Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2011, 19:31   #110
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Ciało jest świeże. Krople deszczu bębnią w daszek sztormiaka. Rozbryzgują nadal powiększająca się kałużę krwi uciekającej z grdyki rybaka. Kolejne ciało. Kolejna ofiara.
Odgarnął kaptur z twarzy nieszczęśliwca. Bez wyrazu. Niewinny człowiek? Czy jeden z nich? Z jednej strony pamiętał go. Wiecznie garbiącego się i oschłego, acz stosunkowo życzliwego po głębszym poznaniu rybaka. Dla osoby z zewnątrz pewnie niczym nieróżniącego się od Billa. Ale Bruce’a przecież też pamiętał…
Ciemność jednak nie podrzyna gardeł. Może wystraszyć człowieka na śmierć. Zmienić go jak widać. Ale nie wykonać takie profesjonalne cięcie. To mógł być jeden z wysłanych przez młodego Evansa łotrów. Może nawet sam Dan Evans. Tylko te zbiry umiały tak gładko…

Cholera.

Solomon Colthrust. Już wtedy w hoteliku dało się to wyczuć. Gdy celował do Normana. Zabijać tak naprawdę mało kto umie.

Norman zerwał się do pionu.

Głosy.

Grupka ludzi zmierzająca w jego kierunku. Zebrani tu jak do linczu, albo procesji. Wściekle zacinający deszcz wskazuje na to pierwsze. Słownie przed chwilą zamordowany człowiek za moment może dać swoje ostatnie świadectwo przypieczętowując los Normana w jego obłąkanym domu. Twarzy nie widać w tym urwaniu chmury. Ale sylwetki budzą skojarzenie. Wymienione przez szmuglerów nazwiska niemal same wizualizują się pod kapturami tłumu. Norman wyciąga broń.

A jeśli to zwykli mieszkańcy? Wystraszeni i w grupie szukający siły?

Cofa się od ciała i czeka kilka uderzeń serca.

Przemoczone sylwetki zmierzają prosto ku niemu.

Postępuje jeszcze kilka kroków do tyłu. Tłum przyśpiesza.

Za nim jest niezbyt strome, ale bardzo mozolne podejście po zboczu na którym stoi kościół. W taką pogodę praktycznie niemożliwe do szybkiej ucieczki. Właściwie do jego jedynej ucieczki. Będą musieli być naprawdę zdesperowani, żeby go gonić tędy… A teren zna niezgorzej niż mieszkańcy Bass. I niejedną skrytkę jakiej używali z kumplami za młodu.

Odbezpiecza rewolwer.

- Nazywam się Norman Dufris! – mówi głośno przekrzykując wiatr i deszcz – Jestem z bostońskiego biura śledczego! Proszę się natychmiast zatrzymać, albo otworzę ogień!
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 20-08-2011 o 19:35.
Marrrt jest offline