Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2011, 16:40   #2
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Z masywnych głośników z systemem surround leciała głośna, porządna muzyka do której pogrywał i podśpiewywał największy i najlepszy imiennik Tobiasa Sammeta.
Kiedy piosenka zaczęła lecieć już trzeci raz, znudził się współpracą z tym zespołem, odłożył gitarę i zamknął japę, jednak muzyki nie wyłączył.

Wstał z obitego ciemną skórą fotela, piwnica była coraz bardziej pełna rzeczy które ostatnio uzbierał. Zrobiło się trochę zimno, może dlatego, że chodził w samych majtach. Poszukał gdzieś fajki wodnej. Zapalił ją, zaciągnął się daw razy i odrzucił ją. Walnęła o jakaś wazę która stała na zdobionym złotem, szklanym stoliku. Waza się stłukła, fajka też. Toby postanowił to łaskawie olać, znudziły mu się te rzeczy. Podszedł jeszcze do stolika po drodze chwytając jakiś gipsowy posążek gołego aniołka i walnął nim w szklany blat. Ten natychmiast się rozleciał. Gipsowy aniołek na szczęście też. Posprzątał bajzel, mianowicie zgarnął wszystko do kąta w którym trzymał śmieci. Rano wszystko wyniesie, teraz na ulicach było za dużo cweli, którzy nawet nie znają się na muzyce.

Stał przed lustrem i bawił się dwoma Coltami Anaconda.
Kiedy się znudził, odłożył gdzieś pistolety i zapalił papierosa, bo głód nikotynowy strasznie go już dręczył. Potem otworzył puszkę z kiełkami fasoli i na zmianę palił i zjadał łyżkę pysznych, żółtych kiełków. Potem odrzucił filtr i puszkę do kąta i rozejrzał się za zajęciem. Rozwalił jeszcze parę rzeczy którymi się znudził, zrobił przemeblowanie, jedynie fotel, lustro i zestaw grający zostały w tym samym miejscu. Zrobiło się więcej miejsca, dla Tobiasa wszystko wyglądało pięknie. Jednak dla kogoś bardziej normalnego miejsce było jednym wielkim śmietnikiem. Wartym około milion dolarów, a jeśli ponaprawiać rzeczy w kąciku śmieci to jeszcze więcej.

Paląc kolejnego peta potańczył sobie z rzeźbą Wenus skradzioną z muzeum, pomalował sobie obraz mający około dwieście lat (dorysował wszystkim wąsy i papierosy). Poszedł na górę do baru po jakiś trunek. Wybrał sobie Jacka Danielsa. Wrócił, trochę pograł na gitarze, pośpiewał, no i się zaczęło.

Wołanie o pomoc. Akurat do niego. I to w tak ważnej chwili, właśnie robił cholernie ważne przejście. Wkurzył się więc postanowił załatwić to szybko.

Toby na prędce włożył spodnie, darował sobie szukanie koszuli. Chwycił dwa rewolwery i powoli ruszył do drzwi, zapalając papierosa. Z baru wziął butelkę piwa, wziął dwa łyki, rzucił nią o podłogę i w końcu dolazł do wzmocnionych drzwi. Upewnił się, że klapa do piwnicy jest otwarta na ościerz, a motor stoi w bezpiecznej odległości. Drzwi były na tyle duże by jednocześnei mogły w nich stać trzy osoby postury Tobiasa. Ten zaciągnął się petem jeszcze raz, poprawił ciemne okulary i zaczął zdejmować blokady z drzwi. W końcu szybkim ruchem je otworzył i wyciągnął obydwa Colty przed siebie.
Gdy drzwi zostały otwarte natychmiast wbiegł przez nie jakiś dość młody chłopak, następnie zaczęła się cofać kobieta.

Tobias jak zazwyczaj spoglądał zza czarnych okularów, był nieco pijany, no i wypalił trochę trawy, ale mimo to dostrzegł, że ta pani przedstawia się dosyć ciekawie.

Niestety jednak za nią szedł już żywy trup, który skutecznie zablokował wejście. Za nim weszły następne dwa, i potem kolejne. Pięciu wrogów, a strzelanie przyciągnie zapewne ich armię. Trzech z nich kiedyś było mężczyznami, jedna kobieta, i jeden mniejszy żywy trup od innych - zapewne kiedyś był dzieckiem.
Toby schował rewolwery za tył spodni, chwycił jedną z kłód którą blokował drzwi, wziął potężny zamach i z rozpędu walnął ciężkim kawałkiem drewna w umarlaka który był blisko kobiety. Potem odrzucił blokadę i na powrót wyjął rewolwery którymi zaczął strzelać do żywych trupów, które zaśmiecały jego przestrzeń.
Żywy trup otrzymał potężny cios deską i upadł potrącając za sobą kilka krzeseł. Pierwszy trzy pociski z rewolwerów poleciały w stronę największego nieumarlaka. Otrzymał dwa strzały w tors i jeden w głowę i upadł najpewniej bez życia. Pozostałe pociski ostrzelały resztę gości. Niestety jednak pociski w magazynku się skończyły, a zombie powalony deską powoli zaczynał się podnosić
Cartman ponownie schował bronie, zaciągnął się papierosem podnosząc deskę na powrót. Ponownie uderzył zombie, tym razem w paszczę. Miał zamiar bić aż z głowy nie zostanie
więcej niż krwawy placek.
Żywy trup dzielnie wytrzymywał kolejne ciosy muzyka, wyglądało na to, że to koniec. Niestety, nie było tak łatwo. Cartman usłyszał pisk. Piszczał ten chłopak - swoją drogą straszny tchórz - patrząc jak ostrzelane trupy powoli się podnoszą. Większość z nich nie miała już części ciała, jeden nie miał obu rąk, inny miał tylko jedną rękę, a jeszcze inny miał tylko dziury w torsie. Najsilniejszy okazał się największy spośród gromadki - żył on dalej mimo postrzału w głowę, i mimo tego, że jego cała twarz została zniszczona.
- Kogoś tu kurwa pojebało. Zamknijcie drzwii! - Powiedział Toby kiedy poczuł, że deską uderza już o ziemię. Z kieszeni spodni zaczął wyjmować naboje i szybko pakował je do rewolwerów, wkurzony tym, że właśnie skończył mu się papieros. Gdy załadował zaczął strzelać we łby już prawie podniesionych do pionu zombie. Z tej odległości nie było to zbyt trudne.
Kolejne sześć strzałów definitywnie skończyło sprawę. Mordka największego z truposzy dosłownie wybuchła po trzecim strzale, pozostałe żywe trupy padły martwe już po jednym. Ale niedługo zapewne przyjdzie ich więcej. Znacznie więcej.

Tobias rozejrzał się za paczkę papierosów. Jedna leżała obok czegoś co kiedyś było głową zombie. Podniósł ją i wyjął ostatniego papierosa. Cały czyściutki i pachnacy. Zapalił i wycedził do dwójki nowo przybyłych
- Wywalcie te cielska z mojego baru, potem porządnie zamknijcie drzwi.
Usiadł sobie pod barem i z butelką rumu w ręce kontrolował pracę.
- Chyba cię doszczętnie popierdoliło drogi kolego, że będę tykała to ścierwo. Tarik - spojrzała na brata wymownie - ani mi się waż! Swoją drogą to dzięki za uratowanie życia ale nie przesadzaj słodziutki.
Lyn rozejrzała się po doszczętnie złupionym i zdewastowanym barze. Tarik wyraźnie bardziej niż nieznajomym zainteresowany był walającymi się wszędzie wkoło pustymi już butelczynami.
- Słuchajcie może i jestem niemiła wariatka ale ta twoja pukawka narobiła trochę hałasu, chyba czas się stąd wynosić co? Na zewnątrz jest jakiś kontener ze śmieciami zjarajmy to wszystko i spieprzajmy. Zostawiłam w domu parę gratów w tym całkiem porządną strzelbę. - Mówiąc to zamknęła drzwi baru oraz skinęła w stronę brata wskazując mu na podniszczoną szafę grającą stojącą w rogu pomieszczenia.
- Uff kurwa ciężkie to ale teraz te ścierwojady tu nie wlezą. A teraz czy łaskawie możemy stąd spieprzać? - Powiedział spokojnie Tarik wypijając ostatnie kropelki podłej whisky, którą znalaz w kącie.
Toby przsypatrywał się zza ciemnych okularów. W końcu odrzucił skończonego papierosa, rzucił byle gdzie butelkę i wstał powolutku.
- Dobra, dobra. Sam to wyniosę, jutro, albo co. Jakby co na dole mam jeszcze sporo... rzeczy i miejsca. A te zombie mogły słyszeć, prawda. Ale, prawda, są tępe. Strasznieeeeee głupie. Nie będą wiedziały skąd dokładnie dochodził strzały, no chyba, że były pięćdziesiąt metrów stąd, ale wtedy by wbiegły już dawno. A nawet jeśli się dowiedzą, to nie przebiją się. Już gorzej bywało, także luz. Prawda.
Powoli ruszył ku klapie w podłodze.
- A teraz serdecznie, ja, Tobias Cartman, zapraszam do tej, ummm - Zamyślił się, był już nieco pijany - do głównej części mojej kanciapy. Ostrzegam jednak, dotykacie tylko tego czego wam pozwolę tknąć.
- Aha, no i przepraszam panią za moje niezwykle niemiłe zachowanie - złożył elegancki pokłon - wie pani, adrenalina, alkohol, tytoń, marihuana.

Potem zręcznie i szybko oprowadził gości po piwnicy. Nie pozwolił im dotykać, gitary, sprzętu grającego, płyt, alkoholi, papierosów, trawy i fotelu. Wynalazł im nawet kanapy z XVIII wieku.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline