W każdym razie Solomon przedstawił pozostałym swój pomysł. Odniósł wrażenie, że nie byli do niego przekonani. James chciał na własną rękę odciągnąć uwagę napastników, ale Solomon stanowczo zaprotestował. Walker był bystrym człowiekiem, pomysłowym, mógł lepiej zadbać o odpowiednie schronienie dla kobiet, a przynajmniej Colthrust pokładał w nim swoje nadzieje. Postanowił zaryzykować, po raz kolejny. Byle tylko dać czas Sam i Judith. Pierwsza z nich była dla niego bardzo ważna, wiedział, że nie powinna widzieć go w takim stanie, a tym bardziej tego co zrobił. Nie do tego była stworzona. Judith, czy w tej chwili liczyło się kim na prawdę była? Miał nadzieję, że jej rany nie okażą się na tyle poważne by uniemożliwić jej ucieczkę. Kłamała, ale nie zasłużyła na śmierć w takim miejscu.

- A jeśli Lucy została na plebanii? Jeśli żyje... - Sam przeniosła swoje spojrzenie z Walkera na Colthrusta, nie łatwo było jej nad sobą panować - lepiej spalić ją żywcem czy zostawić w ich rękach? - dodała z nutą histerii w głosie.

- Wątpię czy jest dla niej szansa. Ich jest tłum. A my... Jak jest nieprzytomna... Na plebanii... To jest jeszcze większe bohaterstwo ryzyko żeby ją ratować. To wasza decyzja - odparł James - Mogą jej pilnować...

- Sprawdzę plebanię
- rzekł z nienaturalną determinacją w głosie Solomon - Ruszajcie do domu Mirandy. Jeśli miejscowi zaczną przeszukiwać miasto, uciekajcie. - Jego ton nie pozostawał wątpliwości, już podjął decyzję.

- Będziemy tam czekać. - Wysunął dłoń w kierunku Colthrusta i podał mu zapalniczkę. - I nie ryzykuj bardziej niż trzeba. One też teraz potrzebują pomocy i opieki - rzekł Walker, a w odpowiedzi żołnierz jedynie pokiwał głową ze zrozumieniem.

Nie tracił czasu, sprawdził swój pistolet, w pogotowiu trzymał też nóż. Szykował się na najgorsze, ale na pewno nie miał zamiaru wpadać w szaleńczą furię i ruszać na samobójczą misję. Na dłuższą metę bardziej zaszkodziłby w ten sposób towarzyszą osłabiając ich. Pod tym względem musiał przyznać Walkerowi rację. Zaczął przekradać się na tyły plebanii, jeśli rzeczywiście ktoś był jeszcze w środku musiał uważać na okna. Nikt nie mógł go zauważyć. Poza tym liczył, że plebania również dysponuje jakimś tylnym wyjściem, w innym wypadku musiałby zaczekać aż zgraja się przemieści i wtedy spróbować wtargnąć do środka. Zakładał, że napastnicy akurat tego budynku nie będą sprawdzać, w końcu przez dłuższy czas przy nim stali. Zauważyliby gdyby ktoś chciał się przekraść. Jeśli dostanie się do środka, będzie musiał ostrożnie poszukać Lucy. Jeśli kuzynki tam nie będzie pośle tę budę w diabły. Zresztą, taki sam miał plan na wypadek gdyby ją zastał, pozostawała jeszcze kwestia zabrania jej stamtąd przed zabawą z ogniem.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline