Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2011, 22:44   #3
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Kolejny dzień nudy przeminął i zaczął się kolejny wieczór nudy. Erick wygrzebał skądś płyty DVD z horrorami i postanowili umilić sobie wieczór. Anna oświadczyła, że nie ma zamiaru tego oglądać, trudno się dziwić. To co się działo w rodzinnej mieścinie przechodziło wszelkie pojęcie. Eddy nieraz zadawał sobie pytanie czy Anna czuje do niego to samo co on do niej czy tylko trzyma się jego i brata bo oczekuje ochrony. Przez ten cały czas nie wykazywała jakiś emocji towarzyszących miłości, owszem spali razem, obejmowali i całowali się ale do niczego więcej nie doszło. Eddy nie chciał drugi raz być w dołku z powodu dziewczyny, raz mu całkowicie wystarczy.
Młodszy siedział, a właściwie leżał na jednym brzegu sofy podpierając głowę, właśnie oglądali moment kiedy armia zombie z wyrazu twarzy podobnej do tej Eddiego czyli niemrawej jakby przed chwilą obudzili się z kacem. Eddiego nigdy te filmy nie ruszały, dlatego chrupał sobie popcorn kiedy jeden trup właśnie rękami poprzez pępek rozwarł brzuch jakiejś ładnej blondynki i zanurzył twarz w jej wnętrznościach wyciągając zębami flaki. Erick natomiast zamarł i wielkimi oczami patrzył się na ekran. Nagle ktoś brutalnie zapukał do drzwi, o dziwo Eddy podskoczył na sofie, a Erick gwałtownie zerwał się na równe nogi. Do środka wkroczyły wierne kopie stworzeń, które teraz żywo spacerowały sobie na ekranie. Eddy wiedząc, że Erick zabiłby je wyłącznie mokrymi gaciami krzyknął:
- Bracie! Znajdź moją broń i chodź tu! Ja zatrzymam zombie !
W sumie nie wiedział dlaczego zdobył się na takie coś. Oczywiście, że ma większe szanse niż Erick czy Anna, ale i tak mając tylko gołe ręce nie były one wysokie. Rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu broni. Opakowaniem po popcornie albo pilotem nie zrobi wiele. Więc wyszło na telewizor. Eddy podniósł śliczną plazmę brata i z całej siły rzucił w kierunku gości.
Telewizor poleciał idealnie na największego z zombich, który upadł pod jego ciężarem. Pozostali niestety kontynuowali swój marsz, kiedy ich kolega próbował ze wszystkich sił wygramolić się spod niedziałającego już telewizora.
Eddy znów rozejrzał się, więcej broni nie znalazł, a te dwa natręty cisnęły prosto na niego. Przeskoczył sofę i zbiegł do kuchni, może tam znajdzie jakieś noże, albo patelnię, albo cokolwiek.
Los sprzyjał młodszemu z braci Kingston. W kuchni leżało sześć brudnych noży, które następnego dnia miały zostać zapewne wyczyszczone przez Annę. Pierwszy z dwóch zombie już był przy wejściu.
Kingston złapał jeden kozik podbiegł na bezpieczną odległość do trupa i wykonał ruch kłujący wyrzucając prawe ramię z nożem niczym sprężynę, celował w głowę. Ale ciemność nie ułatwiała mu roboty.
Nóż poleciał idealnie w głowę, jednak najwyraźniej nie przebił się dostatecznie daleko. Nieumarlak jęknął, cofnął się o krok, i ponownie zaczął swój marsz zagłady. Co dziwne, drugi jeszcze nie wszedł do kuchni... czyżby pomagał swojemu koledze?
Eddy nie przestawał kłuć.
Młodszy z braci Kingston kilka razy dźgnął swojego gościa, ale efekt był dość mizerny, w dodatku, po kilku dźgnięciach zombiemu prawie się udało ugryźć Eddiego.
Młody zrezygnował z bycia nożownikiem ale zachował jednego majchera, kopnął w brzuch zombiego niczym w drzwi, chciał, aby poleciał na ziemię, a on miał czas, aby zwiać na górę. W międzyczasie wydarł się:
- Erick, pośpiesz się z tymi gnatami!
Cios się udał, żywy trup poleciał na ziemię. Będąc na górze Eddy usłyszał głośny pisk, dochodzący z pokoju Anny. Natychmiast tam wszedł. Żywy trup, który zrezygnował z walki z Eddym zapewne wyczuł na górze jakieś inne postacie i wszedł na górę. W tej chwili był już przy łóżku dopiero co obudzonej Anny.
- Wiej stamtąd! - krzyknął i ruszył do zombie, aby wbić mu nóż w potylicę, chciał jakoś dostać się do mózgu, w końcu w horrorach tak robili.
Nóż idealnie wbił się w zombiaka, który definitywnie już umarł. Anna zemdlała ze strachu, nie było wiadome, czy zdołała uchronić się przed pogryzieniem. Jednak nie było czasu ją budzić, gdyż ze schodów zaczęły dochodzić jęki, zapewne należące do pozostałych gości. Co do noża... niestety musiał się zaklinować, bo nie chciał wyjść z głowy
- Erick, ty patałachu dawaj te pukawki! - wybiegł na korytarz.
Akurat w tym momencie na korytarz wybiegł Erick z wydłużonym obrzynem. Wystrzelił dwa razy w stronę trupów, które niestety, a może i stety, nie przeżyły tego. Pozostawała jeszcze kwestia Anny...
- No no, mój starszy bracie brawo - poklepał Ericka po ramieniu i ruszył do sypialni Anny. Sprawdził czy nie ma ran na rękach i nogach, krępował się sprawdzić resztę, ale miał nadzieję, że akurat tam nie mógł się dostać trup.
Niestety... na prawym ramieniu śpiąca Anna nosiła ślad ukąszenia.. Eddy się spóźnił.
Poczuł... Nie, już nic nie czuł. Odwrócił się i zaczął walić ręką w ścianę, nie patrzył na ból, tłukł jak oszalały, a łzy kapały na wykładzinę. Zerwał się i zaczął obcasem swojego buta tłuc w głowę tego co teraz leżał zabity po raz drugi, po kilku minutach głowa już jej nie przypominała. Zwrócił się do brata:
- Erick, przynieś mi mój rewolwer, proszę Cię.
Starszy brat wcześniej już wszedł do pokoju, i zobaczył stan kochanki Eddyego. Gdy ten poprosił o rewolwer, brat natychmiast po niego pobiegł, a po chwili wrócił.



- Przepraszam... - Eddy pociągnął cyngiel i odpalił prosto w głowę Anny. Przechylił się na plecy, a rewolwer wypuścił z ręki.
Głowa Anny została całkowicie zniszczona, pocisk przebił ją na wylot.
- Eddy - zaczął Erick - wiem, że ją kochałeś... ale nie możemy tutaj zostać. Przyjdą po nas... w dużo większej liczbie. Musimy się gdzieś schować.
Eddy leżał patrząc się tępo w sufit z lekko otwartymi ustami, dopiero po chwili odpowiedział nieco “naćpanym” głosem:
- To się chowaj, ja nie zamierzam, przyjdą tu to ich pozabijam, nie będą mi skurwysyny odbierać wszystkiego.
- Nie zostawię Cię tutaj samego... - odpowiedział starszy z braci - Proszę, chodź ze mną... jeśli tu zostaniesz, zginiesz.
- Wcześniej jakoś się nie martwiłeś o to czy zginę, tak samo o naszych rodziców. Uciekłeś jak tchórz, a ja nie zamierzam być taki jak ty.
Erick przez chwilę nic nie mówił, zapewne myślał, jak przekonać brata. Po chwili jednak się odezwał:
- Jeśli chcesz tu zostać to proszę bardzo, ale chociaż wstań, i spróbuj walczyć.
Eddy wstał i westchnął, nie spojrzał na truchło Anny.
- Dobra stoję i co z tego? - mruknął podnosząc rewolwer, wyrzucił łuskę po kuli z bębenka, a na jej miejsce włożył kolejny nabój. Schował bębenek z cichym pyknięciem, łuskę kopnął gdzieś w kąt i spojrzał na brata.
Erick spojrzał na nieżyjącą już Annę.
- Czy ona... się przypadkiem nie rusza?
- Co?! - musiał się przemóc i spojrzeć.
Ruch Eddyego niestety nie był zbyt szczęśliwy. Gdy młodszy brat się odwrócił, starszy uderzył go w potylicę mówiąc
- Przykro mi bracie, ale nie mogę Cię tu zostawić - Następnie Eddy zamknął oczy, tracąc przytomność.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 26-08-2011 o 12:30.
Ziutek jest offline