Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2011, 19:49   #3
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Sytuacja wydawała się Justynce tak absolutnie nienormalna, a miejsce tak niewyobrażalnie nierzeczywiste, że bez najmniejszego wahania uszczypnęła Tomka. Dość mocno uszczypnęła. Aż podskoczyła, trochę przestraszona jego oburzonym syknięciem. No, ale przecież sam chciał. Skąd miała wiedzieć, że to dzieje się naprawdę. Dla pewności uszczypnęła także siebie. Głupio było syczeć na samą siebie, więc zacisnęła zęby. Tylko oczy robiły się jej coraz większe i bardziej okrągłe. Kulminacja zaokrąglania nastąpiła jednak dopiero w chwili, kiedy z zarośli dobiegła kakofonia ostrych pisków, po których dzieciom ukazali się posiadacze owych dziwnych głosików. Jeszcze dziwniejsi, niż można byłoby się tego spodziewać po dźwiękach, jakie z siebie wydawali. Justynka niemal podskoczyła z wrażenia, kiedy chmara stworków dopadła ich pogwizdując i popiskując w bardzo... ludzki sposób, trykając ich co rusz po nogach długimi, ciekawskimi dziobami. Nie trwało zbyt długo, by dzieci przekonały się, że puchate istotki raczej nie mają wobec nich złych zamiarów. Wyglądały nawet dość sympatycznie i przestępująca z nogi na nogę Justynka już chciała wyciągnąć rękę, by pogłaskać jedną z długonogich kulek, gdy kątem oka dostrzegła jakiś ciemny, sunący na nich z góry cień. Chwilę kołował nad ich głowami, by po chwili zanurkować ostro i załopotać wielkimi, czarnymi skrzydłami tuż przy uchu Justynki.

Dziewczynka zamarła w bezruchu, odruchowo chowając głowę. A kysz, a kysz - błagała w myślach czarnego ptaka.
Ruszać się? Nie miała najmniejszego zamiaru. Jeszcze rozeźlone ptaszysko dobrałoby się do jej ucha lub oka. Dziób miało imponujący. Szpony też pokaźne. Oj! I w dodatku ostre. Poczuła to aż za bardzo przez dość cienką bluzeczkę. Przez chwilę dziewczynka i nastroszony ptak zezowali na siebie niezbyt przyjacielsko. Jakby na coś czekał. Tylko na co? Jakoś nie miała ochoty dociekać. Spojrzała błagalnie po kolei na swoich kolegów z podwórka. Może by tak coś z tym w końcu zrobili?
Pierwszy ocknÄ…Å‚ siÄ™ Tomek.

***

- Daj, ja przeczytam - powiedziała uwolniona od kruczych szponów Justynka, sięgając po zwitek czegoś, co Tomek zauważył i zdjął z grzbietu ptaszyska i co raczej nie wyglądało na zwykły papier.
- Czy ma być jakaś odpowiedź? - rzucił Tomek w stronę kruka. Jedyną reakcją było krakanie, któremu towarzyszyły podobne do śmiechu popiskiwania włochaczków.
- No czytaj, czytaj - Tomek zaczął popędzać dziewczynkę, która stała z rulonem w ręku i, z wzajemnością, wpatrywała się w kruka.


Jutynka oderwała wzrok od ptasiego listonosza i rozwinęła rulon. Na trawę wypadła niewielka kartka, którą natychmiast podniósł Tomek.



Wasz Albin?! Potwory?! - Justynka nie znała żadnego Albina. Potworów też nie. I nie zamierzała ich poznawać.

Gdy tylko skończyła czytać Tomek rozłożył niewielki, złożony na czworo kawałek postrzępionego, pożółkłego ze starości papieru.


Przez moment wpatrywali siÄ™ w mapÄ™.
- Musimy iść tam. - Tomek wskazał kierunek przeciwny do tego, który wskazywało zachodzące słońce. - Dojdziemy do skraju lasu. - Pokazał na mapie miejsce, do którego powinni dotrzeć - potem pójdziemy w lewo, w stronę morza. Bo skoro tam jest latarnia, to te kreski oznaczają morze.
- Idziemy? - spytał, by się upewnić, czy reszta dzieciaków nie ma nic przeciwko temu planowi.
Justynka energicznie pokiwała głową na potwierdzenie, że nie uśmiecha się jej nocleg w lesie i eweltualne zawarcie znajomości z tutejszymi potworami.
- Wiecie, gdzie jest domek plażowy - Tomek zwrócił się do włochaczków. - Może z nami pójdziecie? I jak wy się właściwie nazywacie? - zapytał.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline